piątek, 13 maja 2016

Odra Brody 11 maja - bolenie i kleń

W zeszłą środę, o świcie zameldowałem się nad odrą w okolicach miejscowości Brody. Woda wyraźnie spadła i był piękny, ciepły dzień. Zabrałem ze sobą dwie wędki. Jedną na bolenie i drugą delikatną na klenie, które miałem nadzieję, że są już na przelewach i dadzą się skutecznie łowić. Był to mój pierwszy rekreacyjny wypad nad wodę w maju. Po cichym wejściu na pierwszą ostrogę. Bardzo mi humor się poprawił, bo zaobserwowałem kilka spławów, ukleje gęsto chodziły przy szczycie główki oraz boleń pokazał się na końcu warkocza. Najwyraźniej ryby już w pełni obudziły się z zimowo-wiosennego letargu. Najwyższa pora zabrać się do prawdziwego rzecznego spinningu, bo wiosenne dłubanie okoni już mi zbrzydło. Postanowiłem łowić na dość płytkich zapiaszczonych ostrogach. Gdzie w zakolach tworzyły się łachy z piachu oraz bardzo atrakcyjne przykosy. Na pierwszy ogień poszły w ruch smukłe woblery boleniowe firmy "Siek-m" oraz firmy "Hunter - A. Lipińskiego". Po około 30minutach łowienia na te przynęty. Przy prowadzeniu ich w ekspresowym tempie przy powierzchni. Złowiłem na "lipę" bolka ponad 40cm długości, który uderzył daleko za warkoczem na płyciźnie w okolicach łachy z piachu od strony głównego nurtu. Szybka fotka i wrócił do wody.


Pierwszy boleń złowiony tego dnia - na wobler firmy "hunter"
Zapowiadał się piękny dzień nad Odrą.
...
Na jednej z następnie obławianych główek zaobserwowałem na przelewie kilka razy, że coś się spławiło oraz wybrzuszenia na powierzchni zostawiane przez ryby. Chwyciłem za delikatny spinning i posłałem w te miejsce malutki woblerek model "Horn" od firmy "hunter". Delikatnie przytrzymywałem go nad przelewem oraz kilkukrotnie podszarpnąłem nim. Sprowokowało to klenia do brania, którego sprowadziłem poniżej ostrogi i bezpiecznie podebrałem. Ot taka fajna około 35cm kluska. Kleń był cały napakowany mleczem. Co świadczyło o tym, że w tym miejscu ryby zgrupowały się, aby odbyć tarło. Porzucałem jeszcze chwile tam bez żadnych efektów i poszedłem dalej.

Pierwszy kleń złowiony w tym roku na wobler "horn"
...
Na kolejną główkę zakradłem się jak jakiś "komandos" z nadzieją na kolejną kluchę wyjętą z przelewu. Niestety kleni chyba nie było w tym miejscu i udało mi się tylko wyjąć małego bolenika przy warkoczu. Tak jak wcześniej zrobiłem szybką fotkę i zwróciłem rybie wolność.

A miał być kleń...
...
Przez następną godzinę próbowałem skusić do brania bolenie, które zaczęły niemiłosiernie żerować w warkoczu oraz na spokojnej wodzie w zakolu. Miały w tych miejscach pokarmu pod dostatkiem. Od groma uklei było przy powierzchni, a moimi przynętami nie interesowały się wcale. Boleń to już jest taka ryba, że potrafi mocno zirytować wędkarza, który widzi jak agresywnie żerują, a żadna z "cudownych" przynęt nie okazuje się skuteczną. W jednym z zakoli gdzie w płytkim miejscu wyrastało jakieś zielsko. Zobaczyłem regularne spławy jakiś dużych ryb. Jak zakradłem się między główkami i zacząłem spinningować na mini obrotówki. Zobaczyłem przy powierzchni ryby, które robiły to zamieszanie. Okazały się nimi okazałe leszcze, które najwyraźniej w tym miejscu także zgrupowały się do tarła. Szybko opuściłem to stanowisko i poszedłem wędkować na kolejne ostrogi. Kończył mi się czas i zbliżała się pora, aby wracać do domu. Zerwał się trochę mocniejszy wiatr, a bolki nadal robiły popłoch wśród drobnicy. Ostatnie rzuty wykonywałem szczęśliwym woblerem, który dał mi rapę na ostatnich zawodach. Kolejny rzut daleko za warkocz i szybkie prowadzenie, a tu nagle mocne uderzenie i uczucie przyjemnie walczącego ciężaru na wędce. Na ostatni gwizdek złowiłem prawie 60cm rape. Pomimo bardzo szybkiego prowadzenia przynęty. Wobler utkwił głęboko w rybiej paszczy. To specjalnie mnie nie zmartwiło, bo miałem ochotę, aby zjeść jakąś własnoręcznie złowioną rybę. Tego bolenia szybko uśmierciłem i poszedłem do auta. W domu oskrobałem i wypatroszyłem. Tak jak pisałem już kilkukrotnie na tym blogu. Jestem za stosowaniem zasady "no kill", ale nie jestem fanatykiem i jak wezmę raz na jakiś czas rybkę do usmażenia. To na pewno szkody nikomu nie wyrządzę, a "fanatyzm gorszy jest od faszyzmu".

Boleń złowiony w ostatnich rzutach i zabrany do domu.
....
Dzień uważam za w miarę udany, bo wynik 3 bolenie i kleń. To dobry znak przed kolejnymi wyprawami nad odrę.  Mam nadzieję, że z powodu tego zabitego bolenia. Nikt nie będzie próbował ze mnie robić kłusownika lub mięsiarza, bo hejt w Internecie to niestety bardzo popularne zjawisko. W mojej opinii więcej mają sobie do zarzucenia. Te osoby, które pod płaszczykiem "złów i wypuść" z pełną premedytacją łowiły bolenie, szczupaki, sandacze i sumy w okresie ochronnym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz