czwartek, 26 maja 2016

Moje najlepsze woblery na sandacze i bolenie - nocny spinning

Już za kilka dni kończy się okres ochronny dla sandacza. W sezonie letnim sandacze na Odrze łowię nocą na spinning. W tym poście bloga pokarzę bez ściemy jakie są moje sprawdzone nocne woblery, na które łowię sandacze i bolenie. Mam nadzieję, że w tym sezonie "mętnookie" będą dobrze żerowały i uda mi się na moim blogu wędkarskim pochwalić zdjęciami okazałych ryb tego gatunku. W moim przekonaniu idealny nocny wobler sandaczowy powinien być smukłego kształtu, drobnej ale wyczuwalnej pracy w nurcie oraz o głębokości schodzenia do 1 metra. O zmroku sandacze często zapuszczają się w dość płytkie miejsca, gdzie uganiają się za drobnicą. Nawet na 40cm głębokości wodzie potrafią stać duże sztuki. Brania możemy oczekiwać o absolutnie każdej porze nocy, a ja staram się zazwyczaj być do samego świtu nad wodą. Stosuję przy takim spinningowaniu woblery długości od 6cm do 12cm. Takie cechy spełniają doskonale woblery firmy "GLOOG", dwa modele mogę polecić z całą stanowczością: Nike i Kalipso (wersje floating - płytkoschodzące). Właśnie na te dwa modele głównie łowię nocą i raczej nie wyczuwam potrzeby eksperymentów i szukania czegoś lepszego lub innego w ofercie innych firm wędkarskich. Bardzo często bolek lubi wziąć na te przynęty. Kolor moim zdaniem nie ma większego znaczenia nocą, ale ja wolę stosować wobki raczej w jaśniejszej kolorystyce. Poniżej zdjęcia tego co mam w pudełkach spinningowych przygotowanych specjalnie pod nocne spinningowanie. Nie robię żadnej reklamy firmie "GLOOG", po prostu na to faktycznie łowię i nie zamierzam robić z tego jakiejś tajemnicy. Polecam te wabiki i zachęcam do nie zabierania wszystkich złowionych ryb. To teraz czekam do 1 czerwca...
...
Moje najlepsze woblery na sandacze i bolenie. Łowione nocą na spinning.
Dwa na lewo są firmy Dorado i stanowią w moim pudełku alternatywę, dla "gloogów", na które głównie łowię.
Już gotowe, aby zabrać je nad wodę...

wtorek, 24 maja 2016

Trzy bolenie na Odrze.

W poniedziałek 23 maja, wraz z kolegą pojechałem pospinningować nad Odrą. Znajomy postanowił rozpocząć łowienie od starorzecza. Natomiast ja od razu ruszyłem nad Odrę z nastawieniem na bolenie i klenie. Planowałem obłowić skrupulatnie przede wszystkim płytkie zapiaszczone ostrogi na zakręcie. Ponieważ w takich miejscach moim zdaniem dość łatwo jest namierzyć ryby i dodatkowym atutem jest to, że większość wędkarzy omija takie miejsca, bo myślą prawdopodobnie, że na piachu tylko drobnica się kręci. Panuje obecnie niżówka na Odrze i przez to bardzo wygodnie mogłem brzegiem przemieszczać się z główki na główkę. Temperatura wysoka, delikatny wiaterek oraz częściowo zachmurzone niebo. Z rana dość szybko złowiłem bolenia, który kilkakrotnie spławiał się na napływie ostrogi zakończonej wyraźnym przelewem. Główka była dość krótka, więc zająłem stanowisko na "międzytamiu" tak, abym miał możliwość rzutu na i przed przelew. Z początku myślałem, że mam do czynienia z bardzo dużym kleniem, więc łowiłem na mały smukły kleniowy woblerek. Kilkanaście minut machania w tym miejscu i gwałtowne branie zakończone pewnym holem na żyłce 0,14mm, bo takiej używam średnicy przy łowieniu kleni. Wielkie było początkowo zaskoczenie z mojej strony, gdy ujrzałem bolka na końcu zestawu. Tradycyjnie szybka fotka i z powrotem do wody.

Pierwszy bolek tego dnia, a miał być kleń...
...
Kolejne godziny przelewowego łowienia z nastawieniem na klenia. Zakończyły się fiaskiem, bo mialem tylko jedno delikatne spudłowane branie. Upał zaczynał coraz bardziej doskwierać. W takich warunkach bolki zaczęły intensywnie uganiać się za ławicami uklei. Ja postanowiłem dać sobie spokój z kleniami i zapolować teraz z premedytacją na rapy. Szczególnie aktywne bolki były na dwóch główkach, między którymi tworzyły się duże łachy z piachu. Regularnie można było obserwować jak sieją popłoch wśród uklei. Bardzo uważnie obserwowałem, w których miejscach jest obecnie ukleja i tam posyłałem moje sprawdzone woblery boleniowe. Dalekie rzuty i prowadzenie w ekspresowym tempie przyniosło mi jedno potężne branie w warkoczu, które niestety nie dało ryby na brzegu. Chwile później już tym razem pewnie zaciąłem i wyholowałem drugiego bolka. Kolega dołączył do mnie i poinformował mnie, że na starorzeczu jest pustka i nic nie brało, a po drodze do mnie obławiając kolejne główki udało mu się przechytrzyć wymiarowego klenika, który był jedyną jego rybą. Po drugim wyjętym boleniu jak kolejny raz przynęta znalazła się przy brzegu to idealnie pod nogami zaliczyłem mocne boleniowe branie, a ryba spadła z haka. Ta sytuacja powtórzyła się później jeszcze raz... Bardzo mnie zirytowało to, że tego dnia aż trzy bolenie "spadły mi" z wędki. Z moim znajomym nie poddawaliśmy się i uparcie dalej czesaliśmy wodę, a bolki w najlepsze żerowały...

Drugi bolek już złowiony na typową boleniówkę.
...
Zbliżała się 11 godzina i powoli musieliśmy kończyć spinningowanie. Zażartowałem sobie, że  marzy mi się "hat-rik" boleniowy. Ślepy los wysłuchał mnie i złowiłem na wobler firmy "Siek-m" trzeciego bolka. Kumpel zrobił mi zdjęcie z rybką. Rape wypuściłem i na tym zakończyło się moje spinningowanie tego dnia.

Trzeci do kompletu i można wracać do domu.
...
Już odliczam dni do 1czerwca i pierwszej nocki, na której postaram się złowić sandacza na spinning 😉 zachęcam do regularnego odwiedzania mojego bloga wędkarskiego, na którym piszę w luźny sposób o wędkarstwie spinningowym 😉 bez reklam i w sposób jak najbardziej uczciwy 😊 ryby z ogólnodostępnych wód PZW, a nie z jakiś łowisk komercyjnych lub złowione na bajecznie rybnych wodach gdzieś zagranicą 😉

poniedziałek, 23 maja 2016

20 maja - spinningowanie - Odra w m. Brody

W zeszły piątek koło godziny 15 byłem na rybach nad Odrą nieopodal miejscowości Brody. Nastawiony byłem głównie na przelewowe łowienie kleni i ewentualnie boleni. Tradycyjnie z dwiema wędkami do lekkiego i cięższego spinningowania. Było ciepło, a stan Odry idealny. Wszystko to było popsute przez bardzo silny wiatr, który wiał z takiego kierunku, że rzuty małymi woblerkami na przelewy były niemożliwe. Dlatego głównie łowiłem na większe i cięższe woblery boleniowe. Aktywności boleni nie zaobserwowałem tak samo jak nie miałem żadnego brania tej ryby. Momentami gdy wiatr tracił na sile. Próbowałem poszukać kleni na przelewach. Żadnego brania na małe wobki i wirówki. Odniosłem wrażenie jakby ryb nie było w tak książkowych miejscach. Wraz ze zbliżającym się wieczorem. Pogoda uspokoiła się i było prawie bezwietrznie. Wiedziałem, że teraz mam największe szansę na dużego klenia. Wieczór to doskonała pora dla spinningisty, bo ryby zaczynają intensywniej żerować i powoli zajmować stanowiska, w których spędzą noc. Bardzo cicho zająłem stanowisko na ostrodze w kształcie litery "L" i zabrałem się do spokojnego obławiania przelewu. Łowiłem na wobler "horn" firmy Hunter. Po chwili łowienia zobaczyłem pierwszego dużego klenia, który wpłynął na przelew i zostawiał na powierzchni ślad swojej obecności. Kilka rzutów w miejsce przebywania ryby i takie podwójne delikatne skubnięcie wyczułem na wędce, którego nie było szans zaciąć. Podejrzewam, że ryba trąciła tylko moją przynętę z zamkniętym pyskiem. Duże ryby przebywały w tym miejscu, a ja maksymalnie skupiony i zakamuflowany za trzcinami. Starałem się skusić je do brania. Rzuty wykonywałem najdalej jak się dało w poprzek nurtu, a przynętę następnie prowadziłem w ślimaczym tempie tzw. wachlarzem z kilku sekundowymi "przystankami" z delikatnym podszarpywaniem i kilku centymetrowym prowadzeniem "na biegu wstecznym". Kleń to nie jest typowy drapieżnik i na prawdę rzadko udaje się w pogoń za uciekającą rybką. Woli czekać w nurcie aż smakowity kąsek sam wpłynie w jego zasięg. Dlatego w wypadku kleni warto z dużym spokojem podejść do prowadzenia przynęty. Kolejny rzut delikatne przytrzymanie przynęty i... jest mocne "kopnięcie", a ryba tym razem zawisła na kotwicy. Pozwoliłem jej spłynąć poniżej ostrogi, aby wygodnie podebrać z łachy piachu. Kilka agresywnych odjazdów na delikatnym sprzęcie i moim oczom ukazał się okazały i pięknie ubarwiony kleń. Miarka pokazała 45cm, a ja bardzo szybko pstryknąłem mu fotkę i niezwłocznie zwróciłem wolność. Poszedłem główkę niżej i w pierwszym rzucie prawdopodobnie jeszcze większa kluska z dużym spokojem odprowadziła mojego woblera do brzegu i nawróciła w stronę głównego nurtu. Kilka razy widziałem na tej ostrodze jak duże klenie stały przy samej powierzchni, ale niestety nie udało mi się żadnego skusić do brania. Słońce schowało się już za horyzontem, a ja zakończyłem łowienie. Ten jeden duży kleń uratował mnie przed zejściem o kiju tego dnia.
Kleń długości 45cm - złowiony tego dnia na Odrze koło m. Brody.

niedziela, 22 maja 2016

Spinningowe mistrzostwa "teamów" jezioro Paklicko Wielkie - oświadczenie klubu Rapa

Witam
We wcześniejszym poście na tym blogu zdałem krótką relację z łowienia dnia 15.05.2016r na jeziorze Paklicko Wielkie oraz zamieszania, które wynikło w związku z tym. Niestety zostałem obiektem dość mocnych i czasami chamskich ataków ze strony osób, które z wielką determinacją wmawiały mi, że złamałem regulamin imprezy łowiąc tamtego dnia i nie mam czego szukać na tych zawodach. Próbowałem kilkukrotnie załagodzić całą sytuację i prosiłem o poczekanie do zawodów i ewentualny werdykt komisji badającej moją sprawę. Ja sumienie miałem czyste i zasięgałem opinii od osób zajmujących się sportem wędkarskim w naszym okręgu PZW. Pomimo 100% pewności, że racja jest po mojej stronie, i że nie grozi mi dyskwalifikacja na tej imprezie. Niestety wraz z prezesem mojego klubu "WKS Rapa Zielona Góra", zdecydowaliśmy o wycofaniu się ze startu w tych zawodach spinningowych. Ponieważ nie chcieliśmy zaogniać tej całej sprawy, bo znamy zawodników i wiemy, że co niektórzy potrafią być bardzo uparci i ciężko im coś wytłumaczyć. Ja traktuję starty w zawodach bardzo rekreacyjnie i nie odczuwam jakiegoś wielkiego "parcia" na zdobywanie wysokich lokat za wszelką cenę. Jestem jednak osobą czasami dość impulsywną i w obliczu wielce prawdopodobnych pomówień i nie popartych dowodami oskarżeń. Wolałem zostać w domu zamiast wkurzać się nad wodą. Mam wielką nadzieję, że takie sytuacje nie będą się już powtarzały i pewne osoby zaczną zachowywać się bardziej w duchu fair-play i nie będą próbowały robić jakiś "samosądów". Zachęcam do zapoznania się z oficjalnym komunikatem znajdującym się na stronie mojego klubu.

wtorek, 17 maja 2016

Spinningowanie na jeziorze Paklicko Wielkie.

Dnia 15.05.2016r było święto "zielone świątki". Ja oraz kolega mieliśmy wolne w pracy. Od jakiegoś czasu planowaliśmy pojechać w ten dzień na jezioro "Paklicko Wielkie". Kilka dni wcześniej zarezerwowałem łódkę. W tym roku planuje wrócić do startu w zawodach spinningowych okręgu zielonogórskiego. Na tym jeziorze w dniach 21 i 22 maja będą zawody spinningowe z łodzi. Dlatego uważnie przeczytałem komunikat o tej imprezie, aby sprawdzić czy jest w nim informacja, o ewentualnym zakazie treningu i od kiedy. Oczywiście takiego zapisu nie było, który byłby moim zdaniem głupotą, bo jezioro ma ponad 100 hektarów powierzchni i na takim akwenie nie jest konieczne wprowadzanie zakazu np. 7dni przed. Znając życie i ludzi startujących w takich zawodach. Postanowiłem dodatkowo upewnić się i zadzwonić do osoby, która brała udział w tworzeniu regulaminu zawodów wędkarskich w moim okręgu, aby potwierdziła mi, że mogę tego dnia spinningować na tym jeziorze. Dostałem odpowiedź pozytywną i jednoznaczną, że mogę łowić w ten dzień i nie złamię żadnego punktu regulaminu i nie grozi mi dyskwalifikacja na tej imprezie spinningowej. Celowo tak długi wstęp robię i tak drążę temat tego, czy mogłem jako zawodnik łowić tam. Zamiast od razu przejść do napisania w tym poście mojego bloga. Jak spędziłem ten dzień wędkując i co brało. Niestety wiele osób chyba nie dorosło jeszcze i padłem ofiarą zwykłej ludzkiej głupoty. Przejawiającej się m. in. oskarżeniami o łamanie regulaminu i groźbami, że będę zdyskwalifikowany oraz wulgarnymi epitetami pod moim adresem. Mam nadzieję, że jeżeli jednak wystartuję w tych zawodach. To pewni delikwenci szukający na mnie haka, będą mi schodzili z drogi lub przeproszą oficjalnie. Ja osobiście nie mam nic sobie do zarzucenia i nie będę krył się z tym, że spinningowałem tego dnia na "Paklicku".  
Silny wiatr i wyraźna fala tego dnia na jeziorze.

Nad wodą byliśmy już koło 5 godziny. Nasza łódka była na terenie ośrodka wypoczynkowego. Po dojściu nad wodę mieliśmy problem, która jest nasza, bo oznaczenia na łodziach były inne niż te na kluczach od kłódki. Jedna łódź miała dość sporo wody w środku i pech chciał, że to była ta nasza. Po dość kłopotliwym wybraniu wody. Zacząłem zakładać wiosła. Okazało się, że nie pasują one do tej łódki i przez to łowienie na niej jest niemożliwe. Bardzo nas to wkurzyło. Mieliśmy wracać do domu, ale wpadłem na pomysł, że wypożyczymy inną łódź w ośrodku i nie zrezygnujemy z spinningowania. Podzieliliśmy się po połowie tymi dodatkowymi niezaplanowanymi kosztami. Tego dnia bardzo mocno wiało. Wysoka fala bardzo utrudniała wiosłowanie. W takich warunkach postanowiliśmy łowić w okolicach wyspy. Gdzie byliśmy choć w części osłonięci od wiatru. Po zakotwiczeniu pospiesznie zaczęliśmy spinningować. Ja ćwiczyłem dłubanie okońków na małe gumki, a kolega rzucał większymi przynętami z nadzieją na szczupaka. Okazało się, że kotwica jest trochę za lekka i nie utrzymuje łodzi w jednym miejscu. Łowiliśmy w takim dziwnym powolnym dryfie ze spuszczoną kotwicą. Momentami padał deszcz i zrobiło się bardzo chłodno. Warunki były na prawdę ciężkie. Na portki moto-oil z brokatem miałem wyraźne pierwsze okoniowe branie przy wyspie. Ryba spadła z haka. Później przez około trzy godziny łowienia nie miałem kompletnie żadnego nawet delikatnego brania. Nadzieje odżyły gdy zaliczyłem przycinkę szczupaka, a trochę później kumpel z łódki wyjął około 55cm zębatego, któremu zwrócił wolność po chwilowym holu. Przegrywałem rywalizację, bo okonie w ogóle nie brały. Zmieniłem taktykę i postanowiłem jednak porzucać trochę za szczupakiem w płytkiej zatoce. Kilkanaście minut machania i wyjąłem podobnej wielkości szczupaczka, którego też wypuściłem. Połowiłem jeszcze trochę na większą obrotówkę, ale już bez efektu. Wróciłem do szukania okoni w okolicach wyspy. Łowiłem na dwuogonowe twistery firmy mann's na 4 gramowej główce dżigowej. Przy tak silnym wietrze i wysokiej fali. Na prawdę ciężko było poprowadzić przynętę w odpowiedni sposób. W razie delikatnego brania też łatwo byłoby je przeoczyć w tak trudnych warunkach. No i na dodatek ta cholerna kotwica, która okazała się za lekka dla naszej łodzi i tak silnego wiatru. Powoli przymierzaliśmy się do kończenia łowienia i powrotu pod wiatr do ośrodka, gdzie była wypożyczona łódka. Tak z pół godziny przed końcem łowienia zaliczyłem drugą "przycinkę" szczupaka. Do paprochów nie zakładam stalek, bo uważam, że psują pracę małych przynęt. Ten dzień był po prostu wyjątkowo pechowy, że aż dwa razy szczupak odgryzł mi przynętę. Chwilę przed końcem łowienia poczułem w opadzie delikatne jakby przytrzymanie przynęty, które zaciąłem i wyjąłem ładnego okonia. Ten dzień zakończył się, więc wynikiem: 1 wymiarowy szczupaczek i 1 fajny okoń. Kolega został przy tym jednym szczupaku i pomimo nastawienia się pod względem przynęt i sprzętu. Typowo na szczupaki, niestety nie zaliczył żadnego brania przyzwoitego szczupala.

Taki wymiarowy szczupaczek. Wziął na srebrną obrotówkę model "zbój".

Jedyny okoń złowiony tego dnia.
....
Jestem przekonany, że gdyby nie aż tak ekstremalne warunki pogodowe i to, że łódka miała za lekką kotwicę. To na prawdę moglibyśmy bardzo fajnie połowić na tej wodzie. Szkoda też, że ten mój "trening" przed zawodami... Na nie wiele się zdał i muszę porządnie pomyśleć jak podejść do zbliżających się zawodów spinningowych. Jestem raczej "rzecznym spinningistą" i dlatego wiem, że strasznie trudno będzie uzyskać mi dobry wynik. Na szczęście startuję z prezesem mojego klubu i on zna ponoć bardzo atrakcyjne miejsca na tym jeziorze.
p.s. tak wkurzyłem się na kilku frajerów, którzy chcą ze mnie zrobić jakiegoś "przestępce" i chcą aby mnie mnie zdyskwalifikowano na tych zawodach, że niestety ten post napisałem dość ogólnikowo...
Pozdrawiam

piątek, 13 maja 2016

Odra Brody 11 maja - bolenie i kleń

W zeszłą środę, o świcie zameldowałem się nad odrą w okolicach miejscowości Brody. Woda wyraźnie spadła i był piękny, ciepły dzień. Zabrałem ze sobą dwie wędki. Jedną na bolenie i drugą delikatną na klenie, które miałem nadzieję, że są już na przelewach i dadzą się skutecznie łowić. Był to mój pierwszy rekreacyjny wypad nad wodę w maju. Po cichym wejściu na pierwszą ostrogę. Bardzo mi humor się poprawił, bo zaobserwowałem kilka spławów, ukleje gęsto chodziły przy szczycie główki oraz boleń pokazał się na końcu warkocza. Najwyraźniej ryby już w pełni obudziły się z zimowo-wiosennego letargu. Najwyższa pora zabrać się do prawdziwego rzecznego spinningu, bo wiosenne dłubanie okoni już mi zbrzydło. Postanowiłem łowić na dość płytkich zapiaszczonych ostrogach. Gdzie w zakolach tworzyły się łachy z piachu oraz bardzo atrakcyjne przykosy. Na pierwszy ogień poszły w ruch smukłe woblery boleniowe firmy "Siek-m" oraz firmy "Hunter - A. Lipińskiego". Po około 30minutach łowienia na te przynęty. Przy prowadzeniu ich w ekspresowym tempie przy powierzchni. Złowiłem na "lipę" bolka ponad 40cm długości, który uderzył daleko za warkoczem na płyciźnie w okolicach łachy z piachu od strony głównego nurtu. Szybka fotka i wrócił do wody.


Pierwszy boleń złowiony tego dnia - na wobler firmy "hunter"
Zapowiadał się piękny dzień nad Odrą.
...
Na jednej z następnie obławianych główek zaobserwowałem na przelewie kilka razy, że coś się spławiło oraz wybrzuszenia na powierzchni zostawiane przez ryby. Chwyciłem za delikatny spinning i posłałem w te miejsce malutki woblerek model "Horn" od firmy "hunter". Delikatnie przytrzymywałem go nad przelewem oraz kilkukrotnie podszarpnąłem nim. Sprowokowało to klenia do brania, którego sprowadziłem poniżej ostrogi i bezpiecznie podebrałem. Ot taka fajna około 35cm kluska. Kleń był cały napakowany mleczem. Co świadczyło o tym, że w tym miejscu ryby zgrupowały się, aby odbyć tarło. Porzucałem jeszcze chwile tam bez żadnych efektów i poszedłem dalej.

Pierwszy kleń złowiony w tym roku na wobler "horn"
...
Na kolejną główkę zakradłem się jak jakiś "komandos" z nadzieją na kolejną kluchę wyjętą z przelewu. Niestety kleni chyba nie było w tym miejscu i udało mi się tylko wyjąć małego bolenika przy warkoczu. Tak jak wcześniej zrobiłem szybką fotkę i zwróciłem rybie wolność.

A miał być kleń...
...
Przez następną godzinę próbowałem skusić do brania bolenie, które zaczęły niemiłosiernie żerować w warkoczu oraz na spokojnej wodzie w zakolu. Miały w tych miejscach pokarmu pod dostatkiem. Od groma uklei było przy powierzchni, a moimi przynętami nie interesowały się wcale. Boleń to już jest taka ryba, że potrafi mocno zirytować wędkarza, który widzi jak agresywnie żerują, a żadna z "cudownych" przynęt nie okazuje się skuteczną. W jednym z zakoli gdzie w płytkim miejscu wyrastało jakieś zielsko. Zobaczyłem regularne spławy jakiś dużych ryb. Jak zakradłem się między główkami i zacząłem spinningować na mini obrotówki. Zobaczyłem przy powierzchni ryby, które robiły to zamieszanie. Okazały się nimi okazałe leszcze, które najwyraźniej w tym miejscu także zgrupowały się do tarła. Szybko opuściłem to stanowisko i poszedłem wędkować na kolejne ostrogi. Kończył mi się czas i zbliżała się pora, aby wracać do domu. Zerwał się trochę mocniejszy wiatr, a bolki nadal robiły popłoch wśród drobnicy. Ostatnie rzuty wykonywałem szczęśliwym woblerem, który dał mi rapę na ostatnich zawodach. Kolejny rzut daleko za warkocz i szybkie prowadzenie, a tu nagle mocne uderzenie i uczucie przyjemnie walczącego ciężaru na wędce. Na ostatni gwizdek złowiłem prawie 60cm rape. Pomimo bardzo szybkiego prowadzenia przynęty. Wobler utkwił głęboko w rybiej paszczy. To specjalnie mnie nie zmartwiło, bo miałem ochotę, aby zjeść jakąś własnoręcznie złowioną rybę. Tego bolenia szybko uśmierciłem i poszedłem do auta. W domu oskrobałem i wypatroszyłem. Tak jak pisałem już kilkukrotnie na tym blogu. Jestem za stosowaniem zasady "no kill", ale nie jestem fanatykiem i jak wezmę raz na jakiś czas rybkę do usmażenia. To na pewno szkody nikomu nie wyrządzę, a "fanatyzm gorszy jest od faszyzmu".

Boleń złowiony w ostatnich rzutach i zabrany do domu.
....
Dzień uważam za w miarę udany, bo wynik 3 bolenie i kleń. To dobry znak przed kolejnymi wyprawami nad odrę.  Mam nadzieję, że z powodu tego zabitego bolenia. Nikt nie będzie próbował ze mnie robić kłusownika lub mięsiarza, bo hejt w Internecie to niestety bardzo popularne zjawisko. W mojej opinii więcej mają sobie do zarzucenia. Te osoby, które pod płaszczykiem "złów i wypuść" z pełną premedytacją łowiły bolenie, szczupaki, sandacze i sumy w okresie ochronnym.

środa, 11 maja 2016

Boleń - porady spinningowe - wybór łowiska - część 1

W tym poście tego bloga wędkarskiego chciałbym wstępnie podzielić się moją wiedzą spinningową. W dziedzinie zaplanowanego i skutecznego łowienia bardzo walecznej ryby, jaką jest boleń. Skupiając się na wytypowaniu najlepszych miejsc. Gdzie moim zdaniem bolenia jest najłatwiej złowić. Jednocześnie bardzo apeluję o nie zabijanie wszystkich złowionych ryb, bo na przestrzeni ostatnich 20lat dramatycznie spadło pogłowie tego drapieżnika w odrze. Kiedyś spektakularne szaleńcze ataki stad boleni na ukleje można było zaobserwować faktycznie na każdej odrzańskiej ostrodze. Teraz to są już coraz rzadsze niestety widoki, a łowione ryby coraz mniejsze. Przyczyniła się moim zdaniem najbardziej do tego olbrzymia presja wędkarska, która co roku wzrasta oraz gigantyczny rozwój branży wędkarskiej, a to wszystko połączone jest z łatwością dostępu do informacji jak łowić tą rybę. Coraz mniej "tajemnic" spinningowych jest w dobie Internetu, for wędkarskich i facebook'a. Boleń to piękna ryba i źródło niezapomnianych wędkarskich emocji, a jego mięso podobno nie należy do najsmaczniejszych, więc traktujmy tą rybę typowo "sportowo", a fajnie zrobione zdjęcie niech będzie najlepszym trofeum. Choć zaznaczam, że nie jest fanatykiem "no kill" i zdarza mi się, że jakąś rybę uśmiercę i zabiorę do domu. Tyle wstępu z mojej strony.


.......................
Mam nadzieję, że zaciekawi kogoś ten wpis i może nawet przydatne okażą się mu te moje porady wędkarskie - JAK ZŁOWIĆ BOLENIA NA SPINNING. Nie jestem jakimś "magikiem" spinningu i dlatego nie będę nikogo czarował. Po prostu napiszę jak ja osobiście podchodzę do polowania na Bolki, a wybór miejsca i umiejętność " czytania wody". To bardzo ważna sprawa, od której warto zacząć nad wodą. Łowię prawie wyłącznie na odrze i najatrakcyjniejsze miejsca na tej rzece opiszę.
....
Pkt. 1
Obserwacja - boleń często żeruje bardzo agresywnie i jego ataki są doskonale widoczne na wodzie. Jak zaobserwujemy "łomot" w nurcie lub w jego sąsiedztwie oraz rozpierzchającą się drobnicę. To prawie na pewno winowajcą tego zjawiska będzie omawiany przeciwnik i nawet jak jego ataki ustaną. Warto zostać w takim miejscu na dłużej, bo z pewnością po okresie "ciszy" ryby wrócą do uganiania się za ukleją, a my mamy duże szanse na branie. Czasami nie widać ataków boleni, ale za to na niektórych główkach widzimy, że drobnica się zbiera i np. oczkuje gdzieś przy warkoczu. Wiadoma sprawa, że drapieżniki też będą tam się kręciły. Wielokrotnie w takich miejscach nie było widać ataków boleni, a udawało się fajnie je połowić. Rapy czasami bardzo dyskretnie wpływają w łowisko i potrafią zostawiać ślady swojej obecności na niezmarszczonej falą tafli. Skupiony spinningista powinien posłać przynętę tak, aby poprowadzić ją około metr przed zaobserwowaną rybą i nigdy nie rzucać "na łeb", bo to może spłoszyć ją. Tyle ogólnie na temat obserwacji łowiska... Jak będziemy mieli "klapki na oczach" to wyniki wędkarskie zależą w dużym stopniu tylko od przypadku, a nie można zawsze liczyć na "fart" nad wodą.
...
Pkt. 2
Ujścia kanałów, portów i starorzeczy - w takich miejscach zawsze kręci się dużo drobnicy i narybku. Istny "Szwecji stół" i bankowe miejsca, w których obok boleni możemy spodziewać się wszystkich innych odrzańskich drapieżników. Najwygodniej jest zająć miejsce powyżej i systematycznie obławiać granice nurtu i spokojnej wody oraz główny nurt. Poniżej takich miejsc mamy często fragment opaski, jakąś faszynę lub nawet rafkę z kamieniami na dnie, a woda płynie dość szybko. Drobnica ma schronienie, a my bardzo atrakcyjną miejscówkę, w której mamy duże szanse na branie.


Ujścia kanałów, portów lub starorzeczy to zawsze doskonałe miejsca, aby zapolować na bolki.
....
Pkt. 3
Okolice mostów - zazwyczaj ostroga powyżej i poniżej takiej budowli jest bardzo urozmaiconego charakteru, a dno z "niespodziankami" co przyciąga drobnicę i drapieżniki. Często ryby są mniej płochliwe w takich miejscach, bo np. jest ciągły hałas związany z przejeżdżającymi samochodami lub pociągami. Warto zadać sobie trochę trudu i postarać obłowić okolice filarów.

Ostrogi przy mostach i okolice filarów, też są dobrymi miejscami na bolenie.

...
Pkt. 4
Pod liniami wysokiego napięcia - jak jest burza lepiej tam nie łowić. Co nie zmienia faktu, że z nie do końca jasnych powodów w takich miejscach często są doskonałe wyniki. Czytałem kiedyś w jakiejś gazecie wędkarskiej artykuł na temat tego, że na ryby działa wabiąco pole elektromagnetyczne wytwarzane przez takie przewody. Ile w tym prawdy to nie wiem, ale faktem jest, że takich miejsc nie warto omijać podczas wypadów spinningowych.
...
Pkt. 5
Przy przeprawach promowych - ciągły ruch i hałas do którego ryby się przyzwyczaiły oraz zazwyczaj urozmaicony charakter główek to też idealne stanowisko, w którym wędkarz nie musi skradać się i prawie czołgać, aby nie spłoszyć ostrożnych ryb. Boleń złowiony w takim miejscu, przy często sporej widowni składającej się z ludzi czekających na prom. Daje wyjątkowo dużo satysfakcji. Wiadomo wędkarze lubią się chwalić, a tu mają komu.


1,2 - główki powyżej przeprawy promowej. Wiele razy złowiłem w takich miejscach fajne rapy.
...
Pkt. 6
Opaski - czyli miejsca gdzie nie ma główek, a brzeg jest wyłożony kamieniami. Szablonowe miejsce dla "raperów" (hehe kiedyś słyszałem takie określenie dla łowców boleni/rap). Najlepsze są opaski wyraźnie poniszczone przez lata przez nurt. Gdzie są miejsca z "mini zatoczkami" i na dnie można trafić na zaczepy. Bolenia można złowić na całej długości takiej "ściany". Ja skupiam się zwłaszcza na skrajnych częściach. Gdzie nurt graniczy ze spokojną wodą oraz w miejscach gdzie są wyrwy w brzegu i tworzą się miejsca ze spokojniejszą wodą. No i jak zaobserwuje podejrzane załamanie wody lub jakieś wiry itp. to też na dłuższą chwile zostaje w tym miejscu, bo na dnie jest jakaś przeszkoda lub robi się wypłycenie. Co wabi drobne ryby, które są pokarmem dla boleni.


Opaski to szablonowe łowiska boleni.
....
Pkt. 7
"Sahara" - tak potocznie nazywam bardzo płytkie i mocno zapiaszczone ostrogi na wewnętrznej stronie zakrętu. Miejsca omijane często przez spinningistów, którzy myślą, że w tak płytkich miejscach co najwyżej jakiegoś małego klenika można złowić. To wielki błąd w mojej ocenie, bo skoro są małe ryby, to muszą i być większe, które się nimi odżywiają. Warto jest łowić nie tylko z ostróg, ale też z piaszczystych łach. Posyłając przynętę daleko w nurt. Wielką zaletą takich miejsc jest łatwość namierzenia ryb i to, że nie musimy rozmyślać czy użyć może głębiej schodzącej przynęty. Jak mamy np. 100 metrów piachu i krótką główkę wychodzącą z tej "pustyni" to wiadomo, że w jej okolicach powinniśmy najbardziej spodziewać się ryb. Największą trudnością jest maskowanie, bo nie ma jak się schować i łatwo można spłoszyć bolenie.


1 - nawet tak płytka ostroga może okazać się bankowym miejscem, w którym spinningista może wyjąc okazałą rapę.
...
Pkt. 8
Szerokie długie przelewy - "główka, główce nierówna". Zdarzają się ostrogi, których zalany szczyt sięga jeszcze daleko w główny nurt i są one przy tym dość szerokie. Powierzchnia wody wyraźnie się załamuje w takim miejscu. To tzw. "przelewy" drobne ryby znajdują tam schronienie i pokarm, a drapieżniki zaglądają tam także regularnie. Brania możemy spodziewać się zarówno na "napływie", "odpływie" jak i na samym przelewie.
...
Pkt. 9
Główki w kształcie litery "L" - Lubię na takich główkach przysiąść i na kilka godzin. Bardzo wygodne do obławiania. Często odwiedzane przez bolenie i klenie. Jak dobrze się zamaskujemy i cicho wejdziemy na główkę to w cieplejszej porze roku dość łatwo jest złowić bolenia i klenia w takim miejscu.
Główki "elki" - w sam raz na letnie bolenie.
Tak wyglądają najlepsze moim zdaniem miejsca na odrzańskie bolenie. W kolejnych moich postach na blogu będę opisywał jak obławiać takie miejsca i jak prowadzić przynęty oraz jak powinien wyglądać i pracować w mojej opinii skuteczny wobler boleniowy. Wpisy są zamieszczane nieregularnie, bo nie zawsze mam czas, aby usiąść do komputera lub pojechać na ryby.

czwartek, 5 maja 2016

XII Puchar Ziemi Lubuskiej - 1.05.2016 r. - zawody spinningowe

Witam!
W dniu 1.05.2016r odbyły się na rzece odrze w okolicach miejscowości Cigacice, zawody spinningowe "XII Puchar Ziemi Lubuskiej", w których brałem udział. Ta impreza jest zaliczana do klasyfikacji Grand Prix okręgu zielonogórskiego. Frekwencja dopisał, bo startowało ponad 60 osób. Zawody odbyły się oczywiście "na żywej rybie", a wymiar ochronny dla okonia ustanowiono na 20cm. Postaram się w tym poście mojego bloga wędkarskiego zdać, w miarę wiarygodną relację z tego wydarzenia. Startowałem w tej imprezie wielokrotnie z często dobrymi wynikami, a tegoroczne łowisko znam dość dobrze, więc mam nadzieję, że zaciekawi kogoś mój wpis.
O takie puchary toczyła się rywalizacja oraz o atrakcyjne nagrody rzeczowe.
Odprawa sędziów.
Stan odry wyraźnie się obniżył w ciągu ostatnich kilku dni, ale nadal był podwyższony. Zawody trwały od 8 do 15 godziny. Z rana było prawie bezchmurnie i bezwietrznie. Później nadciągnęły chmury i zaczęło trochę wiać, momentami porywiście. Ja planowałem "zaatakować" główki poniżej miejsca zbiórki, gdzie od wielu lat bardzo często padały bolenie i przy dzisiejszych nawet niekorzystnych warunkach powinienem jakiegoś złowić. Niestety nie jestem typem "sprintera" i jak zobaczyłem, że aż tyle osób ustawia się do startu w tym kierunku. Uznałem, że nie mam wielkich szans na zajęcie jakiejś dobrej główki przed konkurencją z bardzo "szybkimi nogami". Kto nie był nigdy na takich zawodach. Powinien wiedzieć, że po sygnale startowym dla wielu zaczyna się szaleńczy sprint z wędkami i pełnym osprzętem, aby zająć najatrakcyjniejsze stanowisko i tym samym znacząco zwiększyć swoje szanse na sukces. Ja niestety trochę brzucha dostałem w ciągu ostatnich lat i nie nadaję się do takich wyścigów, a poza tym moim zdaniem prawdziwe jest przysłowie wędkarskie, że "twojej ryby i tak nikt nie złowi". Przy takim obrocie sytuacji postanowiłem zmienić plan łowienia i rozpocząć na główkach od strony Cigacic, w dół starego mostu. Gdzie na szczególną uwagę zasługuje pierwsza główka o kształcie litery "L", na której w sezonie letnim grupują się bolenie i często szaleńczo atakują ukleje, a w płytkiej zatoczce jest szansa na okonia i szczupaka. No i był wystrzał obwieszczający start zawodników!!! Tak jak podejrzewałem na moje wcześniej zaplanowane główki szaleńczo pobiegło kilka osób, a reszta najwyraźniej starała się na razie trzymać w "peletonie", aby zaatakować w ostatniej chwili wolne atrakcyjne odrzańskie ostrogi. Podobnie było w górę rzeki, gdzie najwyraźniej kilka osób miało także upatrzone pewne miejscówki i chciało za wszelką cenę być tam pierwszymi. Ja szybkim krokiem ruszyłem pod wał, aby dostać się na most i przejść nim na drugi brzeg. Ku mojemu zdziwieniu kilka osób było aż tak szybkich, że jak ja ledwo znalazłem się na moście to oni już dobiegali do końca go i schodzili w stronę odry. Hmmm liczyłem się z tą sytuacją i podejrzewałem, że walka toczyła się o ostrogi jak najbliżej ujścia kanału Obrzyca. To pewne miejsca także na bolki i wielokrotnie jako młodszy spinningista starałem się nawiązać równą walkę, o te miejsce na rozpoczęcie zawodów, ale nigdy mi się nie udało i raz prawie wędkę połamałem podczas biegu i raz było blisko skręcenia kostki gdy stopa wpadła w dół zakryty trawą. Już wyrosłem z takich akcji. Teraz staram się skupić bardziej na taktyce łowienia w sytuacji gdy startuje tak jak wtedy ponad 60 osób, niż biec jak szalony i ścigać się. Doszedłem do końca mostu i tak jak myślałem kilka osób pobiegło w stronę Obrzycy i kilka w stronę ujścia portu. Cypel przy porcie oraz główki przed to też bankowe i oblegane miejscówki. Bardzo mi humor się polepszył gdy zobaczyłem, że wcześniej omawiana "elka" jest wolna. Natychmiast tam poszedłem i w spokoju oczekiwałem sygnału, który ogłaszał początek łowienia...
Pogoda była piękna z rana, a ten przelew na "elce" działał na wędkarską wyobraźnie :)
Wystrzał przerwał błogą ciszę nad wodą, a ja rozpocząłem łowienie. Wiedziałem, że bolenie będą decydowały o wysokim miejscu w tej imprezie, więc rozpocząłem od obławiania boleniówkami szczytu główki z krótką "opaską", przelewu oraz warkocza poniżej ostrogi. Brania ani żadnego znaku życia nie zanotowałem. Próbowałem także w płytkiej zatoce wydłubać jakiegoś okonka lub szczupaka, ale najwyraźniej nie był to ich dzień. Nie martwiło mnie to specjalnie, bo zawody trwają 7 godzin, więc jest sporo czasu, aby coś złowić. Minęła godzina łowienia, a ja uznałem, że pewnie w sytuacji gdy ryba bierze słabo. Wielu "sprinterów" zaczyna się nudzić i powoli będą zwalniali główki poniżej ujścia Obrzycy. Ja właśnie na to liczyłem, a dodatkowo czułem, że przy tak chłodnych nocach. Bolenie zaczną żerować koło południa. Na szybko zacząłem obławiać główki w górę tak, aby na każdej połowić maks 30minut. Jak już byłem przy "nowym moście" zatrzymałem się na dłużej na trzeciej ostrodze poniżej. Koło godziny 11 zdecydowałem się przejść przez plac budowy znajdujący się pod tym mostem i sprawdzić czy są jakieś wolne stanowiska za nim. Okazało się, że są dwie główki wolne. Zająłem drugą główkę od ujścia kanału i obławiając szczyt główki bacznie przyglądałem się zawodnikowi, który zajmował główkę z długim przelewem przed samym ujściem, a powyżej miał ciekawą "rafkę" (na dnie było trochę kamieni, a woda płynęła tam dość szybko), która kończyła się krótkim cypelkiem, który był granicą terenu zawodów. Ta główka i rafka zwolniła się chwile po moim przyjściu a ja natychmiast poleciałem w to miejsce. Mijając chyba trochę zrezygnowanego dzisiejszymi wynikami zawodnika. Czas uciekał, a ja byłem tylko z jednym niewymiarowym okonkiem na koncie. Doświadczenie jednak mówiło mi, że nie należy się poddawać i łowić na zawodach do ostatniej chwili. Miałem jeszcze ponad 3 godziny do końcowego sygnału, więc mogłem bardzo dokładnie obłowić to miejsce. Nie myśląc w durnych moim zdaniem kategoriach, że "jak tyle osób łowiło tu przede mną, to na pewno ja też nic nie złowię bo ryby wypłoszone lub wyłowione itp...". Heh na przelewie, ani poniżej nic się nie działo, więc zacząłem łowić na omawianej "rafie" powyżej. Obecnie na kiju miałem wobler firmy "Siek-M" model Siga z zielonym grzbietem i brokacikiem. Wcześniej zamieściłem na blogu post z zdjęciem moich przynęt boleniowych, więc nie będę teraz za bardzo rozpisywał się o nich. Kolejny rzut w poprzek nurtu i ściąganie przynęty w dość szybkim tempie... Aż tu nagle potężne walnięcie i coś walczącego na kiju. Zrobiło mi się momentalnie miękko na nogach, bo wiedziałem, że od wyholowania tej ryby zależy wszystko. Po chwili zobaczyłem już ładnego bolenia przy brzegu, ale szybki nurt nie pozwalał na zbyt nerwowy dalszy hol i szybkie podebranie go. Jak już zobaczyłem, że jest wyraźnie wymęczony podciągnąłem go do samego brzegu i jednym szybkim ruchem złapałem go za kark i wyjąłem z wody. Było zapewne słychać także na drugim brzegu okrzyk mojej radości. Wiedziałem, że tak ładna rybka może zagwarantować mi tego dnia miejsce w czołówce. Szybko wsadziłem go do siatki i kilka razy krzyknąłem za sędzią. Po dziesięciu minutach przyszedł sędzia i zmierzył mi rybę. Miarka pokazał równe 66cm. Sędzia zrobił mi pamiątkowe zdjęcie chwilę przed wypuszczeniem ryby do wody. Ja już z wielkim spokojem mogłem dalej łowić i czekać na koniec zawodów i oficjalne wyniki. Z tego co wiedziałem sporo osób ma po jednym bolku, ale to są ryby zazwyczaj mniejsze od tej złowionej przeze mnie. 
...
Ten boleń dał mi 6-ste miejsce w tych zawodach.
Na ten wobler firmy "Siek-M" złowiłem tego bolka.
Najlepsi zawodnicy
Do samego końca zawodów nie miałem już żadnego brania i przyszło mi cierpliwie czekać w punkcie zbiórki na podanie oficjalnych wyników. Warto zwrócić uwagę, że pomimo jednak niezbyt drogiego sprzętu, bez wielu dni treningu oraz bez łowienia na jakieś super wyszukane przynęty typu "hand made". Udało mi się w tych trudnych warunkach sprowokować do brania przyzwoitą rapę. Ta jedna ryba dała mi ostatecznie 6-ste miejsce w tych zawodach i dużo punktów do klasyfikacji Grand Prix. Mam nadzieję, że na kolejnych zawodach wypadnę tak samo dobrze, a nawet lepiej ;) Zachęcam wszystkich do spróbowania swoich sił na tego typu imprezach i do nie przejmowania się ewentualnymi porażkami. Tak jak wcześniej pisałem najważniejsze jest "myślenie nad wodą oraz cierpliwość". Wędka sama nie łowi, tak jak nie ma cudownych przynęt... 
Kolejny pucharek do kolekcji i wielkie nadzieje przed kolejnym startem.

środa, 4 maja 2016

Zachęcam do komentowania i polubienia strony bloga na Facebook.com :)

Dostałem kilka wiadomości z zapytaniem dlaczego nie ma mnie na Facebook. Mam konto prywatne oczywiście, ale jest ono dla moich "prawdziwych" znajomych i dlatego nie mam ich np. 2 tysiące na profilu :) Zważywszy na gigantyczną popularność tego portalu społecznościowego. Postanowiłem utworzyć na FB oficjalną stronę mojego bloga, aby ułatwić komentowanie moich postów oraz umożliwić budowę Fanpage. Bardzo proszę o wyrażanie swoich ewentualnych opinii. W sposób zrównoważony i merytoryczny oraz bez używania wulgaryzmów. Uważam, że każdy ma prawo do swojego zdania, ale wyrażając je nie powinien przekraczać pewnych granic. Jednocześnie bardzo zachęcam do odwiedzenia mnie na Facebook i polubienia mojej strony. Link znajduje się poniżej...


wtorek, 3 maja 2016

Dwa dni kwietnia nad Odrą i słabe wyniki.

Zapisałem się na zawody spinningowe, które odbędą się 1 maja i wypadałoby w związku z tym zrobić jakieś rozpoznanie nad wodą. Dlatego 28 marca o godzinie 6 rano skończyłem nockę w pracy i zamiast od razu wracać do domu. Postanowiłem zrobić sobie krótkie spinningowanie na Odrze w m. Cigacice. Byłem strasznie wymęczony i cholernie śpiący. Woda była nadal dość wysoka i na wiele główek nie szło wejść nawet do połowy, dodatkowo silny wiatr potęgował uczucie przenikliwego chłodu. Przy takiej aurze na prawdę ciężko złowić np. bolenie lub szczupaki, więc postanowiłem poszukać okoni. Jako ostatniej deski ratunku przed ewentualnym wyzerowaniem na zbliżających się zawodach wędkarskich. Łowienie zacząłem od główki typu "L" znajdującej się poniżej "starego mostu". Wielokrotnie udawało mi się tam połowić w zatoczce wymiarowych pasiaków. Dziś było inaczej, bo przy ultra delikatnym spinningowaniu na paproszka przy samym dnie. Udało mi się wymęczyć dwa delikatne brania, których nie zaciąłem. Trzecie branie było już zacięte prawidłowo i ku mojemu poirytowania sprawcą zamieszania był malutki sandaczyk. Pół godziny na tej główce i przeniosłem się na drugi brzeg aby obłowić głębsze zatoki na główkach także poniżej tego mostu. Wędkowałem tam około godziny bez najdelikatniejszego kontaktu z rybą. Koło godziny 8 rano uznałem, że pora wracać do domu i w końcu przespać się po pracy. Miałem już wstępny obraz sytuacji tego co dzieje się na Odrze i w głowie rodził się już zamysł jaką taktykę łowienia przyjąć pierwszego dnia maja. Mając świadomość, że przyjdzie mi rywalizować z około 60 zawodnikami, którzy tak jak ja będą liczyli na dobry wynik na otwarcie sezonu spinningowego.
...
Taki malutki sandacz zamiast okonia.
Następnego dnia pojechałem już w pełni rekreacyjnie z kolegą nad Odrę w okolicach miejscowości Ciemnice, aby tam trochę odpocząć nad wodą. Po wczorajszym dniu nie liczyłem na jakieś dobre wyniki. Kumpel został na starej odrze, aby poszukać okonków, a ja ruszyłem około 3km w dół rzeki, aby obłowić tamtejsze dość płytkie główki z cichą nadzieją na jakiegoś klenika lub jazia. Jak byliśmy nad wodą temperatura była koło 0 stopni i był jeszcze biały szron na roślinach oraz unosiła się dość gęsta mgła. Im słońce było wyżej tym mgła stopniowo znikała, aż nie było po niej śladu. Bardzo się ociepliło i wędkowanie stało się dość przyjemne. Od wczoraj stan odry spadł jeszcze o kilka centymetrów. Niestety woda nadal zimna i ryby były bardzo mało aktywne. przez około 3 godziny łowienia nie zaobserwowałem żadnego ataku bolenia, żadnych spławów drobnicy, czy zbiórek jakiś kleni lub jazi. Woda pomimo pięknej pogody wydawała się martwa. Wypad był raczej aby odpocząć niż napalić się na jakieś dobre wyniki. W takich warunkach udało mi się złowić tylko małego bolenia na malutki woblerek oraz zaliczyć bardzo mocne branie czegoś na trochę większy wobler typu SDR. Niestety nie zacięła się tamta ryba. Kolega złowił tylko małego szczupaka na starorzeczu i żadnego okonka. Spotkaliśmy się przy aucie i wpadliśmy na pomysł, aby spróbować jeszcze na koniec pospinningować na innym okolicznym starorzeczu. Niestety tam nie było, ani brania i z mieszanymi nastrojami zakończyliśmy łowienie i wróciliśmy do domu. Pojutrze ważna impreza zaliczana do Grand Prix Okręgu zielonogórskiego, a ja nadal miałem mętlik w głowie i kilka koncepcji na łowienie tego dnia.
...
Zanosiło się na piękny dzień i szkoda tylko, że ryby nie żerowały.