sobota, 5 listopada 2016

Wczoraj nie brały i tyle... tylko jeden szczupak na odrze Pomorsko.

Wczoraj koło 6 godzin spędziłem na odrze i muszę napisać, że ewidentnie nie brały lub zapomniałem jak się łowi. Woda trochę spadła, a pogoda dopisała. Zdawałoby się, że sandacze będą gryzły i na pewno coś fajnego złowię. To "na pewno" chyba mnie zgubiło i odra po raz kolejny pokazała, że potrafi być kapryśna i surowa dla spinningisty. O świcie poszedłem najpierw na główkę "pod wysokim napięciem" gdzie miałem wyniki kilka dni temu. W wielkim skupieniu obławiałem klatkę centymetr po centymetrze, na mojego ulubionego Cannibala w wściekłym kolorze. Przy szczycie ostrogi i w warkoczu nie miałem żadnego brania. Dopiero rzuty daleko w klatkę na spokojniejszą wodę przyniosły mi kilka delikatnych "skubnięć", z których tylko jedno zaciąłem tak, że poczułem chwilę rybę na kiju i spadła. Koło 9 godziny i kilka ostróg dalej zaciąłem szczupaka w warkoczu, który był jedyną rybą wczoraj. Autentycznie nie miałem później aż do 13 godziny żadnego już brania. Woda wydawała się martwa, a ja mocno zmęczony i znużony takim łowieniem. Próbowałem wszelkich "trików", aby skusić do brania choćby małego sandaczyka. Niestety, albo jestem bardzo słabym wędkarzem, albo ryby po prostu nie żerowały lub zaszyły się w trudniej dostępnych od obłowienia z brzegu miejscach. Całe szczęście, że chociaż na zero nie skończyłem. Dzień był co prawda gorszy, ale mam jeszcze przecież prawie dwa miesiące w tym roku, aby upolować dużego sandacza. Zachęcam do regularnych odwiedzin mojego bloga wędkarskiego ;)
p.s. rybce zwróciłem wolność :)
...
Szczupak na pocieszenie.
Tego dnia nawet moje "killery" nie pomogły.
Odra jesienną porą - jeszcze tam wróce

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz