Ostatnio korzystając z kilku dni wolnego pojechałem z córką w odwiedziny do mojej matki, która mieszka w m. Lubięcin. Oczywiście zabrałem ze sobą wędkę na okonie i pudełko z paprochami. Drugiego dnia wizyty udało mi się zostawić dziecko z babcią na te kilka godzin, a samemu wyskoczyć ze spinningiem nad okoliczne jezioro "Lubięcin Wielkie" i sprawdzić czy okonie już gryzą. Stan wody na jeziorku był wyjątkowo wysoki i część kładek była prawie na równi z taflą wody. Ten akwen jest otoczony szerokim pasem trzcinowisk i łowić można tylko z wielu drewnianych pomostów, które często są w opłakanym stanie. Zacząłem łowić od miejscowości Chełmek i przesuwałem się w stronę płytkiej zatoki. Przy brzegach było sporo drobnicy takich gatunków jak wzdręgi, słonecznice i różanki. Niestety nie zaobserwowałem żadnych ataków drapieżników. Łowiłem na paproszki na 2 i 4g główkach w najpopularniejszych kolorkach z bardzo miernymi efektami. Najwyraźniej przyroda nie obudziła się w pełnie po zimie, a okonie miały nadal tarło i nie chciały żerować lub znajdowały się na głębszej wodzie dalej od brzegu. Czyli poza moim zasięgiem. Po godzinie łowienia udało mi się jakimś fartem wydłubać małego szczupaczka z trzcinowisk, a pod koniec łowienia wyjąć jedynego okonia wyprawy, który był bardzo małych rozmiarów. Wędkarstwo to takie hobby, w którym trzeba liczyć się z mniej udanymi połowami. Ja i tak jestem zadowolony z tych kilku godzin spędzonych nad wodą. Ryby nie brały, a ja i tak wrócę jeszcze kiedyś nad tą wodę, bo wierzę, że pływają w niej okazy okoni i szczupaków, a może nawet sandaczy. Z niecierpliwością czekam na koniec okresu ochronnego dla bolenia, bo to obok klenia moja ulubiona ryba do łowienia.
...
|
Mały szczupak natychmiast wrócił do wody. |
|
Jezioro Lubięcin Wielkie od strony m. Chełmek. |
|
Jezioro Lubięcin Wielkie od strony m. Lubięcin. |
|
Było kilka takich kładek, na które nie zaryzykowałem wejścia ;) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz