wtorek, 17 maja 2016

Spinningowanie na jeziorze Paklicko Wielkie.

Dnia 15.05.2016r było święto "zielone świątki". Ja oraz kolega mieliśmy wolne w pracy. Od jakiegoś czasu planowaliśmy pojechać w ten dzień na jezioro "Paklicko Wielkie". Kilka dni wcześniej zarezerwowałem łódkę. W tym roku planuje wrócić do startu w zawodach spinningowych okręgu zielonogórskiego. Na tym jeziorze w dniach 21 i 22 maja będą zawody spinningowe z łodzi. Dlatego uważnie przeczytałem komunikat o tej imprezie, aby sprawdzić czy jest w nim informacja, o ewentualnym zakazie treningu i od kiedy. Oczywiście takiego zapisu nie było, który byłby moim zdaniem głupotą, bo jezioro ma ponad 100 hektarów powierzchni i na takim akwenie nie jest konieczne wprowadzanie zakazu np. 7dni przed. Znając życie i ludzi startujących w takich zawodach. Postanowiłem dodatkowo upewnić się i zadzwonić do osoby, która brała udział w tworzeniu regulaminu zawodów wędkarskich w moim okręgu, aby potwierdziła mi, że mogę tego dnia spinningować na tym jeziorze. Dostałem odpowiedź pozytywną i jednoznaczną, że mogę łowić w ten dzień i nie złamię żadnego punktu regulaminu i nie grozi mi dyskwalifikacja na tej imprezie spinningowej. Celowo tak długi wstęp robię i tak drążę temat tego, czy mogłem jako zawodnik łowić tam. Zamiast od razu przejść do napisania w tym poście mojego bloga. Jak spędziłem ten dzień wędkując i co brało. Niestety wiele osób chyba nie dorosło jeszcze i padłem ofiarą zwykłej ludzkiej głupoty. Przejawiającej się m. in. oskarżeniami o łamanie regulaminu i groźbami, że będę zdyskwalifikowany oraz wulgarnymi epitetami pod moim adresem. Mam nadzieję, że jeżeli jednak wystartuję w tych zawodach. To pewni delikwenci szukający na mnie haka, będą mi schodzili z drogi lub przeproszą oficjalnie. Ja osobiście nie mam nic sobie do zarzucenia i nie będę krył się z tym, że spinningowałem tego dnia na "Paklicku".  
Silny wiatr i wyraźna fala tego dnia na jeziorze.

Nad wodą byliśmy już koło 5 godziny. Nasza łódka była na terenie ośrodka wypoczynkowego. Po dojściu nad wodę mieliśmy problem, która jest nasza, bo oznaczenia na łodziach były inne niż te na kluczach od kłódki. Jedna łódź miała dość sporo wody w środku i pech chciał, że to była ta nasza. Po dość kłopotliwym wybraniu wody. Zacząłem zakładać wiosła. Okazało się, że nie pasują one do tej łódki i przez to łowienie na niej jest niemożliwe. Bardzo nas to wkurzyło. Mieliśmy wracać do domu, ale wpadłem na pomysł, że wypożyczymy inną łódź w ośrodku i nie zrezygnujemy z spinningowania. Podzieliliśmy się po połowie tymi dodatkowymi niezaplanowanymi kosztami. Tego dnia bardzo mocno wiało. Wysoka fala bardzo utrudniała wiosłowanie. W takich warunkach postanowiliśmy łowić w okolicach wyspy. Gdzie byliśmy choć w części osłonięci od wiatru. Po zakotwiczeniu pospiesznie zaczęliśmy spinningować. Ja ćwiczyłem dłubanie okońków na małe gumki, a kolega rzucał większymi przynętami z nadzieją na szczupaka. Okazało się, że kotwica jest trochę za lekka i nie utrzymuje łodzi w jednym miejscu. Łowiliśmy w takim dziwnym powolnym dryfie ze spuszczoną kotwicą. Momentami padał deszcz i zrobiło się bardzo chłodno. Warunki były na prawdę ciężkie. Na portki moto-oil z brokatem miałem wyraźne pierwsze okoniowe branie przy wyspie. Ryba spadła z haka. Później przez około trzy godziny łowienia nie miałem kompletnie żadnego nawet delikatnego brania. Nadzieje odżyły gdy zaliczyłem przycinkę szczupaka, a trochę później kumpel z łódki wyjął około 55cm zębatego, któremu zwrócił wolność po chwilowym holu. Przegrywałem rywalizację, bo okonie w ogóle nie brały. Zmieniłem taktykę i postanowiłem jednak porzucać trochę za szczupakiem w płytkiej zatoce. Kilkanaście minut machania i wyjąłem podobnej wielkości szczupaczka, którego też wypuściłem. Połowiłem jeszcze trochę na większą obrotówkę, ale już bez efektu. Wróciłem do szukania okoni w okolicach wyspy. Łowiłem na dwuogonowe twistery firmy mann's na 4 gramowej główce dżigowej. Przy tak silnym wietrze i wysokiej fali. Na prawdę ciężko było poprowadzić przynętę w odpowiedni sposób. W razie delikatnego brania też łatwo byłoby je przeoczyć w tak trudnych warunkach. No i na dodatek ta cholerna kotwica, która okazała się za lekka dla naszej łodzi i tak silnego wiatru. Powoli przymierzaliśmy się do kończenia łowienia i powrotu pod wiatr do ośrodka, gdzie była wypożyczona łódka. Tak z pół godziny przed końcem łowienia zaliczyłem drugą "przycinkę" szczupaka. Do paprochów nie zakładam stalek, bo uważam, że psują pracę małych przynęt. Ten dzień był po prostu wyjątkowo pechowy, że aż dwa razy szczupak odgryzł mi przynętę. Chwilę przed końcem łowienia poczułem w opadzie delikatne jakby przytrzymanie przynęty, które zaciąłem i wyjąłem ładnego okonia. Ten dzień zakończył się, więc wynikiem: 1 wymiarowy szczupaczek i 1 fajny okoń. Kolega został przy tym jednym szczupaku i pomimo nastawienia się pod względem przynęt i sprzętu. Typowo na szczupaki, niestety nie zaliczył żadnego brania przyzwoitego szczupala.

Taki wymiarowy szczupaczek. Wziął na srebrną obrotówkę model "zbój".

Jedyny okoń złowiony tego dnia.
....
Jestem przekonany, że gdyby nie aż tak ekstremalne warunki pogodowe i to, że łódka miała za lekką kotwicę. To na prawdę moglibyśmy bardzo fajnie połowić na tej wodzie. Szkoda też, że ten mój "trening" przed zawodami... Na nie wiele się zdał i muszę porządnie pomyśleć jak podejść do zbliżających się zawodów spinningowych. Jestem raczej "rzecznym spinningistą" i dlatego wiem, że strasznie trudno będzie uzyskać mi dobry wynik. Na szczęście startuję z prezesem mojego klubu i on zna ponoć bardzo atrakcyjne miejsca na tym jeziorze.
p.s. tak wkurzyłem się na kilku frajerów, którzy chcą ze mnie zrobić jakiegoś "przestępce" i chcą aby mnie mnie zdyskwalifikowano na tych zawodach, że niestety ten post napisałem dość ogólnikowo...
Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz