sobota, 31 grudnia 2016

WKS Rapa Zielona Góra - Zaproszenie do wstąpienia w szeregi klubu spinningowego

Witam!
Uprzejmie informuję, że dnia 5.02.2017r w sali konferencyjnej Z. O. PZW na ulicy Głowackiego 9 w Zielonej Górze. Odbędzie się zebranie sprawozdawczo-wyborcze "Wędkarskiego Klubu Sportowego Rapa Zielona Góra", którego rozpoczęcie jest planowane na godzinę 13:00. Podczas zebrania zostaną poruszone wszelkie zagadnienia związane z działalnością klubu w roku 2016 oraz podjęte zostaną uchwały dotyczące działań w roku 2017 z przyjęciem terminarza zawodów w klubie.
Klub "WKS Rapa Zielona Góra" jest jedną z najstarszych tego typu organizacji w Polskim Związku Wędkarskim, której początki działalności sięgają roku 1993. Obecnie w szeregach klubu można spotkać doskonałych wędkarzy spinningowych, którzy zdobywali czołowe lokaty na zawodach wędkarskich rangi okręgowej i krajowej oraz pasjonatów wędkarstwa spinningowego, którzy wolą jednak wędkowanie rekreacyjne. Przez wszystkie lata działalności, panuje bardzo przyjemna atmosfera w klubie, która oparta jest na wymianie doświadczeń wędkarskich między członkami oraz zachowaniu ducha zdrowej sportowej rywalizacji podczas startu na zawodach spinningowych. W szeregach naszego klubu można poszerzać swoją wiedzę w dziedzinie wędkarstwa spinningowego oraz startować w barwach klubowych na zawodach różnej rangi.
Serdecznie zapraszamy wszystkich chętnych do wstąpienia w nasze szeregi, aby przyszli na ów zebranie sprawozdawczo-wyborcze, podczas którego będzie można uzyskać wszelkich informacji związanych z członkostwem. Ewentualnie można kontaktować się z nami poprzez e-mail: polski.wedkarz1@gmail.com lub tel: 723-898-695
Pozdrawiam
.

piątek, 30 grudnia 2016

Podsumowanie sezonu 2016

W tym poście postaram się opisać jak minął mi sezon wędkarski 2016. Był to rok bardzo przeciętny i niestety nie mogę pochwalić się zbyt wieloma okazami, a wynikało to z tego, że jednak nie miałem zbyt wielu okazji na dłuższe lub dalsze wypady wędkarskie. Skupiłem się na pobliskich wodach i raczej krótkich wyprawach wędkarskich. Sportowo rok wypadł zdecydowanie lepiej, bo zdecydowaną przewagą punktową zdobyłem Mistrzostwo Okręgu zielonogórskiego, wygrałem klasyfikację Grand Prix Okręgu i zdobyłem także mistrzostwo w moim klubie WKS Rapa Zielona Góra. Liczę, że w roku 2017 uda mi się poprawić wyniki i utrzymać się na obecnym poziomie jeżeli chodzi o wyniki na zawodach.
...
Styczeń 2016 - Rok rozpocząłem od prób przekonania się do łowienia pstrągów. Pierwszy wypad na "kropkowańce" zakończył się kompletnym fiaskiem, bo rzeka Pliszka zamarzła, a drugi późniejszy wypad na rzekę Bóbr w okolicach miejscowości Szprotawa przyniósł mi jednego pstrążka potokowego. Więcej już na pstrągi nie pojechałem. Po dłuższej przerwie od wędkarstwa przyszła pora, aby wyposażyć się w nowy sprzęt wędkarski. Na Allegro zamówiłem sobie wędkę Shimano Catana DX 2,7m do 11g oraz kołowrotek Ryobi Ecusima 4000. Na taki zestaw łowiłem cały rok i jestem bardzo zadowolony. W styczniu pojechałem kilka razy na lód i bardzo mile zaskoczyłem się potężnymi okoniami z tzw. Cegielni w Zielonej Górze. Jak przyszło ocieplenie ruszyłem do portu w m. Cigacice gdzie też wyjąłem kilka fajnych garbusów na paprochy oraz zaliczyłem przyłowy w postaci białorybu i małych sandaczyków. W sumie w tym miesiącu pojechałem nad wodę 5 razy i złowiłem w sumie: 1 szczupaczek, 58 okoni, 3 małe bolenie, 4 sandaczyki i 1 pstrąga potokowego. Wszystkim rybą zwróciłem wolność, a gatunki będące pod ochroną połasiły się na malutkie okoniowe paprochy, więc nie miałem żadnego wpływu na taki przyłów.
.

.
.
Luty 2016 - Ten miesiąc upłynął mi na biczowaniu portu małymi gumkami. Co dało efekt w postaci czasami fajnych okoni. Moimi ulubionymi przynętami na tej wodzie były dwuogonowe małe twisterki firmy Mann's tzw. "portki". Kolory motooil z brokatem oraz żółte okazały się najskuteczniejsze. Próbowałem zabrać się także za robienie woblerów, ale niestety nie udało się moich planów wcielić w życie,bo byłem bardzo zajęty sprawami osobistymi i zawodowymi. W lutym byłem na rybach tylko 3 razy i złowiłem w sumie 12 okoni i jednego sandaczyka. 
.
.
Marzec 2016 - Wysoka woda na odrze, zimno i cienki lód na większości zbiorników. Nic dziwnego, że prawie cały miesiąc spędziłem w domu na próbach strugania woblerów oraz tylko dwa razy pojechałem nad wodę z wędką. Te dwa wypady wędkarskie w marcu odbyły się oczywiście do portu w Cigacicach. Gdzie złowiłem tylko 4 okonie i 3 małe sandaczyki. Bardzo słaby miesiąc podczas, którego zrobiłem przegląd wśród pudełek spinningowych, bo czekałem niecierpliwie na rozpoczęcie właściwego sezonu wędkarskiego. Zdjęcia moich przynęt zamieściłem na tym blogu.
.
.
Kwiecień 2016 - Pierwsze drobne zakupy w sklepach wędkarskich oraz nieśmiałe wypady na odrę i jezioro w m. Lubięcin. Z racji tego, że bolenie, szczupaki i sandacze mają okres ochronny. To pozostały mi okonie i ewentualnie klenie oraz jazie, których w tym miesiącu i tak nie złowiłem. Był to miesiąc przygotowywania się do 1 maja czyli rozpoczęcia sezonu boleniowego i pierwszych zawodów spinningowych w moim okręgu. Wędkować w kwietniu pojechałem nad wodę 6 razy i złowiłem tylko 7 okoni oraz po jednym małym boleniu, szczupaku i sandaczyku, które wzięły na malutkie przynęty podczas uganiania się za okoniami. Ciekawostką było złowienie przeze mnie karpika na łowisku "dzika ochla" w Zielonej Górze.
.
.
Maj 2016 - Można łowić bolenie i szczupaki. Pierwszego maja wystartowałem w zawodach Puchar Ziemi Lubuskiej gdzie złowiłem fajnego prawie 70cm bolenia, który dał mi ostatecznie 6 miejsce. W klubie także odbyły się zawody, które tym razem wygrałem. W tym miesiącu bardzo sprawnie wychodziło mi łowienie boleni oraz mogę pochwalić się kilkoma fajnymi kleniami (powyżej 40cm). Na bolenie okazały się bardzo skuteczne woblery firmy "siek-m" oraz "hunter". Klenie łowiłem na wobler "horn" firmy Hunter. Na ryby pojechałem 7 razy (w tym 2 zawody), a złowiłem w sumie 9 boleni, 3 klenie, 5 okoni oraz jednego szczupaczka. 
.
.
Czerwiec 2016 - Sandaczowe nocki są tym co na prawdę lubię. Szkoda tylko, że nocami łowiłem głównie bolenie, a sandacze trafiały się sporadycznie. Po raz kolejny diabelnie skuteczne okazały się nocą woblery firmy Gloog model Nike, u których trzeba niestety podklejać stery, bo są licho fabrycznie przymocowane. Czerwiec dał mi pięknego 86cm sandacza, którego złowiłem nocą przy ujściu portu w m. Cigacice. Dodatkowo podczas kleniowego łowienia udało mi się wyholować sumka długości 85cm na żyłkę 0,14mm. W tym miesiącu na odrze w m. Radnica odbyły się drugie zawody okręgowe, na których uplasowałem się na 5 miejscu. Złowiłem wtedy jazia, okonia i bolenia. Zaliczyłem w tym miesiącu 8 wypadów wędkarskich (w tym 1 zawody), a złowiłem w sumie: 1 sum, 15 okoni, 4 bolenie, 4 sandacze, 1 jaź.
.
.
Lipiec 2016 - Bolenie i klenie gryzły średnio. W lipcu miałem w planach zapolować na sumy, ale niestety nie znalazłem na to czasu. Skupiłem się tradycyjnie na kleniach i boleniach. Wystartowałem na kolejnych zawodach zaliczanych do Grand Prix okręgu i Mistrzostw Okręgu. Złowiłem prawie 70cm bolenia i klenia, które dały mi 2 miejsce w zawodach. Umocniłem się dodatkowo na pozycji lidera w klasyfikacji GP i MO. Kilka spinningowych nocek nie przyniosło mi ciekawych ryb. Byłem na rybach 5 razy i złowiłem w sumie: 8 okoni, 1 szczupak, 1 sandacz, 4 bolenie i 4 klenie. 
.
.
Sierpień 2016 - Miesiąc boleni i zawodów wędkarskich "Puchar Wiceprezesa ds. sportu". Na zawodach spinningowych wyjąłem dwa bolenie, co dało mi 4 miejsce w zawodach i zwycięstwo w klasyfikacji o Mistrzostwo Okręgu. Prywatnie miałem czas tylko na krótkie wypady wędkarskie bez jakiś spektakularnych wyników. W sierpniu byłem 5 razy na rybach (w tym 1 zawody) z wynikiem: 10 okoni, 1 sandacz, 6 boleni.
.
.
Wrzesień 2016 - Początek jesieni i częstsze brania szczupaków oraz wygłodniałych boleni. Dwie ostatnie imprezy okręgowe przyniosły mi 14 miejsce w Krośnie Odrzańskim gdzie złowiłem bolka i 3 okonie oraz wysokie drugie miejsce w m. Brody gdzie złowiłem dwa szczupaki i okonia. Po zawodach "zakończenie sezonu" było jasne, że zwyciężyłem w klasyfikacji Grand Prix Okręgu. Zawody o Mistrzostwo Klubu też wygrałem. Na moim blogu są obszerne relacje z zawodów i moich wypraw wędkarskich, więc w tym poście nie będę zagłębiał się w szczegóły. We wrześniu byłem na rybach 8 razy (w tym 3 zawody) złowiłem w sumie: 53 okonie, 14 szczupaków, 7 boleni, 2 sandacze.
.
.
Październik 2016 - Wyjazd na 3 dniowe Mistrzostwa Polski w wędkarstwie spinningowym, które odbyły się na Zalewie Zegrzyńskim, na których zająłem odległe miejsce oraz zawody "Masters", na których odebrałem nagrody za zwycięstwo w Grand Prix. Prywatnie uganiałem się za sandaczami, których złowiłem kilka sztuk oraz jednego fajnego 78cm szczupaka. Bardzo mocno przekonałem się do gum "cannibal" firmy Savage Gear, a zwłaszcza koloru "green tiger". Na rybach byłem 11 razy (w tym 4 dni zawody), a złowiłem w sumie: 27 okoni, 3 sandacze, 3 szczupaki.
.
.
Listopad 2016r - Końcówka sezonu okupiona kilkoma sandaczami, bolkiem i przegraną walką z sumem. Chwiejna pogoda sprawiała, że łowienie nie było zbyt komfortowe, a wyniki raczej słabe. W połowie miesiąca zakończyłem łowienie tym, że przez własną nieuwagę ułamałem szczytówkę od wędki. Na ryby pojechałem 6 razy i złowiłem: 1 boleń, 1 szczupak, 4 sandacze. 
.
.
Grudzień 2016 - Z powodów osobistych i pogody zakończyłem sezon i pojechałem tylko raz na chwilę do portu w Cigacicach. Większość portu była zamarznięta, a ja nic nie złowiłem. Opłaciłem już kartę wędkarską na 2017r.
...............................................
PODSUMOWUJĄC:
W roku 2016 byłem na 67 wypadach wędkarskich, z których 12 to były starty w zawodach spinningowych. Prywatne wypady wędkarskie to głównie kilkugodzinne ucieczki nad wodę po lub przed pracą. Skupiłem się na pobliskich bardzo mocno przełowionych wodach. Wyniki podczas łowienia rekreacyjnego dają dużo do życzenia, a jeżeli chodzi o starty w zawodach. To nie mogę narzekać, bo Mistrzostwo Okręgu, zwycięstwo w Grand Prix Okręgu i Mistrzostwo w klubie. Złowiłem w ciągu roku w sumie (wszystkie ryby, niezależnie od wymiaru i okresu ochronnego): 
- okoń 199 szt
- karp 1 szt
- sum 1 szt
- jaź 1 szt
- boleń 35 szt
- sandacz 24 szt
- kleń 7 szt
- szczupak 32 szt
- pstrąg potokowy 1 szt

Ten rok był strasznie mizerny dla mnie i mam nadzieję, że za rok lepiej wypadnę ;)

wtorek, 20 grudnia 2016

Rozprostowanie kości w porcie, w m. Cigacice.

Generalnie z powodu natłoku spraw osobistych, o których nie wypada pisać na blogu. Sezon 2016 można przyjąć, że zakończyłem. Przedwczoraj jednak miałem kilka godzin luzu i postanowiłem przejechać się do portu w miejscowości Cigacice, aby "rozprostować kości" i ewentualnie złowić jakiegoś okonka. Jedna wędka i kilka pudełek z małymi gumkami. To był mój cały wędkarski ekwipunek na ten dzień. Po przyjechaniu na łowisku. Moim oczom ukazał się niezbyt ciekawy widok. Port w dużym stopniu był pokryty cienką warstwą lodu, która uniemożliwiała spinningowanie. Do łowienia został mi tylko wąski pas wody wzdłuż rampy. Zaraz za rampą, spotkałem spławikowca, który nie miał jeszcze żadnego brania, a na samej rampie przed zacumowanymi łódkami stał spinningista, który też nie doczekał się brania. Przez ponad godzinę połowiłem na małe gumki, bez efektów, a na wodzie nie zaobserwowałem w tym czasie żadnych oznak żerowania drapieżników. Przemyślałem sobie chociaż parę spraw w spokoju i to było dla mnie najważniejsze. Stan odry jest nadal podwyższony, a wędkarzy nie widać. Może wraz z nowym rokiem uda mi się chociaż kilka razy pojechać na pstrągi i pochwalić się jakąś fajną kropkowaną rybką na łamach mojego bloga wędkarskiego.
p.s. na załączonym zdjęciu nie widać lodu, bo używam słabej jakości sprzętu do fotografowania :)
.
 

poniedziałek, 14 listopada 2016

Nowosolska odra, dużo urwanych przynęt i na koniec ułamana szczytówka od wędki...

Po wczorajszym łowieniu na odrze w Nowej Soli. Jestem jednak skłonny, aby sezon powoli zakańczać. Niska temperatura, podwyższony stan wody i nieznany odcinek rzeki. Te czynniki nie rokowały dobrych wyników wędkarskich. Rozpocząłem łowienie przy ujściu portu. Później obłowiłem ostrogi w górę od mostu drogowego. Mocno kombinowałem z różnymi przynętami i technikami prowadzenia. Brak brań zmusił mnie do coraz to ryzykowniejszych rzutów. Myślałem, że sandacze skryły się przy samych zalanych szczytach główek, przy samym dnie. W takich miejscach bardzo łatwo o zaczep, ale jak powiedział kiedyś jeden znany spinningista "łowimy przecież na główki z ołowiu, a nie złota". Muszę przyznać, że ten wypad był rekordowy pod względem ilości urwanych przynęt. Kilkanaście drogocennych gum z główkami dżigowymi, odra zabrała na zawsze. W głowie nie mieści mi się, że nie doczekałem się nawet jednego delikatnego sandaczowego skubnięcia lub jakiegoś podejrzenia brania. Na koniec łowienia i przy kolejnym zaczepie... Jakby tego było mało. Położyłem niefortunnie tak wędkę na kamieniach, że podczas urywania plecionki ułamałem szczytówkę. Sytuacja taka, że na myśl przyszło mi tylko jedno słowo "AMATOR". Ten kij był ze mną od prawie 10 lat i myślę, że jeszcze połowie na niego, bo wkleję nową przelotkę szczytową. Podsumowując bardzo "nawku*wiałem" się nad wodą i dopóki nie ociepli się i woda trochę nie spadnie. Wolę zostać w domowym zaciszu i powoli podsumowywać sezon wędkarski 2016 :)
...
Nowosolska odrzańska opaska.
Na koniec złamałem szczytówkę od mojej ukochanej wędki.

niedziela, 13 listopada 2016

Dwa krótkie wypady na odrę w Krępie i 3 małe sandacze.

Ostatnio zaliczyłem dwa bardzo krótkie wypady na odrę nieopodal miejscowości krępa. Pierwszy był z wieczora. Dwie godziny nad wodą przed zapadnięciem zmroku. Przyniosły mi kilka delikatnych skubnięć i jednego małego sandacza na brzegu. Tej jesieni łowię sandacze na gumki Cannibal w jaskrawym kolorze. Brania miałem przy samych kamieniach na szczycie ostrogi. Dwa dni później wróciłem na te ostrogi. Tym razem łowienie rozpocząłem z rana i muszę przyznać, że nieźle zmarzłem, a przez pierwszą godzinę łowienia musiałem co jakiś czas pozbywać się lodu z przelotek. Później trochę ociepliło się i w ciągu tych 4 godzin łowienia, wyjąłem 2 małe sandacze, które w ogóle mnie nie ucieszyły, bo liczyłem jednak, że o tej porze roku będę większe rybki łowił. Dni są coraz zimniejsze, a rybę złowić trudniej. Jeszcze kilka razy pewnie wybiorę się na sandacze w tym roku, więc nadal jest nadzieja na jakąś fajną rybę ;)
....
Maleństwa biorą tej jesieni.
Czuć już zimę w powietrzu.

czwartek, 10 listopada 2016

Mój pierwszy artykuł na stronie www.wedkarstwozielonagora.pl

Ostatnio dostałem propozycję, aby co jakiś czas napisać artykuł na stronę skierowaną dla wędkarzy łowiących w okolicach Zielonej Góry. W pierwszym moim tekście, skupiłem się na próbie zachęcenia czytelników do startu w zawodach spinningowych. Z czasem może rozkręcę się i postaram podobnie jak na blogu, opisać bez ściemy jak łowię i czym jest dla mnie wędkarstwo spinningowe. Zapraszam na stronę www.wedkarstwozielonagora.pl :)

...

www.wedkarstwozielonagora.pl

niedziela, 6 listopada 2016

Nieudane manewry Odra - Ciemnice

Piękna złota jesień i niedzielny wypad na bardzo fajne główki w okolicach jednego z odrzańskich starorzeczy. Wraz z kolegą nie przewidzieliśmy, że w taką pogodę odra może być "oblężona". Po dojechaniu na łowisko. Stwierdziliśmy, że musimy jednak poszukać innego miejsca, bo prawie wszystkie najlepsze główki są pozajmowane. Po kilkunastominutowym łowieniu na jednej wolnej ostrodze. Zdecydowaliśmy się pojechać w okolicę drugiego trudniej dostępnego starorzecza. Kolega ruszył na starą odrę, a ja zrobiłem sobie około 3km spacerek na odrę. Chciałem spróbować swoich sił na główkach w okolicach ujścia starorzecza, a zwłaszcza na tej skrajnej. Niestety po dotarciu w zaplanowane miejsce. Ujrzałem czerwone seicento zaparkowane przy ów główce. Musiałem popróbować na mniej atrakcyjnych główkach w dół rzeki. Więcej chodziłem i przedzierałem się przez odrzańską "dżunglę" niż faktycznie łowiłem. Tego dnia doczekałem się tylko jednego takiego około 2kg sandacza, który spiął się mi przy samym brzegu. Przez całe łowienie tylko raz miałem kontakt z rybą. Dzień bardzo fatalny, a post pisany tylko dla zasady :) Tym razem mi nie poszło i jawnie przyznaję się do tego :)
...

sobota, 5 listopada 2016

Wczoraj nie brały i tyle... tylko jeden szczupak na odrze Pomorsko.

Wczoraj koło 6 godzin spędziłem na odrze i muszę napisać, że ewidentnie nie brały lub zapomniałem jak się łowi. Woda trochę spadła, a pogoda dopisała. Zdawałoby się, że sandacze będą gryzły i na pewno coś fajnego złowię. To "na pewno" chyba mnie zgubiło i odra po raz kolejny pokazała, że potrafi być kapryśna i surowa dla spinningisty. O świcie poszedłem najpierw na główkę "pod wysokim napięciem" gdzie miałem wyniki kilka dni temu. W wielkim skupieniu obławiałem klatkę centymetr po centymetrze, na mojego ulubionego Cannibala w wściekłym kolorze. Przy szczycie ostrogi i w warkoczu nie miałem żadnego brania. Dopiero rzuty daleko w klatkę na spokojniejszą wodę przyniosły mi kilka delikatnych "skubnięć", z których tylko jedno zaciąłem tak, że poczułem chwilę rybę na kiju i spadła. Koło 9 godziny i kilka ostróg dalej zaciąłem szczupaka w warkoczu, który był jedyną rybą wczoraj. Autentycznie nie miałem później aż do 13 godziny żadnego już brania. Woda wydawała się martwa, a ja mocno zmęczony i znużony takim łowieniem. Próbowałem wszelkich "trików", aby skusić do brania choćby małego sandaczyka. Niestety, albo jestem bardzo słabym wędkarzem, albo ryby po prostu nie żerowały lub zaszyły się w trudniej dostępnych od obłowienia z brzegu miejscach. Całe szczęście, że chociaż na zero nie skończyłem. Dzień był co prawda gorszy, ale mam jeszcze przecież prawie dwa miesiące w tym roku, aby upolować dużego sandacza. Zachęcam do regularnych odwiedzin mojego bloga wędkarskiego ;)
p.s. rybce zwróciłem wolność :)
...
Szczupak na pocieszenie.
Tego dnia nawet moje "killery" nie pomogły.
Odra jesienną porą - jeszcze tam wróce

środa, 2 listopada 2016

1 listopada - Nie dla mnie szlajanie się po cmentarzach - Sandacz i boleń odra m. Milsko.

Dla większości osób 1 listopada był dniem: zniczy, kwiatów, korków i jeszcze paru innych spraw mało związanych z pamięcią o osobach zmarłych. Ja w tym cyrku nie brałem udziału, bo najzwyklej w świecie uważam, że to dzień kiczu i obłudy. Wolałem pojechać sobie na kilka godzin nad odrę w pobliżu miejscowości Milsko. Wiele lat temu lubiłem łowić na płytkich ostrogach w górę rzeki. Gdzie jako dzieciakowi trafiały mi się kapitalne bolenie. Wczoraj upatrzyłem sobie głębsze ostrogi na zakręcie, na których moim zdaniem powinienem mieć dużą szansę złowić sandacza. Kobieta wysadziła mnie na promie i pojechała z dzieckiem do teściowej, a ja ruszyłem w górę rzeki na ciekawe ostrogi. Łowienie rozpocząłem od ostatniej "normalnej" ostrogi, za którą są już bardzo płytkie i nieciekawe dla mnie ostrogi, o tej porze roku. W mojej głowie spinningisty narodziła się teoria, że pewnie drobnica opuściła bardzo płytkie piaszczyste klatki i przeniosła się w głębsze miejsce ze spokojną wodą, a za nią drapieżniki. Pierwsza taka głębsza klatka była wg moich "teorii" miejscem grupowania drobnicy jesienią i żerowiskiem dla sandaczy.
Seledynowy Cannibal był tym razem uzbrojony w lżejszą 10 gramową główkę, bo płycej i chciałem poszukać ryb też na spokojniejszej wodzie. Kilka rzutów i mam pierwsze delikatne "pstryknięcie" podczas opadu gumy w klatce. Później jeszcze kilka brań, których autentycznie nie mogłem zaciąć. Wiedziałem już, że ryby tam są i moje teorie okazały się słuszne. Rzut daleko w nurt wzdłuż główki, odczekanie paru sekund, aby przynęta opadła i powolne ściąganie wg zasady, że przynęta musi po poderwaniu i opadzie, dotknąć dna. W opadzie poczułem stanowcze branie i tym razem ryba zawisła na haku. Po chwilowym holu wyjąłem sandacza długości 66cm. Zrobiłem szybką fotkę i zwróciłem rybie wolność, bo nie jestem wędkarzem, który zabiera wszystko co złowi do domu. Połowiłem jeszcze chwilę na tej ostrodze, co skutkowało urwaniem kilku cennych przynęt. W tym ostatniej sztuki mojego szczęśliwego Cannibala w jaskrawym kolorze. Dalej łowiłem na białego z czarnym grzbietem.
...
.
Sandacz długości 66cm
Główkę niżej złowiłem na gumę bolenia długości 65cm, który wziął w opadzie jak sandacz. Bardzo ucieszył mnie ten przyłów. Na białą gumę z czarnym grzbietem w średnim rozmiarze nie było żadnego brania, a ja postanowiłem spróbować na największy kaliber z serii gum Cannibal. Rzut w klatkę i powolne ściąganie, aż tu nagle jakby przynęta wlazła w zaczep. Chwilę postałem z wygiętą w pałąk wędką, a tu akcja jak w jakimś filmie, bo "zaczep ożył"!!! Autentycznie pomimo dokręconego prawie na maksa hamulca w kołowrotku, rybie udało się wybrać kilkanaście metrów plecionki i zrobić przy powierzchni kocioł na wodzie, po którym zobaczyłem jak machnęła mi płetwą "na do widzenia". Wąsaty król rzeki spadł mi z haka, zostawiając mnie bardzo poruszonego całym zdarzeniem, na brzegu. Mogła być ryba sezonu, a zamiast tego został tylko kawał plecionki umazanej śluzem i trochę zsunięta z haka duża guma na 14g główce dżigowej. Hmmm dawno nie miałem takiej jazdy nad wodą... Później nie miałem już żadnych brań i wróciłem do domu. Boleń został oczywiście tak jak sandacza. Wypuszczony z powrotem do wody. 
....
Boleń 65cm - jesienny przyłów na gumę.



poniedziałek, 31 października 2016

Dwa sandacze na oderce w Pomorsku.

W zeszły piątek wraz z kolegą Piotrem. Ruszyłem na odrzańskie sandacze, które mieliśmy łowić na ostrogach nieopodal miejscowości Pomorsko. W sezonie letnim bardzo oblegana woda, a teraz jesienną porą pustki. Nad wodą byliśmy około godziny 8;30. Nadal dość wysoki stan wody wróżył, że będzie ciężko coś złowić. Tak jak wielokrotnie pisałem w wypadku sandacza uważam, że jest to ryba, która zajmuje ściśle określone główki/klatki. Na odcinku kilku kilometrów odry może być tylko jedna ostroga, na której te rybki bytują i dają się złowić, a na innych możemy nigdy nie doczekać się brania. Oczywiście ów sandaczowa miejscówka może znajdować się całkiem gdzie indziej zależnie od pory roku, temperatury wody, stanu odry itp. Jesienią w mojej ocenie bardzo dobre są głębokie ostrogi po zewnętrznej stronie zakrętu, które charakteryzują się dużym "klatkami". Główki w dół od promu w Pomorsku na lewym brzegu wydawały się dlatego idealnym "poligonem" do szukania jesiennych "mętnookich". Ja zawsze typuję kilka główek obok siebie, które cierpliwie obławiam gumami. Prowadzonymi przy dnie z nastawieniem na łowienie w opadzie. Jak mam pierwsze branie, to już jest dla mnie znak, że w tym miejscu trzeba trochę dłużej pobyć i czasami pokombinować z różnymi przynętami. Tego dnia dość szybko złowiłem pierwszego małego sandacza na gumę Cannibal, na ostrodze w pobliżu "wysokiego napięcia". Bardzo delikatne podwójne pstryknięcie wyczuwalne na szczytówce i błyskawiczne zacięcie. Trzeba bardzo skupić się podczas łowienia sandacza, bo to nie szczupak i często bardzo delikatnie bierze, a wędkarz musi szybko zaciąć, bo inaczej powrót na zero jest bardzo prawdopodobny.
...
Pierwszy sandacz tego dnia.
Dalsze łowienie na tej ostrodze przyniosło mi kilka delikatnych sandaczowych brań, których niestety nie zaciąłem na czas oraz jedno, po którym wylądował na brzegu sandacz ważący około 2 kilogramy. Łowiłem na gumkę Cannibal w bardzo jaskrawym seledynowym kolorze, na główce dżigowej o wadze 15 gram. Ten większy sandacz wziął w warkoczu jakieś 5m od szczytu ostrogi. Z Piotrem poszliśmy szukać ryb także na kolejnych ostrogach, ale to już nie przyniosło nam żadnego brania i jednak "pod napięciem" było tego dnia najlepiej. Kolega jako spinningista "stojącej wody", a zwłaszcza odrzańskich starorzeczy. Niestety nic nie złowił, bo na odrze dopiero uczy się łowić regularnie ryby. Mniejszy sandacz został wypuszczony, a większy był już "konsumpcyjny" i zabrany ze sobą do domu. Mam nadzieję, że stan odry obniży się niebawem i będzie można bardziej komfortowo łowić, a straty w przynętach będą mniejsze.
...
Waga prawie 2kg - Odra Pomorsko.

