poniedziałek, 14 listopada 2016

Nowosolska odra, dużo urwanych przynęt i na koniec ułamana szczytówka od wędki...

Po wczorajszym łowieniu na odrze w Nowej Soli. Jestem jednak skłonny, aby sezon powoli zakańczać. Niska temperatura, podwyższony stan wody i nieznany odcinek rzeki. Te czynniki nie rokowały dobrych wyników wędkarskich. Rozpocząłem łowienie przy ujściu portu. Później obłowiłem ostrogi w górę od mostu drogowego. Mocno kombinowałem z różnymi przynętami i technikami prowadzenia. Brak brań zmusił mnie do coraz to ryzykowniejszych rzutów. Myślałem, że sandacze skryły się przy samych zalanych szczytach główek, przy samym dnie. W takich miejscach bardzo łatwo o zaczep, ale jak powiedział kiedyś jeden znany spinningista "łowimy przecież na główki z ołowiu, a nie złota". Muszę przyznać, że ten wypad był rekordowy pod względem ilości urwanych przynęt. Kilkanaście drogocennych gum z główkami dżigowymi, odra zabrała na zawsze. W głowie nie mieści mi się, że nie doczekałem się nawet jednego delikatnego sandaczowego skubnięcia lub jakiegoś podejrzenia brania. Na koniec łowienia i przy kolejnym zaczepie... Jakby tego było mało. Położyłem niefortunnie tak wędkę na kamieniach, że podczas urywania plecionki ułamałem szczytówkę. Sytuacja taka, że na myśl przyszło mi tylko jedno słowo "AMATOR". Ten kij był ze mną od prawie 10 lat i myślę, że jeszcze połowie na niego, bo wkleję nową przelotkę szczytową. Podsumowując bardzo "nawku*wiałem" się nad wodą i dopóki nie ociepli się i woda trochę nie spadnie. Wolę zostać w domowym zaciszu i powoli podsumowywać sezon wędkarski 2016 :)
...
Nowosolska odrzańska opaska.
Na koniec złamałem szczytówkę od mojej ukochanej wędki.

niedziela, 13 listopada 2016

Dwa krótkie wypady na odrę w Krępie i 3 małe sandacze.

Ostatnio zaliczyłem dwa bardzo krótkie wypady na odrę nieopodal miejscowości krępa. Pierwszy był z wieczora. Dwie godziny nad wodą przed zapadnięciem zmroku. Przyniosły mi kilka delikatnych skubnięć i jednego małego sandacza na brzegu. Tej jesieni łowię sandacze na gumki Cannibal w jaskrawym kolorze. Brania miałem przy samych kamieniach na szczycie ostrogi. Dwa dni później wróciłem na te ostrogi. Tym razem łowienie rozpocząłem z rana i muszę przyznać, że nieźle zmarzłem, a przez pierwszą godzinę łowienia musiałem co jakiś czas pozbywać się lodu z przelotek. Później trochę ociepliło się i w ciągu tych 4 godzin łowienia, wyjąłem 2 małe sandacze, które w ogóle mnie nie ucieszyły, bo liczyłem jednak, że o tej porze roku będę większe rybki łowił. Dni są coraz zimniejsze, a rybę złowić trudniej. Jeszcze kilka razy pewnie wybiorę się na sandacze w tym roku, więc nadal jest nadzieja na jakąś fajną rybę ;)
....
Maleństwa biorą tej jesieni.
Czuć już zimę w powietrzu.

czwartek, 10 listopada 2016

Mój pierwszy artykuł na stronie www.wedkarstwozielonagora.pl

Ostatnio dostałem propozycję, aby co jakiś czas napisać artykuł na stronę skierowaną dla wędkarzy łowiących w okolicach Zielonej Góry. W pierwszym moim tekście, skupiłem się na próbie zachęcenia czytelników do startu w zawodach spinningowych. Z czasem może rozkręcę się i postaram podobnie jak na blogu, opisać bez ściemy jak łowię i czym jest dla mnie wędkarstwo spinningowe. Zapraszam na stronę www.wedkarstwozielonagora.pl :)

...

www.wedkarstwozielonagora.pl

niedziela, 6 listopada 2016

Nieudane manewry Odra - Ciemnice

Piękna złota jesień i niedzielny wypad na bardzo fajne główki w okolicach jednego z odrzańskich starorzeczy. Wraz z kolegą nie przewidzieliśmy, że w taką pogodę odra może być "oblężona". Po dojechaniu na łowisko. Stwierdziliśmy, że musimy jednak poszukać innego miejsca, bo prawie wszystkie najlepsze główki są pozajmowane. Po kilkunastominutowym łowieniu na jednej wolnej ostrodze. Zdecydowaliśmy się pojechać w okolicę drugiego trudniej dostępnego starorzecza. Kolega ruszył na starą odrę, a ja zrobiłem sobie około 3km spacerek na odrę. Chciałem spróbować swoich sił na główkach w okolicach ujścia starorzecza, a zwłaszcza na tej skrajnej. Niestety po dotarciu w zaplanowane miejsce. Ujrzałem czerwone seicento zaparkowane przy ów główce. Musiałem popróbować na mniej atrakcyjnych główkach w dół rzeki. Więcej chodziłem i przedzierałem się przez odrzańską "dżunglę" niż faktycznie łowiłem. Tego dnia doczekałem się tylko jednego takiego około 2kg sandacza, który spiął się mi przy samym brzegu. Przez całe łowienie tylko raz miałem kontakt z rybą. Dzień bardzo fatalny, a post pisany tylko dla zasady :) Tym razem mi nie poszło i jawnie przyznaję się do tego :)
...

sobota, 5 listopada 2016

Wczoraj nie brały i tyle... tylko jeden szczupak na odrze Pomorsko.

Wczoraj koło 6 godzin spędziłem na odrze i muszę napisać, że ewidentnie nie brały lub zapomniałem jak się łowi. Woda trochę spadła, a pogoda dopisała. Zdawałoby się, że sandacze będą gryzły i na pewno coś fajnego złowię. To "na pewno" chyba mnie zgubiło i odra po raz kolejny pokazała, że potrafi być kapryśna i surowa dla spinningisty. O świcie poszedłem najpierw na główkę "pod wysokim napięciem" gdzie miałem wyniki kilka dni temu. W wielkim skupieniu obławiałem klatkę centymetr po centymetrze, na mojego ulubionego Cannibala w wściekłym kolorze. Przy szczycie ostrogi i w warkoczu nie miałem żadnego brania. Dopiero rzuty daleko w klatkę na spokojniejszą wodę przyniosły mi kilka delikatnych "skubnięć", z których tylko jedno zaciąłem tak, że poczułem chwilę rybę na kiju i spadła. Koło 9 godziny i kilka ostróg dalej zaciąłem szczupaka w warkoczu, który był jedyną rybą wczoraj. Autentycznie nie miałem później aż do 13 godziny żadnego już brania. Woda wydawała się martwa, a ja mocno zmęczony i znużony takim łowieniem. Próbowałem wszelkich "trików", aby skusić do brania choćby małego sandaczyka. Niestety, albo jestem bardzo słabym wędkarzem, albo ryby po prostu nie żerowały lub zaszyły się w trudniej dostępnych od obłowienia z brzegu miejscach. Całe szczęście, że chociaż na zero nie skończyłem. Dzień był co prawda gorszy, ale mam jeszcze przecież prawie dwa miesiące w tym roku, aby upolować dużego sandacza. Zachęcam do regularnych odwiedzin mojego bloga wędkarskiego ;)
p.s. rybce zwróciłem wolność :)
...
Szczupak na pocieszenie.
Tego dnia nawet moje "killery" nie pomogły.
Odra jesienną porą - jeszcze tam wróce

środa, 2 listopada 2016

1 listopada - Nie dla mnie szlajanie się po cmentarzach - Sandacz i boleń odra m. Milsko.

Dla większości osób 1 listopada był dniem: zniczy, kwiatów, korków i jeszcze paru innych spraw mało związanych z pamięcią o osobach zmarłych. Ja w tym cyrku nie brałem udziału, bo najzwyklej w świecie uważam, że to dzień kiczu i obłudy. Wolałem pojechać sobie na kilka godzin nad odrę w pobliżu miejscowości Milsko. Wiele lat temu lubiłem łowić na płytkich ostrogach w górę rzeki. Gdzie jako dzieciakowi trafiały mi się kapitalne bolenie. Wczoraj upatrzyłem sobie głębsze ostrogi na zakręcie, na których moim zdaniem powinienem mieć dużą szansę złowić sandacza. Kobieta wysadziła mnie na promie i pojechała z dzieckiem do teściowej, a ja ruszyłem w górę rzeki na ciekawe ostrogi. Łowienie rozpocząłem od ostatniej "normalnej" ostrogi, za którą są już bardzo płytkie i nieciekawe dla mnie ostrogi, o tej porze roku. W mojej głowie spinningisty narodziła się teoria, że pewnie drobnica opuściła bardzo płytkie piaszczyste klatki i przeniosła się w głębsze miejsce ze spokojną wodą, a za nią drapieżniki. Pierwsza taka głębsza klatka była wg moich "teorii" miejscem grupowania drobnicy jesienią i żerowiskiem dla sandaczy.
Seledynowy Cannibal był tym razem uzbrojony w lżejszą 10 gramową główkę, bo płycej i chciałem poszukać ryb też na spokojniejszej wodzie. Kilka rzutów i mam pierwsze delikatne "pstryknięcie" podczas opadu gumy w klatce. Później jeszcze kilka brań, których autentycznie nie mogłem zaciąć. Wiedziałem już, że ryby tam są i moje teorie okazały się słuszne. Rzut daleko w nurt wzdłuż główki, odczekanie paru sekund, aby przynęta opadła i powolne ściąganie wg zasady, że przynęta musi po poderwaniu i opadzie, dotknąć dna. W opadzie poczułem stanowcze branie i tym razem ryba zawisła na haku. Po chwilowym holu wyjąłem sandacza długości 66cm. Zrobiłem szybką fotkę i zwróciłem rybie wolność, bo nie jestem wędkarzem, który zabiera wszystko co złowi do domu. Połowiłem jeszcze chwilę na tej ostrodze, co skutkowało urwaniem kilku cennych przynęt. W tym ostatniej sztuki mojego szczęśliwego Cannibala w jaskrawym kolorze. Dalej łowiłem na białego z czarnym grzbietem.
...
.
Sandacz długości 66cm
Główkę niżej złowiłem na gumę bolenia długości 65cm, który wziął w opadzie jak sandacz. Bardzo ucieszył mnie ten przyłów. Na białą gumę z czarnym grzbietem w średnim rozmiarze nie było żadnego brania, a ja postanowiłem spróbować na największy kaliber z serii gum Cannibal. Rzut w klatkę i powolne ściąganie, aż tu nagle jakby przynęta wlazła w zaczep. Chwilę postałem z wygiętą w pałąk wędką, a tu akcja jak w jakimś filmie, bo "zaczep ożył"!!! Autentycznie pomimo dokręconego prawie na maksa hamulca w kołowrotku, rybie udało się wybrać kilkanaście metrów plecionki i zrobić przy powierzchni kocioł na wodzie, po którym zobaczyłem jak machnęła mi płetwą "na do widzenia". Wąsaty król rzeki spadł mi z haka, zostawiając mnie bardzo poruszonego całym zdarzeniem, na brzegu. Mogła być ryba sezonu, a zamiast tego został tylko kawał plecionki umazanej śluzem i trochę zsunięta z haka duża guma na 14g główce dżigowej. Hmmm dawno nie miałem takiej jazdy nad wodą... Później nie miałem już żadnych brań i wróciłem do domu. Boleń został oczywiście tak jak sandacza. Wypuszczony z powrotem do wody. 
....
Boleń 65cm - jesienny przyłów na gumę.