poniedziałek, 31 października 2016

Dwa sandacze na oderce w Pomorsku.

W zeszły piątek wraz z kolegą Piotrem. Ruszyłem na odrzańskie sandacze, które mieliśmy łowić na ostrogach nieopodal miejscowości Pomorsko. W sezonie letnim bardzo oblegana woda, a teraz jesienną porą pustki. Nad wodą byliśmy około godziny 8;30. Nadal dość wysoki stan wody wróżył, że będzie ciężko coś złowić. Tak jak wielokrotnie pisałem w wypadku sandacza uważam, że jest to ryba, która zajmuje ściśle określone główki/klatki. Na odcinku kilku kilometrów odry może być tylko jedna ostroga, na której te rybki bytują i dają się złowić, a na innych możemy nigdy nie doczekać się brania. Oczywiście ów sandaczowa miejscówka może znajdować się całkiem gdzie indziej zależnie od pory roku, temperatury wody, stanu odry itp. Jesienią w mojej ocenie bardzo dobre są głębokie ostrogi po zewnętrznej stronie zakrętu, które charakteryzują się dużym "klatkami". Główki w dół od promu w Pomorsku na lewym brzegu wydawały się dlatego idealnym "poligonem" do szukania jesiennych "mętnookich". Ja zawsze typuję kilka główek obok siebie, które cierpliwie obławiam gumami. Prowadzonymi przy dnie z nastawieniem na łowienie w opadzie. Jak mam pierwsze branie, to już jest dla mnie znak, że w tym miejscu trzeba trochę dłużej pobyć i czasami pokombinować z różnymi przynętami. Tego dnia dość szybko złowiłem pierwszego małego sandacza na gumę Cannibal, na ostrodze w pobliżu "wysokiego napięcia". Bardzo delikatne podwójne pstryknięcie wyczuwalne na szczytówce i błyskawiczne zacięcie. Trzeba bardzo skupić się podczas łowienia sandacza, bo to nie szczupak i często bardzo delikatnie bierze, a wędkarz musi szybko zaciąć, bo inaczej powrót na zero jest bardzo prawdopodobny.
...
Pierwszy sandacz tego dnia.
Dalsze łowienie na tej ostrodze przyniosło mi kilka delikatnych sandaczowych brań, których niestety nie zaciąłem na czas oraz jedno, po którym wylądował na brzegu sandacz ważący około 2 kilogramy. Łowiłem na gumkę Cannibal w bardzo jaskrawym seledynowym kolorze, na główce dżigowej o wadze 15 gram. Ten większy sandacz wziął w warkoczu jakieś 5m od szczytu ostrogi. Z Piotrem poszliśmy szukać ryb także na kolejnych ostrogach, ale to już nie przyniosło nam żadnego brania i jednak "pod napięciem" było tego dnia najlepiej. Kolega jako spinningista "stojącej wody", a zwłaszcza odrzańskich starorzeczy. Niestety nic nie złowił, bo na odrze dopiero uczy się łowić regularnie ryby. Mniejszy sandacz został wypuszczony, a większy był już "konsumpcyjny" i zabrany ze sobą do domu. Mam nadzieję, że stan odry obniży się niebawem i będzie można bardziej komfortowo łowić, a straty w przynętach będą mniejsze.
...
Waga prawie 2kg - Odra Pomorsko.

piątek, 28 października 2016

Ujście portu Cigacice - Sandacz 70cm i Szczupak 78cm na gumę Cannibal.

Wczoraj po odebraniu dziecka z przedszkola. Pojechałem na szybkie rybki na odrę, a konkretnie na "cypel" przy ujściu portu w miejscowości Cigacice. Wielokrotnie opisywałem tą miejscówkę, z której wyjąłem już kilka fajnych rybek w tym roku. Jesienią w tym miejscu gromadzi się bardzo dużo drobnicy, a za nią podążają odrzańskie drapieżniki. Spotkałem z drugiej strony portu kolegę, który zdobył vice-mistrzostwo okręgu. Oczywiście Krzysztof był z trenerem Tomkiem. Regularne ataki bolenia nie robiły na mnie wrażenia, bo chciałem zapolować na drapieżniki z zębami. Oczywiście kilka rzutów zrobiłem za bolkiem, ale bez jakiegoś przekonania. W tym roku bardzo przekonałem się do gum Cannibal od firmy Savage Gear, więc głównie spinningowałem na tą przynętę w bardzo jaskrawym kolorze, która była uzbrojona w hak nr 4/0 z 15 gramową główką. Łowiłem bez stalki, bo raczej nie liczyłem na branie szczupaka. Plecionka średnicy 0,17mm, wędka 2,7m do 40g i kołowrotek Ryobi Ecusima 4000. Tak wygląda mój zestaw na jesienne łowienie. Generalnie "cypel" jest zawsze zajęty przez kogoś, a tym razem miałem szczęście i mogłem wreszcie połowić tam. Stan wody wysoki. Co bardzo utrudniało łowienie. Na szczęście żadnego czepiającego się plecionki, zielska nie było w wodzie. Przez pierwszą godzinę nie miałem żadnego brania, więc przeniosłem się na główkę wyżej. Gdzie bardzo systematycznie obławiałem przydenne partie wody. Taki leniwy sandaczowy opad z częstym "szuraniem" przynętą po dnie. Rzut, chwila na opadnięcie przynęty, dwa wolne obroty korbką kołowrotka z jednoczesnym płynnym delikatnym "balansowaniem" wędką, którą czasami agresywniej podbijałem gumę, a czasami pozwalałem iść jej po dnie. Cały czas trzeba uważnie obserwować szczytówkę wędki i reagować zacięciem na wszelkie podejrzane zachowania przynęty. Kolejny rzut daleko w klatkę, aż tu podczas opadania przynęty poczułem dziwne zatrzymanie nad dnem. Szybko zaciąłem i poczułem rybę na kiju. Byłem przekonany, że walczę z sandaczem, a tu niespodzianka i fajny szczupak ukazał się przy powierzchni. Rybkę pewnie podebrałem dłonią, a następnie humanitarnie czyli szybko uśmierciłem, bo od dawna mam ochotę, aby zjeść złowioną przez siebie rybkę. Kto czyta bloga wie, że raczej wszystko wypuszczam, ale nie należę jednak do jakiś zagorzałych fanatyków C&R. Szczupak miał długość 78cm.
...
Szczupak 78cm na Cannibala.
Robiło się powoli szarawo, a ja czułem, że nadeszła pora na wieczornego sandacza, który na żer wypływa pod sam brzeg na "cypelku". Widziałem jak dość regularnie coś płoszyło drobnicę przy zalanych trawach. W takich okolicznościach należało zmienić przynętę. Idealnie nadał się Gloog model Nike. Rzuciłem za miejsce gdzie widziałem ataki na drobnice, a następnie bardzo powoli ściągałem przynętę z częstymi przystankami, podczas których lubię pobawić się przynętą poprzez delikatne podszarpywanie samą wędką. Trafiłem idealnie, bo już w pierwszych rzutach zaciąłem fajnego sandacza, o długości 70cm, który wziął przy samym brzegu. Miejsce bardzo oblegane, a najwyraźniej rybom to nie przeszkadza. Podsumowując w ciągu około 2,5 godziny łowienia. Udało się mi upolować szczupaka 78cm i sandacza 70cm. Był to bardzo dobry wynik, a ja czułem się wyśmienicie. Po wyjęciu sandacza, złożyłem sprzęt i pojechałem do domu, bo czekało mnie dużo skrobania i patroszenia. Szczupak wczoraj zjadłem na kolację, a sandacz poczeka w zamrażarce na odpowiednią okazję. 
...
Sandacz 70cm z ujścia portu w m. Cigacice.
Wobler Gloog stracił ster podczas holu sandacza. Niestety jest to częsty defekt w tych przynętach. Będę musiał, któregoś wieczoru zająć się wklejaniem sterów do tych wobków, bo mam już kilka takich "bezsterowców". Mam drobną prośbę do tych, którzy chcieliby troszkę mi "pohejtować", bo zabiłem te ryby. Regulaminu nie złamałem, a w ciągu sezonu prawie wszystkie ryby wypuszczałem, więc lepiej niech dadzą sobie na wstrzymanie i postępują w myśl powiedzenia, że "milczenie jest złotem". Bardzo proszę...
...
Te wypadające stery są bardzo irytujące.

czwartek, 27 października 2016

Zawody "masters" & nagradzanie najlepszych w Grand Prix - 22.10.2016r

W zeszła sobotę po raz kolejny. Zamiast wyspać się po nocce w pracy. Pojechałem na towarzyskie zawody "masters", które były rozgrywane na odrze w m. Krosno Odrzańskie. Zdecydowałem się na ten wyjazd, bo po tych zawodach miało odbyć się wręczanie nagród dla najlepszych w klasyfikacji Grand Prix w okręgu zielonogórskim. Ja zająłem pierwsze miejsce w tej klasyfikacji i głupio byłoby jakbym nie stawił się tego dnia. Tym bardziej, że liczyłem na jakąś fajną nagrodę. Zawody "masters" były zorganizowane dla 20 najlepszych w dyscyplinie spinningowej i 20 najlepszych w spławiku. Na prawym brzegu odry rywalizowali spławikowcy, a na lewym spinningiści. Pogoda była piękna i bardzo przyjemnie łowiło się. Szkoda tylko, że ryby nie dopisały. Spławikowcy łowili jakieś rybki, a spinningiści mieli bardzo trudne zadanie przed sobą. W sumie wystartowało w spinningu 15 osób, którzy na prawdę znają się na wędkarstwie spinningowym. Ja postanowiłem sobie za cel złowienie sandacza i zważywszy na charakter zawodów. Nie odczuwałem jakiegoś wielkiego ciśnienia na zdobywanie puntów itd. Te zawody traktowałem jako spotkanie wędkarskie. Co nie zmienia faktu, że mocno przyłożyłem się do łowienia i liczyłem na dobry wynik. Przez 5 godzin łowienia nie zaliczyłem żadnego sandaczowego "pobicia" i sporo przynęt porwałem. Inni zawodnicy mieli podobnie i co ciekawe, o miejscu na podium decydowały bolenie. W sumie tylko 3 osoby złowiły w spinningu rybę, a reszta tak jak ja. Wróciła o przysłowiowym kiju. Nie padł żaden szczupak, okoń lub sandacz, które o tej porze roku powinny być najpewniejszą zdobyczą. Ja na tą imprezę spinningową nie zabrałem nawet żadnych przynęt boleniowych, bo najzwyklej w świecie miałem już dość łowienia rap i chciałem zapolować na coś z zębami. Nie przejąłem się za bardzo tym, że nic nie złowiłem w Krośnie, bo przyjechałem głównie po nagrodę za zwycięstwo w GP. Bardzo mi to osłodziło gorycz porażki związanej z nieudanym startem na Mistrzostwach Polski.
...
Pierwsze miejsce w GP okręgu zielonogórskiego.
Stolik "mięsiarzy" :)

Obok mnie zwycięzca klasyfikacji GP w kat. junior
Sezon sportowy w okręgu już zakończył się, a ja liczę, że w przyszłym roku uda się mi także startować i osiągać dobre wyniki. Na obecną chwilę mam bardzo dużo problemów osobistych i spraw na głowie. Najbardziej mnie ostatnio zniszczyło i dobiło psychicznie to, że stwierdzono u córki autyzm, z którym musimy się zmierzyć i jakoś żyć. Nie planuję w związku z tym całkowicie zrezygnować z wędkarstwa, ale muszę przygotować się na dużo pracy z dzieckiem i wiele wyrzeczeń. Jak na razie to będę starał się wszystko pogodzić i wygospodarować czasami chociaż chwilę, aby wybrać się gdzieś nad wodę. Obecnie nadal na celowniku mam sandacze i będę próbował je właśnie łowić podczas wypadów wędkarskich do końca roku. Na ryby jeżdżę bardzo rzadko, ale i tak liczę na jakąś fajną rybkę niebawem ;)
Cenne trofeum :)

piątek, 21 października 2016

Mistrzostwa Polski w Wędkarstwie Spinningowym 13-16.10.2016r Zalew Zegrzyński - moja relacja - 74 miejsce

