wtorek, 3 maja 2016

Dwa dni kwietnia nad Odrą i słabe wyniki.

Zapisałem się na zawody spinningowe, które odbędą się 1 maja i wypadałoby w związku z tym zrobić jakieś rozpoznanie nad wodą. Dlatego 28 marca o godzinie 6 rano skończyłem nockę w pracy i zamiast od razu wracać do domu. Postanowiłem zrobić sobie krótkie spinningowanie na Odrze w m. Cigacice. Byłem strasznie wymęczony i cholernie śpiący. Woda była nadal dość wysoka i na wiele główek nie szło wejść nawet do połowy, dodatkowo silny wiatr potęgował uczucie przenikliwego chłodu. Przy takiej aurze na prawdę ciężko złowić np. bolenie lub szczupaki, więc postanowiłem poszukać okoni. Jako ostatniej deski ratunku przed ewentualnym wyzerowaniem na zbliżających się zawodach wędkarskich. Łowienie zacząłem od główki typu "L" znajdującej się poniżej "starego mostu". Wielokrotnie udawało mi się tam połowić w zatoczce wymiarowych pasiaków. Dziś było inaczej, bo przy ultra delikatnym spinningowaniu na paproszka przy samym dnie. Udało mi się wymęczyć dwa delikatne brania, których nie zaciąłem. Trzecie branie było już zacięte prawidłowo i ku mojemu poirytowania sprawcą zamieszania był malutki sandaczyk. Pół godziny na tej główce i przeniosłem się na drugi brzeg aby obłowić głębsze zatoki na główkach także poniżej tego mostu. Wędkowałem tam około godziny bez najdelikatniejszego kontaktu z rybą. Koło godziny 8 rano uznałem, że pora wracać do domu i w końcu przespać się po pracy. Miałem już wstępny obraz sytuacji tego co dzieje się na Odrze i w głowie rodził się już zamysł jaką taktykę łowienia przyjąć pierwszego dnia maja. Mając świadomość, że przyjdzie mi rywalizować z około 60 zawodnikami, którzy tak jak ja będą liczyli na dobry wynik na otwarcie sezonu spinningowego.
...
Taki malutki sandacz zamiast okonia.
Następnego dnia pojechałem już w pełni rekreacyjnie z kolegą nad Odrę w okolicach miejscowości Ciemnice, aby tam trochę odpocząć nad wodą. Po wczorajszym dniu nie liczyłem na jakieś dobre wyniki. Kumpel został na starej odrze, aby poszukać okonków, a ja ruszyłem około 3km w dół rzeki, aby obłowić tamtejsze dość płytkie główki z cichą nadzieją na jakiegoś klenika lub jazia. Jak byliśmy nad wodą temperatura była koło 0 stopni i był jeszcze biały szron na roślinach oraz unosiła się dość gęsta mgła. Im słońce było wyżej tym mgła stopniowo znikała, aż nie było po niej śladu. Bardzo się ociepliło i wędkowanie stało się dość przyjemne. Od wczoraj stan odry spadł jeszcze o kilka centymetrów. Niestety woda nadal zimna i ryby były bardzo mało aktywne. przez około 3 godziny łowienia nie zaobserwowałem żadnego ataku bolenia, żadnych spławów drobnicy, czy zbiórek jakiś kleni lub jazi. Woda pomimo pięknej pogody wydawała się martwa. Wypad był raczej aby odpocząć niż napalić się na jakieś dobre wyniki. W takich warunkach udało mi się złowić tylko małego bolenia na malutki woblerek oraz zaliczyć bardzo mocne branie czegoś na trochę większy wobler typu SDR. Niestety nie zacięła się tamta ryba. Kolega złowił tylko małego szczupaka na starorzeczu i żadnego okonka. Spotkaliśmy się przy aucie i wpadliśmy na pomysł, aby spróbować jeszcze na koniec pospinningować na innym okolicznym starorzeczu. Niestety tam nie było, ani brania i z mieszanymi nastrojami zakończyliśmy łowienie i wróciliśmy do domu. Pojutrze ważna impreza zaliczana do Grand Prix Okręgu zielonogórskiego, a ja nadal miałem mętlik w głowie i kilka koncepcji na łowienie tego dnia.
...
Zanosiło się na piękny dzień i szkoda tylko, że ryby nie żerowały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz