czwartek, 16 marca 2023

Zatrucie Odry w 2022r - złote algi? / moje przemyślenia

     Rok 2022 był szalony nie tylko z powodu wojny na wschodzie, ale także z powodu katastrofy ekologicznej na moim ulubionym łowisku, czyli rzece Odrze. Do tego trzeba dorzucić "wystrzelenie" inflacji w górę, która niestety dała się w znaki większości naszego społeczeństwa. O polityce pisać nie zamierzam, a chcę tylko przedstawić Wam mój pogląd w temacie bzdury pod nazwą "złote algi" oraz tego jak wędkarska brać zareagowała na to...

Odra już nigdy nie będzie taką samą rzeką?

     Są na tym świecie zdawałoby się rzeczy wieczne, a przynajmniej niezmienne w kategorii tak krótkiego okresu jak ludzkie życie. Dla mnie jako wędkarza tym właśnie była Odra. Łowili na niej wędkarze jak mnie nie było jeszcze na świecie i czymś oczywistym zdawało się być dla mnie to, że i jak moje życie przeminie będą łowić w niej przyszłe pokolenia niezależnie od tego jak głupia będzie ludzka działalność, która od lat dewastuje środowisko. Po prostu zatruwano tą rzekę od kiedy pamiętam, a ona ciągle broniła się i dawała wędkarzom niezapomniane przeżycia. Miało tak być zawsze, aż coś się zmieniło... 

    Na początku sierpnia docierały do mnie coraz częstsze doniesienia, o padniętych rybach w górnych odcinkach rzeki i jakimś dziwnym zjawisku, które stopniowo się przesuwa w dół i niesie śmierć. Na samym początku myślałem, że pewnie jakiś zakład tym razem przegiął z zrzutem do Odry i raczej wywołał punktowe śnięcie ryb, a przy tak ogromnej ilości wody w coraz to niższych odcinkach skutki tego będą coraz mniej widoczne w wyniku rozcieńczenia tego syfu. Niestety przypominam, że panowała w tym okresie niżówka i bardzo wysokie temperatury. W końcu nadszedł dzień, w którym od moich klientów zacząłem słyszeć o padniętych rybach. Przykre było to, że w tym okresie od wielu osób słyszałem, że próbowali zgłaszać to i doszukiwać się informacji ze strony związku, o tym co się dzieje na Odrze oraz oczekiwać jakiś działań. Z relacji zaprzyjaźnionych wędkarzy wynikało, że w takich sprawach mają kontaktować się z Wodami Polskimi. Nie mi to oceniać i weryfikować, ale faktem jest, że akurat w tym momencie jeszcze tematu nie było w mediach głównego nurtu, więc chyba wszyscy "odpowiedzialni" liczyli, że zdechłe ryby spłyną do Bałtyku i "tematu nie było". Jestem człowiekiem, który stara się myśleć trzeźwo, nie działać pod wpływem emocji i w miarę możliwości samemu weryfikować prawdziwość docierających do mnie informacji. Dzień 10 sierpnia 2022r był właśnie tym dniem, że musiałem na własne oczy sprawdzić jak to wygląda. Urwałem się z pracy i pojechałem z boleniowym zestawem na swoje sprawdzone miejscówki. Po dotarciu nad wodę pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to bardzo brudna mętna woda i pojedyncze martwe ryby. Było to przed dzień tego jak powoli tematem zaczynały się interesować główne media. Zacząłem jak zwykle od swoich sprawdzonych przynęt i już po chwili wyjąłem pierwszego bolenia, a później kolejne. Rzeka tego dnia "jeszcze żyła" i było widać wiele agresywnych ataków boleni na stada uklei. Żerowały jak zwykle co dawało nadzieję, że jakoś i tym razem Odra obroni się. Nagrałem tego dnia krótki film, który celowo zamieściłem jak już emocje wędkarzy opadały i wracali z wędkami nad rzekę, ale o tym w dalszej części tego posta...


      Z tego co pamiętam byłem akurat przed tym gdy "odrzańska bomba" wybuchła. Odrę zamknięto dla wędkarzy i nie tylko. Ryby w bardzo dużych ilościach zaczęli zbierać wędkarze, którzy organizowali się na poziomie swoich kół wędkarskich oraz przez internet umawiali się na "sprzątanie Odry" z padniętych ryb. Główne krajowe media chwyciły temat, a za nimi czołowi politycy, aby coś ugrać na tej katastrofie. Wtedy zaczęło się całe pasmo spekulacji, "fake news'ów", pojawili się "bohaterowie" oraz innej maści internetowe "gwiazdy", które jak się później okazało chciały chyba wybić się na ogólnokrajowym temacie. Na całe szczęście większość to zwykli wędkarze, którym faktycznie zależało na dobru rzeki, a nie rozgłosie. Im chwała za to. Ja postanowiłem nie udzielać się w internecie w tym czasie, aby z kamerą dla "subów" i wyświetleń z łzami w oczach relacjonować tą katastrofę. Są moim zdaniem sytuacje w życiu, które wymagają bardziej osobistych przemyśleń i nie szukania własnych korzyści. Łowiąc ponad 20lat na Odrze zdawało mi się za oczywiste, że ta katastrofa mnie bardzo mocno dotknęła i chyba nikt nie będzie myślał inaczej. Po raz kolejny z żalem przekonałem się o ludzkiej zawiści i skłonności do hejtu w internecie. Wystarczyło, że publicznie nie udzielałem się szerzej w temacie, a tylko wyrażałem nadzieję, że jeszcze połowimy na Odrze, aby durne trolle odebrały to jako moją obojętność w temacie zatrucia, a nawet to, że niby moim zdaniem "nic się nie stało". Ja tylko z żalem patrzyłem na takich ludzi, bo wiedziałem, że działają pod wpływem emocji i jak wszystko ucichnie będą mogli sobie przypiąć etykiety "hipokryta". Bardzo zastanawiające dla mnie było to, że przy tej "fali śmierci" większość hejterów skupiała się nie na padniętych rybach, a na prowadzonym przeze mnie biznesie. Notorycznie pojawiały się wpisy w temacie tego, że "teraz to sklep upadnie i Zagdański stara się biznes ratować". Tu chyba niestety pojawiła się mentalność, w której chodzi tylko, aby komuś było gorzej, a jakoś sam temat zatrucia był gdzieś z boku. Na szczęście są plusy takiego wylewu hejtu, bo wielu pokazało swoją prawdziwą twarz. O ile anonimowymi się nie przejmuję to osoby, które znam osobiście mocno popisały się. Przykładowo taki jeden "zawodnik" potrafił publicznie napisać w komentarzu, że jestem "jebnięty" łowiąc ryby przed tym gdy Odrę zamknęli, a sam zaraz po otwarciu Odry ruszył nad rzekę z wędką jakby nic się nie stało i pewnie w tym sezonie bez wyrzutów sumienia udowodni brak kręgosłupa moralnego tym, że będzie startował w zawodach okręgowych, które wg terminarza będą odbywać się właśnie na Odrze. Ja bym chyba nie potrafił aż taką hipokryzją się popisać. Mistrzem był inny zawodnik co zrobił na mnie nieudolny donos do kolegi z okręgu, o tym że pojechałem na ryby ów 10 sierpnia. Trochę zbłaźnił się, ale dla niego to norma i da radę z tym żyć dalej. Kto mnie zna osobiście wie, że wcale taki zły człowiek nie jestem, a z hejtu śmieje się i szkoda mi na to czasu. Obserwowałem coraz większy cyrk w okół Odry i powoli zaczynałem rzygać tym wszystkim. Wspominałem o społecznym zbieraniu padniętych ryb, które nagle skończyło się gdy tylko niemcy poinformowali o szkodliwej dla zdrowia i życia ludzi - rtęci. Od tej chwili tylko wyznaczone służby sprzątały Odrę. Ufff dobrze, że to był fejk, bo w przeciwnym razie wielu z "społeczników" mogłoby wylądować w szpitalach, a zresztą to było mało odpowiedzialne, aby zbierać truchła nie wiedząc praktycznie nic co było przyczyną takiego pogromu. Zdrowie najważniejsze. Powstał kult głoszący poglądy, że Odra została zabita na dziesięciolecia i dopiero przyszłe pokolenia będą mogły w niej efektywnie połowić. Tragikomiczne było to, że "youtubery" mocno nakręcali taki pogląd, a o mediach typu TV nie wspominam, bo już dawno wiadomo, że to narzędzia manipulacji. Wracając do filmów na YT. Mi nie zależało na rozgłosie i promocji kanału, poprzez relacjonowanie i nagrywanie tego jak martwe ryby płyną rzeką. Byłem chyba wyjątkiem, bo z tego co zauważyłem wędkarski YT mocno pochwycił też temat i pojawiło się sporo filmów o tym, że to "koniec rzeki", "apokalipsa" itd, itd... Autorzy tych filmów jak później się okazało trochę na wyrost "uśmiercili Odrę". To było "chore", aby publicznie na swoich kanałach wygłaszać takie tezy oraz co gorsze atakować wszystkich, którzy nie skreślali tej rzeki. Był okres, w którym za komentarz typu "na pewno wiele ryb przeżyło" można było dostać wiadro pomyj na głowę i być wyzywanym. Ten kult nie przyjmował, że może być jeszcze nadzieja i wszystko okaże się gdy będzie można wrócić z wędkami. Na kilku kanałach YT autorzy filmów z łzami w oczach przekonywali, że trzeba koniecznie wprowadzić stały zakaz łowienia nawet na lata, aby rybostan się odrodził itd itd. Wyświetlenia się zgadzały, a ilość subów rosła, więc szli dalej tą ścieżką. Nie myśleli co będą robić gdy już temat ucichnie. Odchodząc od "wirtualnego świata" w dalszej części opiszę jak ja i inni wędkowali w czasie "apokalipsy"...