piątek, 28 października 2016

Ujście portu Cigacice - Sandacz 70cm i Szczupak 78cm na gumę Cannibal.

Wczoraj po odebraniu dziecka z przedszkola. Pojechałem na szybkie rybki na odrę, a konkretnie na "cypel" przy ujściu portu w miejscowości Cigacice. Wielokrotnie opisywałem tą miejscówkę, z której wyjąłem już kilka fajnych rybek w tym roku. Jesienią w tym miejscu gromadzi się bardzo dużo drobnicy, a za nią podążają odrzańskie drapieżniki. Spotkałem z drugiej strony portu kolegę, który zdobył vice-mistrzostwo okręgu. Oczywiście Krzysztof był z trenerem Tomkiem. Regularne ataki bolenia nie robiły na mnie wrażenia, bo chciałem zapolować na drapieżniki z zębami. Oczywiście kilka rzutów zrobiłem za bolkiem, ale bez jakiegoś przekonania. W tym roku bardzo przekonałem się do gum Cannibal od firmy Savage Gear, więc głównie spinningowałem na tą przynętę w bardzo jaskrawym kolorze, która była uzbrojona w hak nr 4/0 z 15 gramową główką. Łowiłem bez stalki, bo raczej nie liczyłem na branie szczupaka. Plecionka średnicy 0,17mm, wędka 2,7m do 40g i kołowrotek Ryobi Ecusima 4000. Tak wygląda mój zestaw na jesienne łowienie. Generalnie "cypel" jest zawsze zajęty przez kogoś, a tym razem miałem szczęście i mogłem wreszcie połowić tam. Stan wody wysoki. Co bardzo utrudniało łowienie. Na szczęście żadnego czepiającego się plecionki, zielska nie było w wodzie. Przez pierwszą godzinę nie miałem żadnego brania, więc przeniosłem się na główkę wyżej. Gdzie bardzo systematycznie obławiałem przydenne partie wody. Taki leniwy sandaczowy opad z częstym "szuraniem" przynętą po dnie. Rzut, chwila na opadnięcie przynęty, dwa wolne obroty korbką kołowrotka z jednoczesnym płynnym delikatnym "balansowaniem" wędką, którą czasami agresywniej podbijałem gumę, a czasami pozwalałem iść jej po dnie. Cały czas trzeba uważnie obserwować szczytówkę wędki i reagować zacięciem na wszelkie podejrzane zachowania przynęty. Kolejny rzut daleko w klatkę, aż tu podczas opadania przynęty poczułem dziwne zatrzymanie nad dnem. Szybko zaciąłem i poczułem rybę na kiju. Byłem przekonany, że walczę z sandaczem, a tu niespodzianka i fajny szczupak ukazał się przy powierzchni. Rybkę pewnie podebrałem dłonią, a następnie humanitarnie czyli szybko uśmierciłem, bo od dawna mam ochotę, aby zjeść złowioną przez siebie rybkę. Kto czyta bloga wie, że raczej wszystko wypuszczam, ale nie należę jednak do jakiś zagorzałych fanatyków C&R. Szczupak miał długość 78cm.
...
Szczupak 78cm na Cannibala.
Robiło się powoli szarawo, a ja czułem, że nadeszła pora na wieczornego sandacza, który na żer wypływa pod sam brzeg na "cypelku". Widziałem jak dość regularnie coś płoszyło drobnicę przy zalanych trawach. W takich okolicznościach należało zmienić przynętę. Idealnie nadał się Gloog model Nike. Rzuciłem za miejsce gdzie widziałem ataki na drobnice, a następnie bardzo powoli ściągałem przynętę z częstymi przystankami, podczas których lubię pobawić się przynętą poprzez delikatne podszarpywanie samą wędką. Trafiłem idealnie, bo już w pierwszych rzutach zaciąłem fajnego sandacza, o długości 70cm, który wziął przy samym brzegu. Miejsce bardzo oblegane, a najwyraźniej rybom to nie przeszkadza. Podsumowując w ciągu około 2,5 godziny łowienia. Udało się mi upolować szczupaka 78cm i sandacza 70cm. Był to bardzo dobry wynik, a ja czułem się wyśmienicie. Po wyjęciu sandacza, złożyłem sprzęt i pojechałem do domu, bo czekało mnie dużo skrobania i patroszenia. Szczupak wczoraj zjadłem na kolację, a sandacz poczeka w zamrażarce na odpowiednią okazję. 
...
Sandacz 70cm z ujścia portu w m. Cigacice.
Wobler Gloog stracił ster podczas holu sandacza. Niestety jest to częsty defekt w tych przynętach. Będę musiał, któregoś wieczoru zająć się wklejaniem sterów do tych wobków, bo mam już kilka takich "bezsterowców". Mam drobną prośbę do tych, którzy chcieliby troszkę mi "pohejtować", bo zabiłem te ryby. Regulaminu nie złamałem, a w ciągu sezonu prawie wszystkie ryby wypuszczałem, więc lepiej niech dadzą sobie na wstrzymanie i postępują w myśl powiedzenia, że "milczenie jest złotem". Bardzo proszę...
...
Te wypadające stery są bardzo irytujące.

czwartek, 27 października 2016

Zawody "masters" & nagradzanie najlepszych w Grand Prix - 22.10.2016r

W zeszła sobotę po raz kolejny. Zamiast wyspać się po nocce w pracy. Pojechałem na towarzyskie zawody "masters", które były rozgrywane na odrze w m. Krosno Odrzańskie. Zdecydowałem się na ten wyjazd, bo po tych zawodach miało odbyć się wręczanie nagród dla najlepszych w klasyfikacji Grand Prix w okręgu zielonogórskim. Ja zająłem pierwsze miejsce w tej klasyfikacji i głupio byłoby jakbym nie stawił się tego dnia. Tym bardziej, że liczyłem na jakąś fajną nagrodę. Zawody "masters" były zorganizowane dla 20 najlepszych w dyscyplinie spinningowej i 20 najlepszych w spławiku. Na prawym brzegu odry rywalizowali spławikowcy, a na lewym spinningiści. Pogoda była piękna i bardzo przyjemnie łowiło się. Szkoda tylko, że ryby nie dopisały. Spławikowcy łowili jakieś rybki, a spinningiści mieli bardzo trudne zadanie przed sobą. W sumie wystartowało w spinningu 15 osób, którzy na prawdę znają się na wędkarstwie spinningowym. Ja postanowiłem sobie za cel złowienie sandacza i zważywszy na charakter zawodów. Nie odczuwałem jakiegoś wielkiego ciśnienia na zdobywanie puntów itd. Te zawody traktowałem jako spotkanie wędkarskie. Co nie zmienia faktu, że mocno przyłożyłem się do łowienia i liczyłem na dobry wynik. Przez 5 godzin łowienia nie zaliczyłem żadnego sandaczowego "pobicia" i sporo przynęt porwałem. Inni zawodnicy mieli podobnie i co ciekawe, o miejscu na podium decydowały bolenie. W sumie tylko 3 osoby złowiły w spinningu rybę, a reszta tak jak ja. Wróciła o przysłowiowym kiju. Nie padł żaden szczupak, okoń lub sandacz, które o tej porze roku powinny być najpewniejszą zdobyczą. Ja na tą imprezę spinningową nie zabrałem nawet żadnych przynęt boleniowych, bo najzwyklej w świecie miałem już dość łowienia rap i chciałem zapolować na coś z zębami. Nie przejąłem się za bardzo tym, że nic nie złowiłem w Krośnie, bo przyjechałem głównie po nagrodę za zwycięstwo w GP. Bardzo mi to osłodziło gorycz porażki związanej z nieudanym startem na Mistrzostwach Polski.
...
Pierwsze miejsce w GP okręgu zielonogórskiego.
Stolik "mięsiarzy" :)

Obok mnie zwycięzca klasyfikacji GP w kat. junior
Sezon sportowy w okręgu już zakończył się, a ja liczę, że w przyszłym roku uda się mi także startować i osiągać dobre wyniki. Na obecną chwilę mam bardzo dużo problemów osobistych i spraw na głowie. Najbardziej mnie ostatnio zniszczyło i dobiło psychicznie to, że stwierdzono u córki autyzm, z którym musimy się zmierzyć i jakoś żyć. Nie planuję w związku z tym całkowicie zrezygnować z wędkarstwa, ale muszę przygotować się na dużo pracy z dzieckiem i wiele wyrzeczeń. Jak na razie to będę starał się wszystko pogodzić i wygospodarować czasami chociaż chwilę, aby wybrać się gdzieś nad wodę. Obecnie nadal na celowniku mam sandacze i będę próbował je właśnie łowić podczas wypadów wędkarskich do końca roku. Na ryby jeżdżę bardzo rzadko, ale i tak liczę na jakąś fajną rybkę niebawem ;)
Cenne trofeum :)

piątek, 21 października 2016

Mistrzostwa Polski w Wędkarstwie Spinningowym 13-16.10.2016r Zalew Zegrzyński - moja relacja - 74 miejsce

W niedzielę wróciłem z trzydniowych zawodów o Mistrzostwo Polski w kategorii spinningowej. Impreza odbyła się na Zalewie Zegrzyńskim z łodzi. Startowało 122 seniorów w trzech sektorach. Pierwszy raz pojechałem na takie zawody spinningowe, a wynikało to ze zdobycia przeze mnie mistrzostwa okręgu i co za tym idzie wyłożenia pieniędzy na mój wyjazd przez okręg. Czytelnicy mojego bloga wędkarskiego wiedzą, że jeżeli chodzi o łowienie okoni i szczupaków na wodach stojących. Mam bardzo mało praktyki, a wyniki najczęściej mizerne. Zdecydowanie wolę łowić na rzekach, a w szczególności na Odrze. Niestety relacje z tych zawodów piszę jako czystą formalność, bo nie osiągnąłem dobrego wyniku, ale za to sporo nauczyłem się, o łowieniu z łodzi na zbiorniku zaporowym. Nigdy w życiu nie miałem styczności z taką wodą. Sprzęt zabrałem ze sobą ten sam, z którym uganiałem się za odrzańskimi boleniami i kleniami. W swojej "stajni" nie mam tak na prawdę żadnej nawet typowej okoniówki z wklejaną szczytówką. Przynęt tylko dość sporo nabyłem pod ten wyjazd, i że nic prawie nie rwałem. To zostały jeszcze na przyszły sezon.
...
520km w jedną stronę
Wyjechałem w czwartek w nocy i miałem do pokonania w sumie 520km z Zielonej Góry do Pogorzelca. Gdzie miałem zarezerwowany nocleg w stanicy wędkarskiej na czas zawodów. Trasy nie znałem i mocno obawiałem się, że moje ponad 20 letnie i mocno jednak już wysłużone autko, popsuje się gdzieś na autostradzie. Na szczęście dało radę. Jechałem w sumie 7 godzin z dwoma postojami, aby odpocząć. Z początku miałem jechać z kolegą na te zawody, ale niestety nie mógł i na ostatnią chwilę szukałem noclegu. W stanicy wędkarskiej zamieszkałem w dwuosobowym nieocieplanym drewnianym domku z mocnymi przeciągami. Nie życzę nikomu takiego noclegu. Dobrze, że chociaż miałem prąd i telewizję, ale nocami bardzo ciężko było zasnąć, bo temperatura w środku oscylowała koło kilku stopni powyżej zera. Strasznie zmarzłem przez te kilka nocy. Hehe dobrze, że nie zamarzłem, a czułem się tak, jakby niewiele brakowało. W cieplejszej porze roku mógłbym jednak polecić ten ośrodek. Bardzo surowy wystrój wnętrza i ciekawy plakat na ścianie, to było moje otoczenie po każdej turze zawodów. Następnym razem muszę bardziej zatroszczyć się o zakwaterowanie. Zwłaszcza jesienią.
...
...
Rozpoczęcie zawodów odbyło się w Serocku pod ratuszem i po odtworzeniu hymnu oraz uroczystym otwarciu imprezy. Pojechałem na zebranie techniczne, na którym przedstawiono jak będzie wyglądał przebieg zawodów. Trochę posłuchałem bez większych emocji i wróciłem do swojego domku, gdzie do późna starałem się zasnąć z powodu przenikliwego chłodu. Kolejnego dnia musiałem wcześnie wstać i zameldować się w Serocku, bo tam pierwszego dnia przypadał mój sektor. Oczywiście jeszcze wtedy byłem pełen nadziei, że na pewno jakoś to będzie i może uda się fajnie połowić.
Uroczyste rozpoczęcie zawodów
...
Pierwsza tura zawodów to były dla mnie zmagania w sektorze B czyli w Serocku. Byłem  na łodzi z zawodnikiem, który tak jak ja przyjechał bez własnej łódki. Na szczęście bezproblemowo wynajął łódź w stanicy wędkarskiej. Miał także silnik elektryczny oraz echosondę, więc nie byliśmy na całkiem straconej pozycji. Chociaż zważywszy na to, że chyba wszyscy pływali na silnikach spalinowych. Mieliśmy o wiele trudniej dostać się szybko na najatrakcyjniejsze miejsca przed konkurencją. Łowienie rozpoczęliśmy od dość płytkiego miejsca gdzie bujnie rosły grążele i to w bardzo dużej odległości od brzegu. Wydawało się, że to bankowa miejscówka i w zielsku oraz na jego skraju muszą być okonie i szczupaki. Dość szybko na gumkę firmy Keitech zaliczyłem pierwsze skubnięcie okonia, którego nie zaciąłem w porę. Obłowiliśmy skrupulatnie tą płyciznę i ja niestety nie doczekałem się tam żadnych więcej brań. Próbowałem na wszelkie sposoby dobrać się też do szczupaków na większe przynęty takie jak lekkie gumy i obrotówki. Kolega z premedytacją i wielkim wędkarskim kunsztem posyłał swoje sprawdzone przynęty w samo zielsko co skutkowało tym, że sprowokował do brania szczupaka, który odciął mu przynętę oraz miał kilka brań na pusto. Ryby były na prawdę bardzo ostrożne i niechętnie dawały się skusić na nawet najbardziej wyszukane przynęty. W duchu zazdrościłem tym wszystkim ekipom, które z zawrotną prędkością przemieszczały się po sektorze i łowili w ten sposób ryby. Trzeba było znaleźć miejsca grupowania się drapieżników. My jako osoby nie trenującego wcześniej na tej wodzie. Musieliśmy zdać się na intuicję w wyborze miejsca oraz połączyć to z ultra precyzyjnym prowadzeniem przynęty. Poszukiwania ryb w strefie brzegowej nic nie dało. Czas kończył się, a my nadal na zero. Na sam koniec zawodów popłynęliśmy w głębsze miejsce bez zielska. Gdzie dno od grążeli dość gwałtownie opadało. Był to strzał w dziesiątkę i w końcu pojawiły się ryby. Kolega wyjął kilka małych okoni, a ja na małą gumkę na 4g główce poczułem wyraźne przytrzymanie w opadzie. Zaciąłem w porę, a moja delikatna wędka ugięła się w piękny dla oka łuk oraz poczułem bardzo przyjemny opór na kiju. Łowiłem bez stalki, a żyłka miała średnicę 0,14mm. Nogi aż mi ugięły się gdy zobaczyłem przy powierzchni szczupaka. Modliłem się, aby mi nie spadł lub nie odgryzł przynęty. Na szczęście był zacięty tak, że nie miał gumki głęboko w pysku. Jak był już w podbieraku olbrzymią ulgę odczułem połączoną z niebywałą radością. Kolega chwilę później wyjął wymiarowego okonka i tym samym udało uratować się nam przed wyzerowaniem. Dwa malutkie okonie złowiłem także chwilę przed sygnałem kończącym turę. Szczupak miał długość 66,2cm i dał mi 12 miejsce w sektorze. Jak na razie był to dobry wynik. W klasyfikacji ogólnej byłem na 35 miejscu. Ten dzień w mojej ocenie mógł skończyć się lepiej, ale w związku z brakiem rozpoznania wody i tym, że mieliśmy wolną łódź. Nie powinienem narzekać. Szkoda, że wcześniej nie szukaliśmy ryb na głębszej wodzie, a ja przy ewidentnie słabym żerowaniu ryb. Nie pobawiłem się z bocznym trokiem. Jednocześnie gratuluję tym co zajęli najwyższe lokaty, bo popisali się najwyższymi umiejętnościami spinningowymi i doskonałym rozpoznaniem tego arcytrudnego łowiska. Ja w dobrych nastrojach wróciłem do Pogorzelca i nawet czekająca mnie kolejna mroźna noc nie przerażała.
Miejsce startu sektor B - Serock
...
Sektor C - mocno wiało
Druga tura to był sektor C czyli rejon w okolicach miejscowości Zegrze Południowe. Paskudna pogoda z tak silnym wiatrem, że fale na zbiorniku były momentami straszne, a ja chwilami niepewnie czułem się na tej naszej także wynajętej łódce. Tym razem kompan z łodzi też nie znał wody, ale za to zabrał ze sobą silnik spalinowy. Marne to było jednak pocieszenie przy "sztormie" na zbiorniku. Tym razem popłynęliśmy na początku w okolicę starego mostu gdzie nie mieliśmy żadnego brania. Później skryliśmy się w miarę osłoniętej od wiatru zatoczce i zaczęliśmy szukać okoni w strefie przybrzeżnej. Szybko wydłubałem wymiarowego okonka na Keitecha na główce 4g. Później jeszcze 4 sztuki wymiarowe, które trzeba było wydłubywać spod samego brzegu. Okonie brały niesamowicie delikatnie w opadzie i trzeba było mocno skupić się, aby zaciąć w tępo. Kolega wyjął jednego wymiarowego okonia. Boczny trok nie sprawdzał się w tym miejscu. Trzeba było łowić z główką. Połowiliśmy dłużej w tej zatoczce i popłynęliśmy dalej. Był to w mojej ocenie błąd, bo przy tak silnym wietrze. Paskudnie spinningowało się z łódki mocno kołyszącej się na falach. Zaczęliśmy więcej pływać niż łowić. Trafiliśmy na kilka miejscówek gdzie fala była trochę mniejsza, ale nie miałem tam żadnego brania, a kolega z łódki wyjął tylko jednego malutkiego szczupaczka. Generalnie machaliśmy już bardziej za szczupakiem niż okoniami. Czas mijał, a ja nadal z pięcioma okoniami, a kolega z jednym. Około godzinę przed końcem zawodów zrezygnowaliśmy z dalszego pływania w ciemno. Po bardzo zburzonym zbiorniku i postanowiliśmy popłynąć tam gdzie padły na samym początku jedyne nasze ryby. Zostaliśmy tam już do końca tury co skutkowało "wymęczeniem" przeze mnie szóstego wymiarowego okonia. Kolega z łódki niestety nie poprawił swojego wyniku i został z jednym okoniem na swojej karcie startowej. Tego dnia w sektorze zająłem 18 miejsce, a w klasyfikacji generalnej wskoczyłem na 31 pozycję. Jako debiutant na takich zawodach i spinningista typowo rzeczny. Czułem, że po dwóch dniach osiągnąłem dobry wynik, bo przecież rywalizowałem z najlepszymi wędkarzami spinningowymi w kraju, którzy sprzętem i doświadczeniem wędkarskim bardzo mocno mnie przewyższali. Do ostatniej tury postanowiłem podejść na luzie, bo nie miałem już żadnych szans na miejsce na podium. 
Malutkie okonie z olbrzymiej wody
...
Trzecie ostatnia tura zawodów i sektor A w Pogorzelcu. Tym razem trafiłem na specjalistę w dziedzinie łowienia okoni, który miał bardzo szybką łódkę oraz echosondę na niej. Popłynęliśmy w okolice mostu. Gdzie dzień wcześniej padło sporo okoni i szczupaków na delikatne zestawy. Wypływaliśmy jako jedna z późniejszych jednostek i dlatego było tam sporo ekip przed nami. Ledwo znaleźliśmy miejsce, aby zakotwiczyć łódź z zachowaniem przepisowych odległości od innych zawodników. Już w pierwszych rzutach na "szczęśliwego" Keitecha na 4g główce, wyjąłem pierwszego niewymiarowego okonia. Później jeszcze kilka kolejnych też na główkę. Kolega łowił głównie na boczny trok i idealnie wykorzystywał ustawienie łodzi, bo mógł komfortowo rzucać z rufy w kierunku środka zbiornika. Najwyraźniej okonie były daleko od brzegu na większej głębokości, bo kolega na troka co jakiś czas wyjmował rybę, która najczęściej była niewymiarowa. Też zacząłem łowić na boczny trok i pechowo trafiały się mi same malutkie okonki. Kolega miał więcej szczęście i trafił w sumie bodajże 6 wymiarowych okoni i szczupaka, który też wziął na boczny trok i jakimś cudem nie odgryzł przynęty. Ja na swojego pierwszego wymiarowego okonie i zarazem jedyną moją wymiarową rybę tego dnia. Czekałem bardzo długo, a po wyjęciu, której zacząłem rzucać za szczupakiem z nadzieją na jedno branie i odwrócenie sytuacji na łódce. Niestety woda nie była mi przychylna i nie doczekałem się brania szczupaka. Mieliśmy pechową łódkę nr 13 :) Dla mnie pechową. Tego dnia na łódce zdecydowanie przegrałem i spadłem w generalnej klasyfikacji zawodów z 31miejsca na dopiero 74 pozycję. Może za rok też uda mi się pojechać i poprawić ten niechlubny mój wynik. Najwyraźniej nie dla mnie łowiska ze stojącą wodą i duszę wędkarską sprzedałem mojej kochanej odrze.  Jak dobrze pamiętam to złowiłem w sumie 13 okoni z czego tylko jeden miał wymiar. Wielką atrakcją było dla mnie płynięcie na motorówce. 

