czwartek, 3 marca 2016

Łowienie w Polsce i zagranicą.

Ostatnio dałem się wciągnąć w dyskusję na temat spinningowania w Polsce, a łowienia sumów w Hiszpanii i szczupaków w Szwecji. Nie chciałem nikogo obrazić, a oczywiście i tak kilka osób poczuło się urażonymi. Wyraziłem na początek swoją opinię, że nie powinno się porównywać sumów złowionych np. na odrze z tymi wyjętymi w rzece Ebro w Hiszpanii. Bazując na opowieściach od znajomych wędkarzy, relacjach z wypraw znalezionych w sieci oraz tysiącach filmów i zdjęć z łowienia tam. Jestem absolutnie przekonany, że poziom trudności złowienia dużego suma tam, nie jest zbyt wysoki. Wędkarze z całej Europy od wielu lat przybywają nad te wody, aby zasmakować walki z dużym wąsaczem. Wkurzają mnie ludzie, którzy dzięki zasobności portfela starają się uchodzić za jakiś mistrzów wędkarstwa. No i bardzo drażnią ich słowa prawdy, że jak jest tam aż tak dużo ryb i prawie wszyscy robią wyniki nieosiągalne podczas łowienia  na naszych wodach, to na prostą logikę. Nie mają zbytnio czym się chwalić. Bo jaki to wyczyn i powód do chwalenia się 2m sumem złowionym w miejscu gdzie miejscowi nawet nie zwracają uwagi na takie ryby bo to norma? To tak jakby w Polsce złowić 70cm szczupaka i przez tydzień chwalić się nim wszędzie gdzie się da. Ta sama sytuacja z szczupakami w Szwecji. Wyniki po kilkadziesiąt sztuk w ciągu doby, nie robią na nikim wrażenia, tak samo jak metrówki, które są dość regularnie łowione. Kilka osób starało mi się udowodnić, że tak samo ciężko rybę złowić w Polsce co zagranicą na najlepszych wodach. Nigdy nie łowiłem tam, ale to moim zdaniem jest oczywista prawda, że u nas jest mniej ryb niż tam, więc u nas trudniej się łowi. Jakby dłużej ciągnął dyskusję to mogłoby okazać się, że jestem w całkowitym błędzie i np. w Hiszpanii sum to gatunek na wyginięciu i ludzie jeżdżą tam tylko, aby sprostać wyzwaniom, a w Polsce i tak tych ryb więcej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz