niedziela, 31 stycznia 2016

Delikatne spinningowanie w porcie Cigacice.

Temperatury powyżej zera także w nocy, co już raczej zapieczętowało koniec podlodowych łowów. Pora ruszyć pospinningować za okoniem. Dzień 30 stycznia 2016 roku był z temperaturą koło 8 stopni i z silnym momentami porywistym wiatrem. Wędka i kołowrotek oraz pudełko z paprochami i główkami dżigowymi gotowe. Teraz pora wytypować optymalne łowisko na tą porę roku. Jeziora i wszelkie stawy odpadały, bo była na nich jeszcze cienka warstwa lodu. Po dłuższej chwili namysłu decyzja padła na port w m. Cigacice. Stałe połączenie z odrą i dobry dojazd samochodem bardzo przekonywały mnie. W tym porcie co roku w porze zimowej grupowały się duże stada białoryby, a za nimi podążały drapieżniki. Port od strony Odry jest z brzegami umocnionymi kamieniami, później przechodzi w typowo betonowy z wysoką rampą, a kończy się pomostami dla łodzi, których było dużo zacumowanych tego dnia. Na prawym brzegu jest zakaz łowienia, tak samo jak na odcinku gdzie są łódki. Jak przybyłem nad wodę to ze smutkiem stwierdziłem, że cały odcinek umacniany kamieniami jest zajęty przez spławikowców. Siłą rzeczy mi do łowienia został fragment z bardzo wysoką stromą (koło 2,5m) rampą i rzucanie za barierek.
...
...
Nie zamierzałem wracać się do domu i zacząłem rozkładać sprzęt pomimo tego, że w razie zacięcia dużej ryby to szanse na udany hol są bliskie zeru, bo aby ją wyjąć będę musiał podnieść te ponad dwa metry do góry na żyłce, a później przerzucić za barierkę. Miałem nadzieję, że aż tak duże okonie nie będą mi brały. Na tym blogu wędkarskim kilka postów wcześniej napisałem dokładnie na jaki sprzęt łowię (wędka catana i koł. ecusima) żyłka główna grubości 0,14mm, a przynęty to małe gumki zbrojone na 4 gramowej główce. Uwielbiam łowić na gumki dwuogonowe tzw. "portki" w wszelkich odcieniach zieleni zwłaszcza typowy moto-oil z czerwonym lub złotym brokatem. Głębokość portu to trochę ponad 2m na środku, a użyłem takiej dość ciężkiej główki dżigowej z powodu silnego wiatru i tego, że znajdowałem się ponad dwa metry nad taflą wody.
...
...
Już w pierwszym rzucie z betonu podczas opadu przynęty poczułem delikatne ale stanowcze pstryknięcie, które oczywiście podsumowałem zacięciem. Na wędce poczułem opór, a w wyobraźni widziałem okazałego okonia, który walczy na końcu zestawu. Chwilowy hol i moim oczom ukazał się około 40cm sandaczyk. No i nadeszła chwila próby, bo wędkę odłożyłem i chwyciłem za żyłkę dłońmi oraz zacząłem powoli podnosić rybę do góry. Jakimś cudem żyłka wytrzymała, a ja na betonie wyczepiłem rybę, zrobiłem zdjęcie i zwróciłem wolność. Było kilku spinningistów w tym miejscu, którzy gratulowali mi złowienia "ładnego" sandacza i tak sugerowali, abym go zabrał. Ja nie dość, że wypuszczam wszystkie ryby, to nigdy bym nawet nie wpadł na pomysł, aby zabrać niewymiarową i to na dodatek złowioną w okresie ochronnym.
...
...
Po kilkunastu minutach dołowiłem małego bolka, który także wziął w opadzie na "portki" oraz rozpióra. Rzuty robiłem najdalsze jak się dało, po czym czekałem kilka sekund aż przynęta będzie na pewno na dnie i z podniesioną szczytówką wędki do góry zaczynałem łowienie w opadzie. Wyglądało to tak, że kontrolując stałe napięcie żyłki, wykonywałem jeden energiczny ruch korbką połączony z delikatnym podszarpnięciem szczytówką wędki i później kontrolowanym opadem przynęty znowu na dno. Taka technika prowadzenia okazała się najskuteczniejsza. Wielokrotnie podczas opadania przynęty dało się wyczuwać delikatne skubnięcia, które były nie do zacięcia. Podejrzewałem, że to wina leszczy lub krąpi. Po którymś rzucie udało mi się zaciąć i na brzegu wylądował ładny rozpiór. 
...
...
Zmieniłem stanowisko na takie na samym początku rampy i w krótkim odstępie czasu złowiłem kolejnego małego bolka i niewymiarowego sandaczyka, które także szybko wypuściłem z powrotem do wody. Spławikowcy mieli niezły ubaw ze mnie, bo musiało to wyglądać komicznie jak podciągałem kolejną rybę na zasadzie windy trzymając żyłkę w dłoniach. Bardzo mnie to irytowało, że biorą same małe i to na dodatek mające okres ochronny ryby...
...
...
Brania ustały, a ja przez ponad pół godziny nie miałem ani pstryknięcia. Robiło się nudno, więc zacząłem obserwować innych łowiących i muszę stwierdzić, że spławikowcy regularnie łowili małe płotki lub krąpiki. Natomiast spinningiści byli chyba trochę zirytowani tym, że tylko ja wyjąłem kilka ryb i zwróciłem im wolność. Podczas tej dłuższej chwili rozmyślań poczułem opór na wędzisku i bez wielkich nadziei rozpocząłem hol pewnie znowu małego sandacza. Ku mojemu zdziwieniu sprawcą całego zamieszania okazał się okazały pięknie ubarwiony okoń. Po zrobieniu zdjęcia zwróciłem mu wolność. Na całe szczęście pod koniec łowienia udało mi się wyjąć drapieżnika, po którego przyjechałem. Udowodniłem obecność dużych okoni w tym łowisku i postanowiłem sobie wrócił tam przy kolejnej okazji. Polecam port w Cigacicach jako dobre zimowo-wiosenne łowisku zarówno dla spinningistów jak i amatorów łowienia na spławik. 
...
...

piątek, 29 stycznia 2016

Duże okonie z cegielni w Zielonej Górze.

Wędkarstwo nadal mnie zadziwia, fascynuje i nigdy mi się nie znudzi. W niedziele 24.01.2016r bardzo potrzebowałem połowić sobie, ale niestety tego dnia byłem bez samochodu, więc możliwości wyboru łowiska bardzo ograniczone. Był to pierwszy dzień odwilży po ponad dwutygodniowych mrozach, dlatego uznałem, że fajnie będzie połowić na lodzie. Mieszkam w Zielonej Górze i od wielu lat chociaż kilka razy w roku wybieram się na rybki na zbiornik, który ludzie nazywają "Cegielnia". Jest to tak na oko 2 ha zbiornik, który jest pozostałością podobno po cegielni, która bardzo dawno temu tam była (tak słyszałem od napotkanych ludzi). Woda dla spinningisty jest potwornie trudna i mało doświadczony wędkarz może się szybko zniechęcić. Niech małe wymiary tego akwenu nie zmylą wędkarza jeżeli chodzi o głębokość, bo jest tam około 15m głębia, wypłycenia do 1m jak i bardzo gwałtowne uskoki dna. Charakterystyczną cechą tej wody jest bardzo duża ilość zaczepów, które można trafić także na głębinie. Woda wydaje się dość przejrzysta i rzadko zakwita w lecie. Właśnie na tej wodzie postanowiłem łowić tego dnia z lodu. Cegielnia jest dla wędkarza spinningowego istnym polem do popisu jeżeli chodzi o techniki prowadzenia przynęty jak i umiejętności łowienia w twardych zawadach. Najlepiej dostać się tam od ulicy Fijansowej, na końcu której jest omawiane łowisko. Na lewo brzeg jest dość stromy i zalesiony, a dodatkowo w wodzie jest sporo drzew, między którymi są najlepsze stanowiska podczas łowienia z lodu. Niestety nie udało mi się wejść od tej strony bo lód wydawał się bardzo niepewny i wolałem dlatego życia nie ryzykować i łowić z prawego brzegu. Gdzie są dwie dość płytkie zatoczki, które kończą się bardzo gwałtownym uskokiem dna do około 5m. Podczas spinningowania strasznie wyobraźnia działa na wędkarza gdy musi dość długo po rzucie odczekać aż przynęta opadnie do dna, a później w trakcie prowadzenia zacząć prowadzić po dnie, bo nagle głębokość wynosi tylko np. 1m. Jest jeszcze jedna ciekawostka o tej wodzie, bo nikt nie potrafi określić właściciela, a co za tym idzie zasad łowienia ryb. Łowiłem w drugiej zatoczce na odległości od brzegu od 5-15m gdzie głębokość była od 1m do nawet 10m. Po wyrąbaniu siekierą kilku przerębli zaczynam łowić na małego pilkerka, który z jednej strony jest srebrny, a z drugiej czerwony oraz na takie w kolorze miedzi...
...
 ...
Po kilku chwilach łowienia zaliczyłem kilka dziwnych "zaczepów", które charakteryzowały się chwilowym ciężarem na wędce, a później luzem i uwolnieniem przynęty. Bylem w strasznym błędzie bo w końcu blaszka utkwiła poważnie w takim zaczepie, a ja po chwili poczułem, że ten zaczep "ożył" i zacząłem holować okazałego i walecznego okonia. Aż nie mogłem uwierzyć, że tak duży jest i niestety nie byłem przygotowany, bo zrobiłem trochę za mały przerębel i straciłem rybę... Poprawiłem swój błąd i po chwili wyjąłem takiego garbusa koło 35cm długości oraz zaliczyłem kilka podejrzanych ryb na wędce. Blaszkę spuszczałem do samego dna, a później delikatnie potrząsałem ją. Co około pół minuty podrywałem ją agresywniej nad dno. Przeręble porobiłem co około 4m wzdłuż brzegu i wgłąb zbiornika, a później w tym obszarze łowiłem po kilka minut w każdym przeręblu i zaczynałem od nowa...
...
...
Niestety nie miałem zbyt dużo czasu na łowienie i trzeba było już zwijać się do domu, bo powoli zbliżała się noc. W sumie w ciągu około 3 godzin łowienia złowiłem 5 okazałych okoni w przedziale 35-40cm oraz kilka malutkich. Temperatura nie pozwoliła mi jak na razie, aby spróbować poprawić ten wynik. Mam nadzieje, że zima jeszcze wróci i w tym sezonie spróbuje jeszcze raz połowić na lodzie w tym miejscu.
...
...
Mapa z miejscem łowienia

czwartek, 28 stycznia 2016

Okonki z lodu jezioro w Lubięcinie.

Korzystając z ponad dwutygodniowych mrozów i dnia wolnego od pracy. Postanowiłem pojechać samochodem wraz z dzieckiem do mojej matki, która mieszka w miejscowości Lubięcin, niedaleko Nowej Soli. Oczywiście córeczka bardzo się ucieszyła na widok swojej babci i od razu zaczęła bawić się z nią. Ja w samochodzie miałem przygotowaną już wędkę do połowów z lodu jak i zestaw kilku blaszek podlodowych. Ruszyłem na znajdujące się nieopodal jeziorko, z jednego brzegu graniczyło ono z miejscowością Lubięcin, a z drugiego z miejscowością Chełmek i właśnie z tej strony akwenu planowałem łowić...
...
...
Szerokie trzcinowiska i delikatnie opadające muliste, a czasami piaszczyste dno to cecha charakterystyczna tego akwenu. Łowić zacząłem na wysokości dzikiej plaży za miejscowym sklepem. Niestety na lodzie łowię bardzo rzadko i dlatego nie zainwestowałem jeszcze w porządny świder, więc przeręble robiłem siekierką. Pokrywa lodowa miała grubość około 18 cm i trzeba było trochę namęczyć się przy robieniu przerębli. Na początku wyrąbałem kilka otworów w odległości 2m od trzcin gdzie głębokość była koło metra. Łowiłem na malutkie pilkerki z jednej strony srebrne, a z drugiej czerwone, żyłeczka 0,14mm. Już po pierwszym spuszczeniu przynęty do dna poczułem delikatne szarpnięcie, więc zaciąłem i wyjąłem malutkiego okonka. Taka sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy, ale oczywiście wszystkich malutkich okonków nie udało mi się dobrze zaciąć. Przy takim obrocie sytuacji kolejne przeręble porobiłem 5m dalej gdzie woda miała już głębokość koło 2m. Brań było o wiele mniej i niestety wielkość ryb się nie zmieniła i nadal brały same malutkie okonki....
...
...
Miałem w sumie koło 3godzin, aby połowić, więc zamiast marnować czas na takie malutki rybki postanowiłem przenieść się jeszcze dalej od brzegu w nadziei, że tam żerują większe okonie. Zrobiłem 5 przerębli w odległości około 40m od brzegu gdzie głębokość koło 4m. Łowiłem w nich przez około godzinę z tylko dwoma delikatnymi braniami i złowieniem dodatkowo dwóch malutkich rybek... Najwyraźniej tego dnia żerowały tylko drobne okonie lub ja nie trafiłem na te bardziej okazałe. Przez około 3 godziny łowienia wyjąłem ponad 30szt okonków o długości do 15cm. Błystkę bardzo delikatnie podrywałem nad dnem i to najbardziej prowokowało ryby do brania. Przez całe swoje wędkarskie życie wyjąłem sporo dużych okoni z tej wody (takich powyżej 30cm) i dlatego jestem pewny, że z powodu jednego nieudanego łowienia nie należy skreślać tego łowiska... Wrócę tu wiosną :)
Tu rozpocząłem łowienie ----------> mapa
...

sobota, 16 stycznia 2016

Rzeka Bóbr w miejscowości Szprotawa.

Po wielkich wędkarskich niepowodzeniach na naszej ostatniej wyprawie. Postanowiłem pojechać z Markiem na jakąś większą rzekę pstrągową i padło tym razem na Bóbr, który przepływał przez miasto Szprotawa. Zaparkowaliśmy auto od razu przy moście i pośpiesznie zaczęliśmy rozwijać sprzęt wędkarski, bo pogoda dopisała, a rzeka wyglądała pięknie. Łowiliśmy na początku na lewym brzegu w dół od mostu drogowego. Stosowaliśmy typowo pstrągowe woblerki długości około 4cm i w kolorach "pstrążek". Był to mój pierwszy wypad wędkarski nad tą rzekę i muszę przyznać, że robiła na mnie duże wrażenie. Rwący nurt, który czasami spowalnia oraz te wszystkie wypłycenia rynienki i dołku, to po prostu idealne warunki bytowania dla pstrągów potokowych i niezapomniane doznania dla wędkarza.
...
...
Po około pól godzinie łowienia miałem branie na samym środku rzeczki, przy ściąganiu woblerka po wachlarzu. Po szybkim holu miałem na brzegu pięknie ubarwionego "potokowca", szkoda tylko, że ledwo wymiarowego. Po pstryknięciu fotki od razu zwróciłem mu wolność i zacząłem łowić dalej. 
...
 ...
Po przejściu kilku kilometrów w dół rzeki niestety nie zaliczyliśmy już żadnego brania i w ciągu tych 5godzin łowienia musieliśmy pocieszyć się tylko tym jednym złowionym przeze mnie "kropkowańcem". Było słonecznie i bezwietrznie, dlatego łowienie było bardzo komfortowe. Następne wypad planuję na wyżej położonych odcinkach tej pięknej rzeki. Poniżej kilka zdjęć obrazujących wygląd Bobru na tym odcinku...
...
 


środa, 13 stycznia 2016

Rzeka Pliszka i Brzeźniczanka - nieudany wypad wędkarski



Dnia 10.01.2016r wraz z kolegą Markiem udaliśmy się nad rzekę Pliszkę (województwo Lubuskie) na odcinek nieopodal miejscowości o tej samej nazwie. Celem naszej wyprawy miały być bardzo waleczne i dzikie pstrągi z tej "tajnej" rzeczki. O świcie byliśmy już nad wodą przy moście kolejowym, gdzie można bez problemu zaparkować samochód. O tym łowisku jest bardzo mało informacji w sieci i do mnie docierały tylko strzępki informacji od znajomych wędkarzy i od kolegi, który na tej wodzie w lecie łowi leszcze, płocie i liny. Mnie najbardziej interesowały jednak historie, o pięknych "potokowcach" i "tęczakach" łowionych na odcinkach z szybkim nurtem. Rzeka jest bardzo dzika z licznymi zakrętami, położona w majestatycznym lesie. Szerokość od 4m do około 10m (miejsca dla spławikowców). Po wypakowaniu się z samochodu ruszyliśmy lasem w górę rzeki, aby łowić na odcinku powyżej jeziora Ratno, przez które przepływa omawiana rzeka. Od razu po przyjeździe nad wodę zaniepokoiło nas to, że rzeka zamarznięta była w niektórych miejscach, ale wierzyliśmy, że wyżej nie będzie lodu, bo nurt ponoć szybszy. Kilka kilometrów przez las i zaczęliśmy odbijać w lewo w stronę pliszki nieopodal hodowli pstrąga, na którą oczywiście nie wchodziliśmy. Po dotarciu nad wodę wielki szok bo woda była skuta lodem w takim stopniu, że uniemożliwiało to łowienie. Ja i kolega po dość męczącym spacerku po śniegu, byliśmy niestety zmuszeni do powrotu w kierunku auta. Choć muszą przyznać, że ten niepozorny "ciurek" działa na wędkarską wyobraźnie i pewnie wrócimy tu jak już się trochę ociepli i lód zniknie. Woda jest bardzo wymagająca i trudna technicznie z powodu licznych drzew na brzegu i zwisających gałęzi.
...
...
 ...
Po powrocie do auta pozwoliliśmy sobie chwilę połowić przy moście kolejowym gdzie z jakiś przyczyn lodu nie było. W tym miejscu było bardzo płytko bez jakiś rynienek i dołków, w których mogłyby skrywać się pstrągi. Dlatego nie zaliczyliśmy żadnego branie i trzeba przyznać, że ten wypad był wyjątkowo nieudany i zrobiliśmy tylko dużo kilometrów samochodem i pieszo na darmo. Nie poddajemy się i na pewno tu jeszcze wrócimy.
...
...
 ...
Pogoda nas pokonała i mamy nauczkę na przyszłość, aby nie próbować tam łowić po kilku dniowych mrozach. Jak już zbliżaliśmy się do Zielonej Góry czuliśmy tak duży niedosyt wędkarski, że postanowiliśmy spróbować jeszcze zajechać nad rzeczkę Brzeźniczankę niedaleko miejscowości Przybymierz. W zeszłym roku można było tam fajnie połowić pstrągów. Po dojechaniu nad rzeczkę znowu rozczarowanie, bo stan wody był tak katastrofalnie niski, że nawet wędek nie rozkładaliśmy. To już ostatecznie zmusiło nas do rezygnacji i definitywnego zakończenia "łowienia" tego dnia. Wrócimy nad te wody jak tylko trochę zima odpuści, a wtedy miejmy nadzieje, że będą wyniki wędkarskie.
....
...

piątek, 8 stycznia 2016

Okoń 40cm na zawodach klubowych.

Cześć!
Na tym blogu będę co jakiś czas wrzucał różne opowieści wędkarskie, na temat tego co przydarzyło się mi nad wodą lub moim kolegom.
W tym poście zdam krótką relację z jednych zawodów spinningowych klubu "RAPA" Zielona Góra, którego jestem obecnie członkiem. Impreza odbyła się na jeziorze Dąbie Wielkie w województwie Lubuskim z łódek dnia 25 maja 2014 r. Pogoda dopisała aż za bardzo, bo było bezchmurne niebo, zero wiatru i upał. Łowienie rozpocząłem od pechowej sytuacji, źle przywiązałem linkę od kotwicy i po kilku chwilach straciłem ją i byłem skazany na łowienie w dryfie. Postanowiłem skupić się na łowieniu okoni na boczny trok w strefie przybrzeżnej jeziora co skończyło się jednym niewymiarowym okonkiem. Chwilami zmieniałem taktykę i czesałem wodę już szczupakowym kopytem w poszukiwaniu szczupaka co było także bezowocne. Po kilku telefonach do kolegów z zawodów dowiedziałem się, że im też nie idzie. Długie godziny mijały bez ryby, a woda wydawała się martwa, nawet rzadko widywało się spławy białorybu i drobnicy. Zawody to zawody, więc poddać się nie zamierzałem, przerobiłem całe pudełko z moimi okoniowymi "killerami" i kombinowałem z różnymi technikami prowadzenia przynęty zarówno na główce dżigowej jak i na bocznym troku. Została ostatnia godzina łowienia, a moja łódka znajdowała się na krańcu jeziora gdzie były duże trzcinowiska i dość znaczne wypłycenie. Nagle w odległości około  20 metrów od łódki zobaczyłem jak drobnica zaczęła szaleńczo wyskakiwać z wody co świadczyło o atakach drapieżników. Nie zastanawiając się za długo chwyciłem moją mocniejszą wędkę przygotowaną pod szczupaki i posłałem w miejsce żerowania 8cm kopyto perłowe z czarnym grzbietem na 8g główce. Ledwo dwa razy zakręciłem korbą kołowrotka, a poczułem opór i gwałtowne zrywy ryby. Po kilku chwilach moim oczom ukazał się okazały okoń z połkniętym w całości kopytem oraz dwa jeszcze większe kolosy, które go odprowadzały. Po holu woda znowu się uspokoiła, a ja nie zaliczyłem żadnego więcej brania. Wnioskuję, że udało mi się idealnie trafić w to chwilowe agresywne żerowanie okoni i, że prawdopodobnie w tym okresie branie miałbym na każdy rodzaj wabika...
...Jak widać w wędkarstwie też liczy się szczęście, dzięki któremu zająłem pierwsze miejsce w tych zawodach klubowych.
....

czwartek, 7 stycznia 2016

Wędka na klenie i jazie oraz kołowrotek...

Kilka dni temu na Allegro zamówiłem sobie sprzęt na moje odrzańskie klenie, jazie i ewentualnie na pstrągi lub okonie. W tym poście mojego bloga chcę zarekomendować zakupiony sprzęt, bo moim zdaniem zachowana jest doskonała relacja ceny do jakości. Miałem wczoraj przetestować go na pstrągach, ale niestety pogoda bardzo się pogorszyła i z powodu mrozu i śniegu lepiej jest zostać w domu. Jestem głównie odrzańskim spinningistą, który uwielbia łowić klenie, jazie i bolenie. Dość ograniczony budżet domowy zmusił mnie do poszukiwania sprzętu możliwie taniego i zarazem w pełni wartościowego nad wodą. Klenie łowię głównie na małe woblerki i "smużaki" oraz czasami na mini obrotówki. Dlatego potrzebuje wędki dość miękkiej o pełnym ugięciu, trochę większych przelotkach i oczywiście z pustą szczytówką. Taki kij zapewnia celne i możliwie długie rzuty ultra lekkimi przynętami oraz pewny hol ryby na cienkiej żyłce. Długość od 2,7m do 3m i ciężar wyrzutowy do max 14 gram. Przejrzałem katalogi większości firm wędkarskich i niestety jak znajdowałem interesujący model to nagle okazywało się, że jego cena za wysoka i często przekraczała 500zł. Ja szukałem taniej i dobrej wędki na klenie...
Dopiero w katalogu "shimano" znalazłem ciekawy model wędki mianowicie "catana dx 270UL". Kijek długości 2,7m i c. w. do 11g na miękkim mocnym blanku, wyposażony w dobrej jakości przelotki i nie "wklejka". Ważył dodatkowo tylko 165 gram. Cena też bardzo atrakcyjna, bo zapłaciłem tylko 145zł. Po odbiorze paczki i rozłożeniu wędki jestem już pewny, że był to dobry zakup. Ta "catanka" ma doskonała akcję pod małe woblerki i wirówki. Jestem przekonany, że będę z niej zadowolony nad wodą i nie mogę doczekać się już sezonu wędkarskiego. Moim zdaniem najlepsza "kleniowa klucha" w tych pieniądzach.

..............
Jeżeli chodzi o kołowrotek do tej wędki to moim zdaniem najlepszy w niskich pieniądzach jest model "Ecusima" firmy RYOBI. Bardzo płynna i cicha praca oraz możliwie mała waga jak przy wielkości 4000 zdecydowały o tym, że stał się on moim faworytem. "ECUSIMA 4000 FD" kosztował tylko 129zł, a jednak muszę przyznać, że bardzo solidna maszynka i na pewno mnie nad wodą nie zawiedzie. Co ciekawe producent dał aż 5 lat gwarancji. Nawinąłem na niego 150m żyłki spinningowej firmy "Trabucco" i teraz tylko czekam aż mróz trochę ustąpi i będzie można jechać nad wodę.  Powtarzam często stare wędkarskie porzekadło, że nie sprzęt łowi ryby, a wędkarz. Dlatego skompletowałem atrakcyjny zestaw pod klenio-jazie i zmieściłem się w 300zł, a wielu wędkarzy nie potrafi łowić na wędki, które są tańsze niż np. 500zł...
...W tym sezonie postaram się powalczyć także na zawodach spinningowych z zaprezentowanym zestawem :)
.............

Niech już ta zima się kończy :)

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Początek sezonu 2016... Lepiej zmarznąć niż siedzieć w domu :)

W nowy rok zadzwonił do mnie kolega z zapytaniem czy jedziemy 2 stycznia pospinningować za okoniem. Niestety zgodziłem się w ciemno bez wcześniejszego sprawdzenia prognozy pogody. Okazało się, że temperatura spadła do -8*C i zerwał się bardzo zimny wiatr.
Postanowiliśmy łowienie rozpocząć na starej odrze w m. Bobrowniki niedaleko Nowej Soli. Nad wodą byliśmy koło 8 godziny i aura była taka, że z niechęcią wysiadało się z auta. No ale wiadomo, że wędkarze zwłaszcza spinningiści to bardzo twarda nacja, więc szybko wypakowaliśmy sprzęt i poszliśmy nad wodę. Okazało się, że duża część starorzecza była zamarznięta, więc ruszyliśmy bliżej połączenia z odra gdzie lodu nie było. Zmontowaliśmy zestawy na boczny trok i rozpoczęliśmy łowienie...
Istny koszmar,  bo trzeba było co kilka rzutów odmrażać przelotki szczytowe. Dodatkowo podczas ściągania zestawu lód zbierał się na żyłce co dodatkowo utrudniało łowienie. Wiedzieliśmy już, że to nie był najlepszy dzień na spinningowanie i nasz wypad był skazany na niepowodzenie. Zarówna ja i Marek nie mieliśmy żadnego brania w tych skrajnie niesprzyjających warunkach pogodowych. Po około godzinie takiego łowienia postanowiliśmy wrócić do auta i jechać do domu. Byliśmy przemarznięci do szpiku kości ale i tak cieszyliśmy się z tego, że nowy sezon wędkarski otworzyliśmy...
...szkoda tylko, że bez żadnej złowionej ryby :( no i tak czasami bywa...