Pierwsza ryba po otwarciu Odry.


    W prawdziwym życiu wyglądało to tak, że ryby uciekały przed "zatrutą wodą" w wszelkie kanały, rzeczki itd. Z bólem serca muszę stwierdzić, że "wędkarze" wykorzystali to bez skrupułów. Doskonałym przykładem jest okoliczny Bóbr, na którym odbyła się prawdziwa rzeźnia jeżeli chodzi o wyniki. Łowili ogromne ilości boleni, sandaczy, sumów, okoni itd. Biedne ryby szukały schronienia, a wpadły z przysłowiowego deszczu pod rynnę. Ja w swoim sklepie co chwilę słyszałem od klientów, o okazałych rybach i niespotykanej ilości brań. Kto był ten wie, że można było w tym okresie spotkać tłumy wędkarzy w tym miejscu. Jestem osobą o dość jasnych poglądach "etyczno wędkarskich" dlatego nie pojechałem ani razu na to "eldorado", bo nie podchodzę do wędkarstwa w sposób, że "wynik za wszelką cenę" jak jakiś dzieciak. O ile na Bobrze to gnębili ryby ci z wędkami, to na mniej uczęszczanych miejscach mięsiarze mieli swoiste żniwa. Doskonałym przykładem jest relacja od kolegi, który był w czasie "odrzańskiego pomoru" zobaczyć na ujście małej rzeczki Gryżynka, gdzie ryba też szukała schronienia, a zamiast tego ów znajomy spotkał dwóch "szarpakowców" co za plecy targali wszystko co skumulowało się przy ujściu ów rzeczki. Wyjęli i leszcze, i sumy, i sandacze itd... i to z czystym sumieniem bo "ryby i tak by zdechły". Z tego co wiem z pewnego źródła, na Obrzycy przy m. Cigacice działy się podobne historie. Nie wiem co by musiało się wydarzyć, aby w kraju było trochę inne podejście do przyrody i wędkarstwa....

    Dobra zdechłe ryby pozbierane lub spłynęły z nurtem rzeki i co dalej? W TV wielka polityka i przepychanki, a to tylko mydlenie oczu dla mas społecznych. Skupie się bardziej na tym co działo się w środowisku wędkarskim. Wprowadzono zakaz łowienia na Odrze pomimo jasnych komunikatów, że zagrożenia dla ludzi żadnego nie ma. Spoko jak zakaz to trudno poszukałem innych wód, a w tym czasie klienci łowiący na "dzikusa" na Odrze chwalili się bardzo dobrymi wynikami (oczywiście wielu z nich zostało pogonionych z nad wody przez służby). Czyli już dostawałem sygnały, że jednak prawdopodobnie miałem rację i z śmiercią Odry na DEKADY mocno przesadzono i urządzono sobie cyrk. Wróćmy na tym etapie do co niektórych youtuberów. Cholera coś im się w głowie przestawiło, bo zaczęli powoli zmieniać narrację i jakoś coraz śmielej mówić o tym, że jeszcze wrócimy z wędkami nad Odrę i coś połowimy. Hmmm... najpierw gnoić każdego kto tak uważał od początku, aby nagle jakoś zapomnieć o tym? Trzeba na prawdę być dwulicowym, aby odpierniczać takie akcje. Szczytem hipokryzji było to, że wielu takich "obrońców rzeki" z premedytacją zaczęło łowić jeszcze w okresie zamknięcia Odry dla wędkarzy. Mocno rozbawiła mnie sytuacja gdy zezwolono łowić na Odrze powyżej jak i poniżej, a w Lubuskim jak na złość zakaz zostawili do końca września (jaja jak u Barei). Ja cierpliwie wytrzymałem do 1 października i wystarczy zajrzeć na mój kanał na YT, aby przekonać się, że trochę ryb się połowiło, nawet nie otrułem się gdy zabrałem jednego szczupaka do zjedzenia...

    Zalałem się łzami śmiechu i żalu gdy zobaczyłem na YT, że "gwiazdy" uśmiercające rzekę ruszyli na ryby zaraz po otwarciu Odry...

    Reasumując bardzo mocno zabolało mnie to, że tyle ton ryb zginęło i wkurzyło to, że tak jak podejrzewałem sprawę "zamieciono pod dywan" i żadnych winnych, którzy ponieśli by karę nie znaleziono. Niestety żyjemy w dzikim kraju gdzie jeden drugiemu rzucił by się do gardła z byle powodu, ale gdy trzeba zająć się ważnymi sprawami to wszyscy cicho. Niestety za wiele osób w moim odczuciu "wybiło się" dzięki tej katastrofie ekologicznej i zyskało rozgłos. Na szczęście ryby w Odrze przeżyły, a hejterzy mogą mnie pocałować sami wiecie gdzie ;) Życzeń było dużo, aby mi firma upadła z powodu zatrucia Odry i mniejszej liczby klientów, a jak na razie nadal stawiam z bratem na rozwój naszego biznesu...

pozdro