...
Może i wyniku jakiegoś dobrego nie osiągnąłem, ale pomimo to imprezę będę wspominał bardzo pozytywnie. Miło było rywalizować na tym pięknym akwenie z najlepszymi wędkarzami w kraju. Jednocześnie po tym co widziałem. Doszedłem do wniosków, że w dzisiejszych czasach, aby liczyć się na zawodach klasy krajowej. Trzeba mieć spory budżet, bo bez własnej szybkiej łódki, echosondy oraz dużej ilości wolnego czasu na treningi. Nie ma co liczyć na regularne wysokie wyniki. Dlatego wolę zdecydowanie zawody z brzegu na Odrze. Sprzęt na odrze ma mniejsze znaczenie oraz na zawodach mistrzowskich jest losowanie podsektorów, więc i "szybkie nogi" nie mają znaczenia. Trzeba bardziej skupić się na prawidłowym odczytaniu łowiska i dopasowaniu się do niego. Po za tym wolę łowić w samotności, a na łódce jakoś dziwnie się czułem. Wychowałem się blisko Odry i całe życie łowię na niej, więc nie ma co dziwić się, że jednak mam mieszane uczucia co do innych łowisk i zawodów rozgrywanych na nich. Choć muszę przyznać, że w takiej formie co odbyły się Mistrzostwa Polski. Możliwość oszukiwania jest znikoma, bo zawodnicy do łodzi są losowani i każdy patrzy sobie na ręce. Co innego na Odrze gdzie trzeba przedzierać się często przez krzaczory, a zawodnika nikt nie pilnuje. Mogę tylko mieć ślepą wiarę, że na zawodach okręgowych są wszyscy tak czyści jak ja.

środa, 12 października 2016

Mistrzostwa Polski w wędkarstwie spinningowym 13-16.10.2016r - przygotowania

Dziś w nocy wyjeżdżam na zawody "Mistrzostwa Polski w wędkarstwie spinningowym". Mam do pokonania ponad 500km w jedną stronę i kilka pomysłów jak łowić na Zalewie Zegrzyńskim. Nastawiam się tylko na dwa gatunki czyli okoń i szczupak. Z tego co wyczytałem w internecie, na tej wodzie łowi się dość płytko w miejscach z zielskiem lub w "twardych" zaczepach. Mam bardzo duży mętlik w głowie, bo z jednej strony chciałbym zaryzykować i z premedytacją nastawić się tylko na szczupaki i mieć przez to szansę na dobry wynik, a z drugiej strony zważywszy, że nie znam kompletnie tej wody, to głupio byłoby wyzerować po tak długiej podróży i może jednak warto chociaż zapunktować jakimś okonkiem. Po losowaniu łódek wiem, że będę z osobami, które ponoć znają dość dobrze tą wodę i dlatego mam iskierkę nadziei, że jednak może uda się tam dobrze wypaść. Wyselekcjonowałem już kilka przynęt, którymi będę głównie łowił. W wypadku bardzo słabego wyniku, mam nadzieję, że nikt nie będzie się ze mnie śmiał. Całe życie łowię na Odrze i zbiorniki z wodą stojącą są dla mnie bardzo trudnymi łowiskami. Będę przez te trzy dni walczył zawzięcie i może zalew mi to wynagrodzi i obdarzy jakimiś fajnymi rybkami. W przyszłym tygodniu zdam relację z tej imprezy :)
...
Przynęty na szczupaki:
Pudełko z przynętami na szczupaki.
Lekka obrotówka z chwostem.
Tą gumę od firmy Savage Gear zna chyba każdy :)
Perłowy twister to mój klasyk na szczupaki.
Myślę, że przedstawione wyżej przynęty wystarczą i dadzą mi jakiegoś szczupaka. Srebrna obrotówka z chwostem to przynęta mojego dzieciństwa, bo przygodę ze spinningiem zaczynałem od łowienia w mocno zarośniętych stawach. Szczupaki uwielbiają wyskakiwać z zielska do takich obrotówek. Perłowy twister oraz kopyto to też klasyczne przynęty na szczupaka. Jak widać zamiast fantazjować z doborem wabika, postanowiłem łowić na sprawdzone przynęty. Będzie bardzo ciężko i będę potrzebował dużo szczęścia.
...
 
Przynęty na okonie.
Okoniowe cukiereczki.
Największą nadzieję mam w takich przynętach firmy Keitech.
Guma firmy FOX - bardzo fajna praca w wodzie.
Tajna broń - żółte portki od firmy Mann's
Klasyk, bez którego nie jadę na okonie.
Zaprezentowałem przynęty, na które planuję łowić na tych zawodach, a wynik zależy teraz tylko od ryb czy będą w wodzie, i czy zechcą "współpracować" :) 

Na koniec napiszę o dwóch zabawnych sytuacjach, które przydarzyły mi się ostatnio. 

- Jak byłem u kolegi i powiedziałem mu, że jadę moim autem to dał mi on wizytówkę znajomego, który jeździ lawetą i jakby coś wypadło to odholuje mnie w dobrej cenie :)

- Natomiast jak łowiłem ostatnio z Piotrkiem to on powiedział tak "jak uda ci się dojechać, to już będziesz zwycięzcą" :0

Ja wierzę, że nić nie wypadnie i bezpiecznie oraz planowo dojadę na te zawody spinningowe.