W niedzielę wróciłem z trzydniowych zawodów o Mistrzostwo Polski w kategorii spinningowej. Impreza odbyła się na Zalewie Zegrzyńskim z łodzi. Startowało 122 seniorów w trzech sektorach. Pierwszy raz pojechałem na takie zawody spinningowe, a wynikało to ze zdobycia przeze mnie mistrzostwa okręgu i co za tym idzie wyłożenia pieniędzy na mój wyjazd przez okręg. Czytelnicy mojego bloga wędkarskiego wiedzą, że jeżeli chodzi o łowienie okoni i szczupaków na wodach stojących. Mam bardzo mało praktyki, a wyniki najczęściej mizerne. Zdecydowanie wolę łowić na rzekach, a w szczególności na Odrze. Niestety relacje z tych zawodów piszę jako czystą formalność, bo nie osiągnąłem dobrego wyniku, ale za to sporo nauczyłem się, o łowieniu z łodzi na zbiorniku zaporowym. Nigdy w życiu nie miałem styczności z taką wodą. Sprzęt zabrałem ze sobą ten sam, z którym uganiałem się za odrzańskimi boleniami i kleniami. W swojej "stajni" nie mam tak na prawdę żadnej nawet typowej okoniówki z wklejaną szczytówką. Przynęt tylko dość sporo nabyłem pod ten wyjazd, i że nic prawie nie rwałem. To zostały jeszcze na przyszły sezon.
...
520km w jedną stronę
Wyjechałem w czwartek w nocy i miałem do pokonania w sumie 520km z Zielonej Góry do Pogorzelca. Gdzie miałem zarezerwowany nocleg w stanicy wędkarskiej na czas zawodów. Trasy nie znałem i mocno obawiałem się, że moje ponad 20 letnie i mocno jednak już wysłużone autko, popsuje się gdzieś na autostradzie. Na szczęście dało radę. Jechałem w sumie 7 godzin z dwoma postojami, aby odpocząć. Z początku miałem jechać z kolegą na te zawody, ale niestety nie mógł i na ostatnią chwilę szukałem noclegu. W stanicy wędkarskiej zamieszkałem w dwuosobowym nieocieplanym drewnianym domku z mocnymi przeciągami. Nie życzę nikomu takiego noclegu. Dobrze, że chociaż miałem prąd i telewizję, ale nocami bardzo ciężko było zasnąć, bo temperatura w środku oscylowała koło kilku stopni powyżej zera. Strasznie zmarzłem przez te kilka nocy. Hehe dobrze, że nie zamarzłem, a czułem się tak, jakby niewiele brakowało. W cieplejszej porze roku mógłbym jednak polecić ten ośrodek. Bardzo surowy wystrój wnętrza i ciekawy plakat na ścianie, to było moje otoczenie po każdej turze zawodów. Następnym razem muszę bardziej zatroszczyć się o zakwaterowanie. Zwłaszcza jesienią.
...
...
Rozpoczęcie zawodów odbyło się w Serocku pod ratuszem i po odtworzeniu hymnu oraz uroczystym otwarciu imprezy. Pojechałem na zebranie techniczne, na którym przedstawiono jak będzie wyglądał przebieg zawodów. Trochę posłuchałem bez większych emocji i wróciłem do swojego domku, gdzie do późna starałem się zasnąć z powodu przenikliwego chłodu. Kolejnego dnia musiałem wcześnie wstać i zameldować się w Serocku, bo tam pierwszego dnia przypadał mój sektor. Oczywiście jeszcze wtedy byłem pełen nadziei, że na pewno jakoś to będzie i może uda się fajnie połowić.
Uroczyste rozpoczęcie zawodów
...
Pierwsza tura zawodów to były dla mnie zmagania w sektorze B czyli w Serocku. Byłem  na łodzi z zawodnikiem, który tak jak ja przyjechał bez własnej łódki. Na szczęście bezproblemowo wynajął łódź w stanicy wędkarskiej. Miał także silnik elektryczny oraz echosondę, więc nie byliśmy na całkiem straconej pozycji. Chociaż zważywszy na to, że chyba wszyscy pływali na silnikach spalinowych. Mieliśmy o wiele trudniej dostać się szybko na najatrakcyjniejsze miejsca przed konkurencją. Łowienie rozpoczęliśmy od dość płytkiego miejsca gdzie bujnie rosły grążele i to w bardzo dużej odległości od brzegu. Wydawało się, że to bankowa miejscówka i w zielsku oraz na jego skraju muszą być okonie i szczupaki. Dość szybko na gumkę firmy Keitech zaliczyłem pierwsze skubnięcie okonia, którego nie zaciąłem w porę. Obłowiliśmy skrupulatnie tą płyciznę i ja niestety nie doczekałem się tam żadnych więcej brań. Próbowałem na wszelkie sposoby dobrać się też do szczupaków na większe przynęty takie jak lekkie gumy i obrotówki. Kolega z premedytacją i wielkim wędkarskim kunsztem posyłał swoje sprawdzone przynęty w samo zielsko co skutkowało tym, że sprowokował do brania szczupaka, który odciął mu przynętę oraz miał kilka brań na pusto. Ryby były na prawdę bardzo ostrożne i niechętnie dawały się skusić na nawet najbardziej wyszukane przynęty. W duchu zazdrościłem tym wszystkim ekipom, które z zawrotną prędkością przemieszczały się po sektorze i łowili w ten sposób ryby. Trzeba było znaleźć miejsca grupowania się drapieżników. My jako osoby nie trenującego wcześniej na tej wodzie. Musieliśmy zdać się na intuicję w wyborze miejsca oraz połączyć to z ultra precyzyjnym prowadzeniem przynęty. Poszukiwania ryb w strefie brzegowej nic nie dało. Czas kończył się, a my nadal na zero. Na sam koniec zawodów popłynęliśmy w głębsze miejsce bez zielska. Gdzie dno od grążeli dość gwałtownie opadało. Był to strzał w dziesiątkę i w końcu pojawiły się ryby. Kolega wyjął kilka małych okoni, a ja na małą gumkę na 4g główce poczułem wyraźne przytrzymanie w opadzie. Zaciąłem w porę, a moja delikatna wędka ugięła się w piękny dla oka łuk oraz poczułem bardzo przyjemny opór na kiju. Łowiłem bez stalki, a żyłka miała średnicę 0,14mm. Nogi aż mi ugięły się gdy zobaczyłem przy powierzchni szczupaka. Modliłem się, aby mi nie spadł lub nie odgryzł przynęty. Na szczęście był zacięty tak, że nie miał gumki głęboko w pysku. Jak był już w podbieraku olbrzymią ulgę odczułem połączoną z niebywałą radością. Kolega chwilę później wyjął wymiarowego okonka i tym samym udało uratować się nam przed wyzerowaniem. Dwa malutkie okonie złowiłem także chwilę przed sygnałem kończącym turę. Szczupak miał długość 66,2cm i dał mi 12 miejsce w sektorze. Jak na razie był to dobry wynik. W klasyfikacji ogólnej byłem na 35 miejscu. Ten dzień w mojej ocenie mógł skończyć się lepiej, ale w związku z brakiem rozpoznania wody i tym, że mieliśmy wolną łódź. Nie powinienem narzekać. Szkoda, że wcześniej nie szukaliśmy ryb na głębszej wodzie, a ja przy ewidentnie słabym żerowaniu ryb. Nie pobawiłem się z bocznym trokiem. Jednocześnie gratuluję tym co zajęli najwyższe lokaty, bo popisali się najwyższymi umiejętnościami spinningowymi i doskonałym rozpoznaniem tego arcytrudnego łowiska. Ja w dobrych nastrojach wróciłem do Pogorzelca i nawet czekająca mnie kolejna mroźna noc nie przerażała.
Miejsce startu sektor B - Serock
...
Sektor C - mocno wiało
Druga tura to był sektor C czyli rejon w okolicach miejscowości Zegrze Południowe. Paskudna pogoda z tak silnym wiatrem, że fale na zbiorniku były momentami straszne, a ja chwilami niepewnie czułem się na tej naszej także wynajętej łódce. Tym razem kompan z łodzi też nie znał wody, ale za to zabrał ze sobą silnik spalinowy. Marne to było jednak pocieszenie przy "sztormie" na zbiorniku. Tym razem popłynęliśmy na początku w okolicę starego mostu gdzie nie mieliśmy żadnego brania. Później skryliśmy się w miarę osłoniętej od wiatru zatoczce i zaczęliśmy szukać okoni w strefie przybrzeżnej. Szybko wydłubałem wymiarowego okonka na Keitecha na główce 4g. Później jeszcze 4 sztuki wymiarowe, które trzeba było wydłubywać spod samego brzegu. Okonie brały niesamowicie delikatnie w opadzie i trzeba było mocno skupić się, aby zaciąć w tępo. Kolega wyjął jednego wymiarowego okonia. Boczny trok nie sprawdzał się w tym miejscu. Trzeba było łowić z główką. Połowiliśmy dłużej w tej zatoczce i popłynęliśmy dalej. Był to w mojej ocenie błąd, bo przy tak silnym wietrze. Paskudnie spinningowało się z łódki mocno kołyszącej się na falach. Zaczęliśmy więcej pływać niż łowić. Trafiliśmy na kilka miejscówek gdzie fala była trochę mniejsza, ale nie miałem tam żadnego brania, a kolega z łódki wyjął tylko jednego malutkiego szczupaczka. Generalnie machaliśmy już bardziej za szczupakiem niż okoniami. Czas mijał, a ja nadal z pięcioma okoniami, a kolega z jednym. Około godzinę przed końcem zawodów zrezygnowaliśmy z dalszego pływania w ciemno. Po bardzo zburzonym zbiorniku i postanowiliśmy popłynąć tam gdzie padły na samym początku jedyne nasze ryby. Zostaliśmy tam już do końca tury co skutkowało "wymęczeniem" przeze mnie szóstego wymiarowego okonia. Kolega z łódki niestety nie poprawił swojego wyniku i został z jednym okoniem na swojej karcie startowej. Tego dnia w sektorze zająłem 18 miejsce, a w klasyfikacji generalnej wskoczyłem na 31 pozycję. Jako debiutant na takich zawodach i spinningista typowo rzeczny. Czułem, że po dwóch dniach osiągnąłem dobry wynik, bo przecież rywalizowałem z najlepszymi wędkarzami spinningowymi w kraju, którzy sprzętem i doświadczeniem wędkarskim bardzo mocno mnie przewyższali. Do ostatniej tury postanowiłem podejść na luzie, bo nie miałem już żadnych szans na miejsce na podium. 
Malutkie okonie z olbrzymiej wody
...
Trzecie ostatnia tura zawodów i sektor A w Pogorzelcu. Tym razem trafiłem na specjalistę w dziedzinie łowienia okoni, który miał bardzo szybką łódkę oraz echosondę na niej. Popłynęliśmy w okolice mostu. Gdzie dzień wcześniej padło sporo okoni i szczupaków na delikatne zestawy. Wypływaliśmy jako jedna z późniejszych jednostek i dlatego było tam sporo ekip przed nami. Ledwo znaleźliśmy miejsce, aby zakotwiczyć łódź z zachowaniem przepisowych odległości od innych zawodników. Już w pierwszych rzutach na "szczęśliwego" Keitecha na 4g główce, wyjąłem pierwszego niewymiarowego okonia. Później jeszcze kilka kolejnych też na główkę. Kolega łowił głównie na boczny trok i idealnie wykorzystywał ustawienie łodzi, bo mógł komfortowo rzucać z rufy w kierunku środka zbiornika. Najwyraźniej okonie były daleko od brzegu na większej głębokości, bo kolega na troka co jakiś czas wyjmował rybę, która najczęściej była niewymiarowa. Też zacząłem łowić na boczny trok i pechowo trafiały się mi same malutkie okonki. Kolega miał więcej szczęście i trafił w sumie bodajże 6 wymiarowych okoni i szczupaka, który też wziął na boczny trok i jakimś cudem nie odgryzł przynęty. Ja na swojego pierwszego wymiarowego okonie i zarazem jedyną moją wymiarową rybę tego dnia. Czekałem bardzo długo, a po wyjęciu, której zacząłem rzucać za szczupakiem z nadzieją na jedno branie i odwrócenie sytuacji na łódce. Niestety woda nie była mi przychylna i nie doczekałem się brania szczupaka. Mieliśmy pechową łódkę nr 13 :) Dla mnie pechową. Tego dnia na łódce zdecydowanie przegrałem i spadłem w generalnej klasyfikacji zawodów z 31miejsca na dopiero 74 pozycję. Może za rok też uda mi się pojechać i poprawić ten niechlubny mój wynik. Najwyraźniej nie dla mnie łowiska ze stojącą wodą i duszę wędkarską sprzedałem mojej kochanej odrze.  Jak dobrze pamiętam to złowiłem w sumie 13 okoni z czego tylko jeden miał wymiar. Wielką atrakcją było dla mnie płynięcie na motorówce. 

...
Może i wyniku jakiegoś dobrego nie osiągnąłem, ale pomimo to imprezę będę wspominał bardzo pozytywnie. Miło było rywalizować na tym pięknym akwenie z najlepszymi wędkarzami w kraju. Jednocześnie po tym co widziałem. Doszedłem do wniosków, że w dzisiejszych czasach, aby liczyć się na zawodach klasy krajowej. Trzeba mieć spory budżet, bo bez własnej szybkiej łódki, echosondy oraz dużej ilości wolnego czasu na treningi. Nie ma co liczyć na regularne wysokie wyniki. Dlatego wolę zdecydowanie zawody z brzegu na Odrze. Sprzęt na odrze ma mniejsze znaczenie oraz na zawodach mistrzowskich jest losowanie podsektorów, więc i "szybkie nogi" nie mają znaczenia. Trzeba bardziej skupić się na prawidłowym odczytaniu łowiska i dopasowaniu się do niego. Po za tym wolę łowić w samotności, a na łódce jakoś dziwnie się czułem. Wychowałem się blisko Odry i całe życie łowię na niej, więc nie ma co dziwić się, że jednak mam mieszane uczucia co do innych łowisk i zawodów rozgrywanych na nich. Choć muszę przyznać, że w takiej formie co odbyły się Mistrzostwa Polski. Możliwość oszukiwania jest znikoma, bo zawodnicy do łodzi są losowani i każdy patrzy sobie na ręce. Co innego na Odrze gdzie trzeba przedzierać się często przez krzaczory, a zawodnika nikt nie pilnuje. Mogę tylko mieć ślepą wiarę, że na zawodach okręgowych są wszyscy tak czyści jak ja.

środa, 12 października 2016

Mistrzostwa Polski w wędkarstwie spinningowym 13-16.10.2016r - przygotowania

Dziś w nocy wyjeżdżam na zawody "Mistrzostwa Polski w wędkarstwie spinningowym". Mam do pokonania ponad 500km w jedną stronę i kilka pomysłów jak łowić na Zalewie Zegrzyńskim. Nastawiam się tylko na dwa gatunki czyli okoń i szczupak. Z tego co wyczytałem w internecie, na tej wodzie łowi się dość płytko w miejscach z zielskiem lub w "twardych" zaczepach. Mam bardzo duży mętlik w głowie, bo z jednej strony chciałbym zaryzykować i z premedytacją nastawić się tylko na szczupaki i mieć przez to szansę na dobry wynik, a z drugiej strony zważywszy, że nie znam kompletnie tej wody, to głupio byłoby wyzerować po tak długiej podróży i może jednak warto chociaż zapunktować jakimś okonkiem. Po losowaniu łódek wiem, że będę z osobami, które ponoć znają dość dobrze tą wodę i dlatego mam iskierkę nadziei, że jednak może uda się tam dobrze wypaść. Wyselekcjonowałem już kilka przynęt, którymi będę głównie łowił. W wypadku bardzo słabego wyniku, mam nadzieję, że nikt nie będzie się ze mnie śmiał. Całe życie łowię na Odrze i zbiorniki z wodą stojącą są dla mnie bardzo trudnymi łowiskami. Będę przez te trzy dni walczył zawzięcie i może zalew mi to wynagrodzi i obdarzy jakimiś fajnymi rybkami. W przyszłym tygodniu zdam relację z tej imprezy :)
...
Przynęty na szczupaki:
Pudełko z przynętami na szczupaki.
Lekka obrotówka z chwostem.
Tą gumę od firmy Savage Gear zna chyba każdy :)
Perłowy twister to mój klasyk na szczupaki.
Myślę, że przedstawione wyżej przynęty wystarczą i dadzą mi jakiegoś szczupaka. Srebrna obrotówka z chwostem to przynęta mojego dzieciństwa, bo przygodę ze spinningiem zaczynałem od łowienia w mocno zarośniętych stawach. Szczupaki uwielbiają wyskakiwać z zielska do takich obrotówek. Perłowy twister oraz kopyto to też klasyczne przynęty na szczupaka. Jak widać zamiast fantazjować z doborem wabika, postanowiłem łowić na sprawdzone przynęty. Będzie bardzo ciężko i będę potrzebował dużo szczęścia.
...
 
Przynęty na okonie.
Okoniowe cukiereczki.
Największą nadzieję mam w takich przynętach firmy Keitech.
Guma firmy FOX - bardzo fajna praca w wodzie.
Tajna broń - żółte portki od firmy Mann's
Klasyk, bez którego nie jadę na okonie.
Zaprezentowałem przynęty, na które planuję łowić na tych zawodach, a wynik zależy teraz tylko od ryb czy będą w wodzie, i czy zechcą "współpracować" :) 

Na koniec napiszę o dwóch zabawnych sytuacjach, które przydarzyły mi się ostatnio. 

- Jak byłem u kolegi i powiedziałem mu, że jadę moim autem to dał mi on wizytówkę znajomego, który jeździ lawetą i jakby coś wypadło to odholuje mnie w dobrej cenie :)

- Natomiast jak łowiłem ostatnio z Piotrkiem to on powiedział tak "jak uda ci się dojechać, to już będziesz zwycięzcą" :0

Ja wierzę, że nić nie wypadnie i bezpiecznie oraz planowo dojadę na te zawody spinningowe.

niedziela, 9 października 2016

Pięć razy nad wodą w październiku - mizerne wyniki

W październiku zaliczyłem już pięć wypadów wędkarski, ale że wyniki słabe. To zdam relacje w jednym poście na moim blogu wędkarskim. Jako "amator" napiszę, że te moje wędkowania wyglądały tak...

1. Jezioro Głębokie 1.10.2016r
Przez około 6 godzin spinningowałem z łodzi wraz z kolegą Piotrem na tym jeziorku, które znajduje się niedaleko miejscowości Radnica. Chciałem przed zbliżającymi się zawodami, poćwiczyć łowienie na stojącej wodzie i przetestować kilka nowych przynęt, które ostatnio kupiłem. Głównie chodziło mi o gumy Soft4play firmy Savage Gear uzbrojone w haki ofsetowe oraz małe gumki firmy Keitech model Easy Shiner. Na wodzie nie spotkaliśmy żadnej spinningującej ekipy. Co mogło świadczyć o tym, że "ryba nie bierze" (lub jej już nie ma, bo wykłusowana lub wyłowiona przez wędkarzy). Z rana wyjąłem pięć malutkich okonków na gumkę Keitech oraz szczupaka długości 50cm, który był tak zapięty, że fartem nie odgryzł mi przynęty. Na gumy Savage Gear z kolei miałem tylko jedno delikatne skubnięcie i tyle. Koło południa zaczęło padać i zwinęliśmy się do domu. Piotrek złowił też kilka małych okonków.

2. Odra m. Krępa 5.10.2016r
To był głupi pomysł, aby jechać na ryby w ten dzień. Od rana chmurzyło się i mocno wiało. Jak dojechałem na Odrę i dotarłem pieszo na ciekawe głębokie ostrogi. To pech chciał, że zaczęło akurat padać i jeszcze mocniej wiać. Do tego podwyższony stan Odry i masa zielska unoszącego się na powierzchni. Wynik łatwy do przewidzenia. Mocno zmarzłem, przemokłem i złowiłem tylko katar. Przeziębiłem się i ze stanem podgorączkowym jakoś przeżyłem kolejnego dnia 12 godzin w pracy. Lepiej było siedzieć w domu przed telewizorem.
...
Odra m. Krępa
3. Odra Cigacice - ujście portu 7.10.2016r
Wieczorem pojechałem na sandacze na ujście portu w miejscowości Cigacice. Zielsko w wodzie nadal mocno utrudniało łowienie, ale za to pogoda jakaś przyjemniejsza. Łowiłem 3 godziny "na opasce" i muszę przyznać, że sandacze lubią to miejsce, bo co prawda nie złowiłem okazu, ale zaliczyłem kilka fajnych sandaczowych "pstryknięć" w opadzie i wyjąłem jednego wielkości około 40cm, który został szybko wypuszczony. Niestety małe sandaczyki w tym roku. Psują mi dużo zdrowia i mocno irytują. Cypel z drugiej strony ujścia portu był oczywiście zajęty i widziałem, że spinningista wyjął jakiegoś też "smoczka", który chyba miał wymiar, bo widziałem, że wylądował szybko w reklamówce. Ogólnie to jak żyję i łowię na Odrze. Zauważyłem, że raczej mało kto stosuje zasadę "no kill". Nie ma co się dziwić skoro na naszych wodach panuje samowolka, a jeżeli chodzi o kontrole straży rybackiej. To jest z nimi jak z UFO, każdy słyszał, a mało kto widział. Jeszcze nie raz na pewno wrócę w to miejsce, bo duże sandacze na pewno tam są i w tym roku udało mi się wyjąć takiego długości 86cm.
...
Wieczorny sandaczyk z ujścia portu w m. Cigacice.
4. Odra m. Milsko 8.10.2016r
Kobieta i dziecko do teściowej, a ja nad Odrę. Kilka godzin zdawałoby się, że selektywnego łowienia za sandaczem i kolejny niewymiarowy smoczek. Nie mam pojęcia co jest z sandaczem w tym roku, że prześladują mnie same małe sztuki. Nie mogę doczekać się ryby wymiarowej z tego gatunku. Podczas tego wypadu zaliczyłem też "przycinkę" szczupaka, przez którego straciłem bardzo fajną gumę firmy Keitech na 25 gramowej główce. Nie zakładam stalek podczas typowego sandaczowego dżigowania i ta obcinka była odosobnionym przypadkiem i pewnie nie prędko coś takiego powtórzy się mi. Może jak stan Odry spadnie, łatwiej będzie dobrać się do konkretnych ryb. Jak na razie to dręczę tylko "przedszkole" tej jesieni.
...
Smoczek Odra m. Milsko
5. Starorzecze Bobrowniki i łowisko "dzika ochla" 9.10.2016r
Odra nie jest dla mnie ostatnio łaskawa. To dziś z Piotrem chciałem pobawić się z jakimiś chociaż okonkami na starorzeczu niedaleko miejscowości Bobrowniki. Nie zaliczyliśmy tam żadnego brania, a tylko wkurzaliśmy się, bo woda naniosła tam tyle zielska, że praktycznie po każdym rzucie trzeba było czyścić przynętę.Zamiast od razu wracać do domu. Postanowiliśmy zajechać po drodze na łowisko "dzika ochla". Rozpadało się i podczas godzinnego spinningowania złowiłem tylko dwa małe okonki. Nie ma co więcej rozpisywać się o tym dniu :)