piątek, 26 sierpnia 2016

Po bardzo długiej przerwie. Tylko jeden mały sandaczyk przy porcie w m. Cigacice.

Wczoraj byłem na takiej krótkiej nocce spinningowej przy ujściu portu w miejscowości Cigacice. Nie mogłem zmarnować tak dobrej pogody pod koniec sierpnia, bo już coraz wyraźniej czuć nadchodzącą jesień. Postanowiłem obłowić wielokrotnie już opisywaną opaskę. Było ciepło z delikatnym wietrzykiem i bezchmurnym niebem. Czyli doskonałe warunki dla nocnego spinningu. Nie brałem żadnych przynęt boleniowych i kleniowych, bo nastawiłem się pod połów sandaczy. Smukłe woblery firmy GLOOG wystarczają mi w zupełności oraz kilka sandaczowych gum uzbrojonych w główki 10 i 12 gram. Chwilę przed zapadnięciem zmroku. Miałem bardzo mocne branie na gumę firmy KEITECH na 12 gramowej główce. Ryba była najwyraźniej słabo zacięta, bo spadła po chwilowych holu. Po zapadnięciu ciemności dało się zaobserwować i usłyszeć pojedyncze ataki drapieżników. Wobler długości 10cm prowadziłem bardzo wolno przy kamieniach z częstymi przystankami trwającymi kilka sekund. Po takim właśnie zatrzymaniu ściągania przynęty. Poczułem delikatne puknięcie i po chwili kolejne, które skwitowałem zacięciem. Wyjąłem w takich okolicznościach sandacza, który niestety nie był nawet wymiarowy, więc po szybkiej fotce bez jakiś ceregieli. Zwróciłem mu wolność. Takie delikatne brania powtórzyły się jeszcze kilka razy, ale żadne już nie przyniosło mi ryby. Pewnie drobne sandacze skubały, a te większe "smoki" najwyraźniej tej nocy nie chciały współpracować. I tak bywa, że "nie zawsze jest niedziela", a spinningista musi liczyć się, że nie na każdej wyprawie wędkarskiej osiągnie sukces. Dla mnie zazwyczaj najważniejsze jest to, że udało mi się wyrwać z domu i trochę odpocząć nad wodą, a wyniki to druga sprawa.
...

Niestety kawał nocy zarwany dla jednego małego sandacza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz