czwartek, 5 maja 2016

XII Puchar Ziemi Lubuskiej - 1.05.2016 r. - zawody spinningowe

Witam!
W dniu 1.05.2016r odbyły się na rzece odrze w okolicach miejscowości Cigacice, zawody spinningowe "XII Puchar Ziemi Lubuskiej", w których brałem udział. Ta impreza jest zaliczana do klasyfikacji Grand Prix okręgu zielonogórskiego. Frekwencja dopisał, bo startowało ponad 60 osób. Zawody odbyły się oczywiście "na żywej rybie", a wymiar ochronny dla okonia ustanowiono na 20cm. Postaram się w tym poście mojego bloga wędkarskiego zdać, w miarę wiarygodną relację z tego wydarzenia. Startowałem w tej imprezie wielokrotnie z często dobrymi wynikami, a tegoroczne łowisko znam dość dobrze, więc mam nadzieję, że zaciekawi kogoś mój wpis.
O takie puchary toczyła się rywalizacja oraz o atrakcyjne nagrody rzeczowe.
Odprawa sędziów.
Stan odry wyraźnie się obniżył w ciągu ostatnich kilku dni, ale nadal był podwyższony. Zawody trwały od 8 do 15 godziny. Z rana było prawie bezchmurnie i bezwietrznie. Później nadciągnęły chmury i zaczęło trochę wiać, momentami porywiście. Ja planowałem "zaatakować" główki poniżej miejsca zbiórki, gdzie od wielu lat bardzo często padały bolenie i przy dzisiejszych nawet niekorzystnych warunkach powinienem jakiegoś złowić. Niestety nie jestem typem "sprintera" i jak zobaczyłem, że aż tyle osób ustawia się do startu w tym kierunku. Uznałem, że nie mam wielkich szans na zajęcie jakiejś dobrej główki przed konkurencją z bardzo "szybkimi nogami". Kto nie był nigdy na takich zawodach. Powinien wiedzieć, że po sygnale startowym dla wielu zaczyna się szaleńczy sprint z wędkami i pełnym osprzętem, aby zająć najatrakcyjniejsze stanowisko i tym samym znacząco zwiększyć swoje szanse na sukces. Ja niestety trochę brzucha dostałem w ciągu ostatnich lat i nie nadaję się do takich wyścigów, a poza tym moim zdaniem prawdziwe jest przysłowie wędkarskie, że "twojej ryby i tak nikt nie złowi". Przy takim obrocie sytuacji postanowiłem zmienić plan łowienia i rozpocząć na główkach od strony Cigacic, w dół starego mostu. Gdzie na szczególną uwagę zasługuje pierwsza główka o kształcie litery "L", na której w sezonie letnim grupują się bolenie i często szaleńczo atakują ukleje, a w płytkiej zatoczce jest szansa na okonia i szczupaka. No i był wystrzał obwieszczający start zawodników!!! Tak jak podejrzewałem na moje wcześniej zaplanowane główki szaleńczo pobiegło kilka osób, a reszta najwyraźniej starała się na razie trzymać w "peletonie", aby zaatakować w ostatniej chwili wolne atrakcyjne odrzańskie ostrogi. Podobnie było w górę rzeki, gdzie najwyraźniej kilka osób miało także upatrzone pewne miejscówki i chciało za wszelką cenę być tam pierwszymi. Ja szybkim krokiem ruszyłem pod wał, aby dostać się na most i przejść nim na drugi brzeg. Ku mojemu zdziwieniu kilka osób było aż tak szybkich, że jak ja ledwo znalazłem się na moście to oni już dobiegali do końca go i schodzili w stronę odry. Hmmm liczyłem się z tą sytuacją i podejrzewałem, że walka toczyła się o ostrogi jak najbliżej ujścia kanału Obrzyca. To pewne miejsca także na bolki i wielokrotnie jako młodszy spinningista starałem się nawiązać równą walkę, o te miejsce na rozpoczęcie zawodów, ale nigdy mi się nie udało i raz prawie wędkę połamałem podczas biegu i raz było blisko skręcenia kostki gdy stopa wpadła w dół zakryty trawą. Już wyrosłem z takich akcji. Teraz staram się skupić bardziej na taktyce łowienia w sytuacji gdy startuje tak jak wtedy ponad 60 osób, niż biec jak szalony i ścigać się. Doszedłem do końca mostu i tak jak myślałem kilka osób pobiegło w stronę Obrzycy i kilka w stronę ujścia portu. Cypel przy porcie oraz główki przed to też bankowe i oblegane miejscówki. Bardzo mi humor się polepszył gdy zobaczyłem, że wcześniej omawiana "elka" jest wolna. Natychmiast tam poszedłem i w spokoju oczekiwałem sygnału, który ogłaszał początek łowienia...
Pogoda była piękna z rana, a ten przelew na "elce" działał na wędkarską wyobraźnie :)
Wystrzał przerwał błogą ciszę nad wodą, a ja rozpocząłem łowienie. Wiedziałem, że bolenie będą decydowały o wysokim miejscu w tej imprezie, więc rozpocząłem od obławiania boleniówkami szczytu główki z krótką "opaską", przelewu oraz warkocza poniżej ostrogi. Brania ani żadnego znaku życia nie zanotowałem. Próbowałem także w płytkiej zatoce wydłubać jakiegoś okonka lub szczupaka, ale najwyraźniej nie był to ich dzień. Nie martwiło mnie to specjalnie, bo zawody trwają 7 godzin, więc jest sporo czasu, aby coś złowić. Minęła godzina łowienia, a ja uznałem, że pewnie w sytuacji gdy ryba bierze słabo. Wielu "sprinterów" zaczyna się nudzić i powoli będą zwalniali główki poniżej ujścia Obrzycy. Ja właśnie na to liczyłem, a dodatkowo czułem, że przy tak chłodnych nocach. Bolenie zaczną żerować koło południa. Na szybko zacząłem obławiać główki w górę tak, aby na każdej połowić maks 30minut. Jak już byłem przy "nowym moście" zatrzymałem się na dłużej na trzeciej ostrodze poniżej. Koło godziny 11 zdecydowałem się przejść przez plac budowy znajdujący się pod tym mostem i sprawdzić czy są jakieś wolne stanowiska za nim. Okazało się, że są dwie główki wolne. Zająłem drugą główkę od ujścia kanału i obławiając szczyt główki bacznie przyglądałem się zawodnikowi, który zajmował główkę z długim przelewem przed samym ujściem, a powyżej miał ciekawą "rafkę" (na dnie było trochę kamieni, a woda płynęła tam dość szybko), która kończyła się krótkim cypelkiem, który był granicą terenu zawodów. Ta główka i rafka zwolniła się chwile po moim przyjściu a ja natychmiast poleciałem w to miejsce. Mijając chyba trochę zrezygnowanego dzisiejszymi wynikami zawodnika. Czas uciekał, a ja byłem tylko z jednym niewymiarowym okonkiem na koncie. Doświadczenie jednak mówiło mi, że nie należy się poddawać i łowić na zawodach do ostatniej chwili. Miałem jeszcze ponad 3 godziny do końcowego sygnału, więc mogłem bardzo dokładnie obłowić to miejsce. Nie myśląc w durnych moim zdaniem kategoriach, że "jak tyle osób łowiło tu przede mną, to na pewno ja też nic nie złowię bo ryby wypłoszone lub wyłowione itp...". Heh na przelewie, ani poniżej nic się nie działo, więc zacząłem łowić na omawianej "rafie" powyżej. Obecnie na kiju miałem wobler firmy "Siek-M" model Siga z zielonym grzbietem i brokacikiem. Wcześniej zamieściłem na blogu post z zdjęciem moich przynęt boleniowych, więc nie będę teraz za bardzo rozpisywał się o nich. Kolejny rzut w poprzek nurtu i ściąganie przynęty w dość szybkim tempie... Aż tu nagle potężne walnięcie i coś walczącego na kiju. Zrobiło mi się momentalnie miękko na nogach, bo wiedziałem, że od wyholowania tej ryby zależy wszystko. Po chwili zobaczyłem już ładnego bolenia przy brzegu, ale szybki nurt nie pozwalał na zbyt nerwowy dalszy hol i szybkie podebranie go. Jak już zobaczyłem, że jest wyraźnie wymęczony podciągnąłem go do samego brzegu i jednym szybkim ruchem złapałem go za kark i wyjąłem z wody. Było zapewne słychać także na drugim brzegu okrzyk mojej radości. Wiedziałem, że tak ładna rybka może zagwarantować mi tego dnia miejsce w czołówce. Szybko wsadziłem go do siatki i kilka razy krzyknąłem za sędzią. Po dziesięciu minutach przyszedł sędzia i zmierzył mi rybę. Miarka pokazał równe 66cm. Sędzia zrobił mi pamiątkowe zdjęcie chwilę przed wypuszczeniem ryby do wody. Ja już z wielkim spokojem mogłem dalej łowić i czekać na koniec zawodów i oficjalne wyniki. Z tego co wiedziałem sporo osób ma po jednym bolku, ale to są ryby zazwyczaj mniejsze od tej złowionej przeze mnie. 
...
Ten boleń dał mi 6-ste miejsce w tych zawodach.
Na ten wobler firmy "Siek-M" złowiłem tego bolka.
Najlepsi zawodnicy
Do samego końca zawodów nie miałem już żadnego brania i przyszło mi cierpliwie czekać w punkcie zbiórki na podanie oficjalnych wyników. Warto zwrócić uwagę, że pomimo jednak niezbyt drogiego sprzętu, bez wielu dni treningu oraz bez łowienia na jakieś super wyszukane przynęty typu "hand made". Udało mi się w tych trudnych warunkach sprowokować do brania przyzwoitą rapę. Ta jedna ryba dała mi ostatecznie 6-ste miejsce w tych zawodach i dużo punktów do klasyfikacji Grand Prix. Mam nadzieję, że na kolejnych zawodach wypadnę tak samo dobrze, a nawet lepiej ;) Zachęcam wszystkich do spróbowania swoich sił na tego typu imprezach i do nie przejmowania się ewentualnymi porażkami. Tak jak wcześniej pisałem najważniejsze jest "myślenie nad wodą oraz cierpliwość". Wędka sama nie łowi, tak jak nie ma cudownych przynęt... 
Kolejny pucharek do kolekcji i wielkie nadzieje przed kolejnym startem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz