niedziela, 11 września 2016

Mistrzostwa klubu "WKS Rapa Zielona Góra" 11.09.2016r Odra m. Krępa

Dziś startowałem w zaległych zawodach o mistrzostwo klubu spinningowego WKS Rapa Zielona Góra, którego jestem członkiem. Obecnie klub cierpi na braki w członkach czynnie startujących w zawodach spinningowych. Dlatego zawody nie odbyły się we wcześniej zaplanowanym terminie, a dopiero dzisiaj. Startowały ze mną tylko 4 osoby, więc nie traktowałem tego jako kolejnej zawziętej rywalizacji, a jako coś na wzór spotkania nad wodą. Wynik aż tak nie liczył się, tylko spotkanie nad wodą i pogawędka o rybach. Po 5,5 godzinnym spinningowaniu. Stan wody nadal bardzo niski i do tego dość wysoka temperatura. Poszedłem na głębsze główki w górę rzeki w tzw. Dęby, bo czułem, że tylko tam mam szanse na jakieś ryby w tych warunkach. Kleniom i boleniom dałem spokój, a nastawiłem się głównie na szczupaki, okonie i sandacze. Na gumę Cannibal w dołku poniżej szczytu ostrogi, wydłubałem dość szybko pierwszego sandaczy, który o zgrozo zeżarł całą gumę, a nie miał nawet wymiaru więc szybko go wypuściłem.
...
Pierwszy żarłoczny sandaczyk - szkoda, że nie wymiarowy.
Słońce coraz wyżej, a ja nadal obławiam klatki z nadzieją na jakiegoś szczupaka. Odra dała mi szczupaka co prawda, ale podobnie jak sandaczowi. Brakowało mu około 10cm do wymiaru. Małe rybki mnie najwyraźniej dziś prześladowały, a ja nie miałem na to żadnego wpływu. Liczyłem, że już swoją pulę "niewymiarków" wyczerpałem tego dnia i teraz to na pewno coś konkretnego mi weźmie. Myliłem się i w opadzie w warkoczu poczułem podwójne pstryknięcie, które w porę zaciąłem, a tu koń by się uśmiał, bo kolejny mały sandaczyk...
...
Maluchy strasznie mnie wkurzały.
Tego już było za dużo, na moje nerwy, a że słonce wysoko i upał. Postanowiłem uratować się jakimś okoniem, aby nie było śmiechu ze mnie, bo jako mistrz okręgu nie powinienem zerować na takich zawodach. Głęboki "kąt" z jakimiś patykami na dnie, a ja w dłoni mam delikatną wędkę, a za przynętę twister z podwójnym ogonkiem na 4g główce. Kilkanaście minut takiego łowienia i wyjąłem okonia długości 27cm, który okazał się jedyną moją rybą. Koledzy też mieli ciężko tego dnia, bo z tak mizernym wynikiem i tak zająłem pierwsze miejsce i zdobyłem tytuł mistrza klubu w tym roku. Za tydzień mam ostatnie zawody okręgowe, na których muszę mocno sprężyć się i nie liczyć, że jeden okoń może coś mi dać. Co ciekawe w okręgu w klasyfikacji Grand Prix prowadzę i w najgorszym wypadku mogę zająć ostatecznie 3 miejsce nawet jakbym nic nie złowił. Tyle komfortu przed ostatnią imprezą spinningową...
...
Tym okoniem uratowałem dziś honor.
"mistrz"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz