...
Pierwszy żarłoczny sandaczyk - szkoda, że nie wymiarowy. |
Słońce coraz wyżej, a ja nadal obławiam klatki z nadzieją na jakiegoś szczupaka. Odra dała mi szczupaka co prawda, ale podobnie jak sandaczowi. Brakowało mu około 10cm do wymiaru. Małe rybki mnie najwyraźniej dziś prześladowały, a ja nie miałem na to żadnego wpływu. Liczyłem, że już swoją pulę "niewymiarków" wyczerpałem tego dnia i teraz to na pewno coś konkretnego mi weźmie. Myliłem się i w opadzie w warkoczu poczułem podwójne pstryknięcie, które w porę zaciąłem, a tu koń by się uśmiał, bo kolejny mały sandaczyk...
...
Maluchy strasznie mnie wkurzały. |
Tego już było za dużo, na moje nerwy, a że słonce wysoko i upał. Postanowiłem uratować się jakimś okoniem, aby nie było śmiechu ze mnie, bo jako mistrz okręgu nie powinienem zerować na takich zawodach. Głęboki "kąt" z jakimiś patykami na dnie, a ja w dłoni mam delikatną wędkę, a za przynętę twister z podwójnym ogonkiem na 4g główce. Kilkanaście minut takiego łowienia i wyjąłem okonia długości 27cm, który okazał się jedyną moją rybą. Koledzy też mieli ciężko tego dnia, bo z tak mizernym wynikiem i tak zająłem pierwsze miejsce i zdobyłem tytuł mistrza klubu w tym roku. Za tydzień mam ostatnie zawody okręgowe, na których muszę mocno sprężyć się i nie liczyć, że jeden okoń może coś mi dać. Co ciekawe w okręgu w klasyfikacji Grand Prix prowadzę i w najgorszym wypadku mogę zająć ostatecznie 3 miejsce nawet jakbym nic nie złowił. Tyle komfortu przed ostatnią imprezą spinningową...
...
Tym okoniem uratowałem dziś honor. |
"mistrz" |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz