piątek, 1 lipca 2016

Sandaczyk i boleń na nocce 28 czerwca 2016 roku.

Pod koniec czerwca pojechałem na kolejną nockę spinningową w moje tajne miejsce, w którym wyjąłem niedawno sporego sandacza długości 86cm. Byłem bardzo zmotywowany i pełen wiary w złowienie kolejnego okazu. Po dotarciu wieczorem na łowisko. Stwierdziłem, że w ciągu ostatnich dni bardzo mocno woda spadła i w miejscu gdzie nocą żerowały sandacze, są teraz odkryte kamienie. Przy tak niskim stanie Odry ciche poruszanie się nocą przy brzegu, stwarzało też duży problem, bo kamienie były luźne w większości i każdy prawie krok wywoływał hałas. Nie łamałem się i podejrzewałem, że ryby nadal bywają tam i nocą coś złowię. Jak słońce schowało się za horyzontem. Ja początkowo obławiałem miejscówkę poniżej opaski. Gdzie było głębiej i co jakiś czas było widać atak bolenia w warkoczu. Z nastaniem prawie całkowitych ciemności. W miarę bezszelestnie zająłem moje ulubione stanowisko na opasce i zacząłem obławiać moim "kochanym Gloogiem Nike 10cm". Tej nocy nie zaobserwowałem żadnej aktywności drapieżników, a nawet drobnica jakoś nie zdradzała obecności. Pospinningowałem w mojej "cudownej" miejscówce przez około godzinę bez nawet pstryknięcia. Prawdopodobnie gwałtowny spadek wody przyczynił się do tego, że ryby przeniosły się. Ja także przeniosłem się w miejsce gdzie szybszy nurt graniczył ze stojącą wodą. Kilka rzutów w nurt i czuję podwójne skubnięcie na kiju, którego nie zaciąłem. Później podczas wyciągania przynęty prawie, że "pod nogami" uwiesił się mi mały sandacz, którego oczywiście natychmiast wypuściłem. Ta ryba bardzo mnie podbudowała na duchu i przywróciła nadzieję, na bliskie spotkanie z większymi jej "krewnymi"...
...
Mały, a cieszy :)
Niestety nadzieja matką głupich i przez kolejną godzinę łowienia w ciemnościach. Miałem kilka delikatnych brań małych sandaczy, z czego jeden spadł mi przy samym brzegu oraz jedno mocniejsze walnięcie niedużego bolenia, który nawet za bardzo nie miał możliwości do podjęcia walki na moim dość mocnym sprzęcie. Ów boleń i wcześniejszy sandaczyk, były jedynymi rybami złowionymi tej nocy. Podsumowując w ciągu trzech nocek na mojej opasce wyjąłem 4 sandacze i jednego bolenia. 
...
Na tym bolku zakończyło się moje łowienie.
Można już zapolować na wąsate odrzańskie potwory. Czyli potężne sumy. Jak tylko znajdę trochę czasu, aby pojechać nad moją kochaną Odrę. Spróbuję zmierzyć się z "królem rzeki" :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz