sobota, 4 czerwca 2016

Pierwsza nocka za sandaczem w tym roku i... sumek zamiast klenia :)

Nareszcie można legalnie próbować złowić sandacza, bo zakończył się z dniem 1 czerwca okres ochronny dla tej ryby. Ja wczoraj pojechałem na Odrę w okolicach ujścia Obrzycy z nadzieją na spotkanie, z "mętnookim". Nastawiony byłem na nocne spinningowanie na dwóch bardzo atrakcyjnie wyglądających główkach. Nad wodą byłem koło 20 godziny, więc słońce jeszcze wysoko, a ja postanowiłem pobawić się trochę z kleniami zanim z premedytacją zapoluje na większe rybki. Na początku łowiłem na typowego "smużaka", do którego miałem kilka wyjść sporych kleni, które niestety nie zacięły się po widowiskowym braniu lub odprowadzały tylko przynętę bez ataku. Już kiedyś na tym blogu wędkarskim opisałem dokładnie na jaki sprzęt łowię klenie i muszę przyznać, że ten mój zimowy zakup wędki i kołowrotka był bardzo udany, bo pięknie mi się łowi na ten zestaw. Zaobserwowałem kilka wyjść bardzo dużego bolenia, więc jeszcze przed zmrokiem popróbowałem go złowić na drugi mocniejszy zestaw. Niestety ryba okazała się sprytniejsza i tylko raz wyszła do przynęty i w ostatniej chwili zrobiła nawrót, po którym najwyraźniej wróciła przyczaić się gdzieś w głównym nurcie. Postanowiłem wrócić do kleni, ale już spinningować na bardziej tradycyjny wobler o niebyt dużym zanurzeniu. Na agrafce zawisł model "bzyk" od firmy "siek-m" w takim kolorze co na zdjęciu. Kilka rzutów i czuję za którymś razem delikatne pstryknięcie na wędce i wyraźne przytrzymanie przynęty na skraju przelewu. Po zacięciu poczułem opór i natychmiast poszedłem z wygiętą w pałąk wędką bliżej warkocza, aby rybę sprowadzić poniżej przelewu. Po jakiejś minucie holu byłem już pewny, że to nie kleń, ani boleń. Ryba była bardzo silna i trzymała się dna. Ja łowiłem na żyłkę 0,14mm i dlatego musiałem cierpliwie czekać aż ryba będzie na tyle zmęczona, że da się podprowadzić do brzegu. Nie było to łatwe zadanie, bo na tak delikatnym sprzęcie mój przeciwnik bez najmniejszych problemów wybierał kolejne metry żyłki. Zabawa w przeciąganie "pajęczyny" trwała koło 15minut, po których mój przeciwnik był już wyraźnie osłabiony i dawał się powoli podholować bliżej brzegu. Jak był przy powierzchni ujrzałem wąsy i byłem pewien, że sprawcą aż tak dużego przypływu adrenaliny był sumek, który na kleniowym zestawie dał mi mocno do wiwatu. Kilka ostatnich odjazdów na hamulcu przy brzegu i pewnym chwytem podebrałem go i szybko zrobiłem zdjęcie i wypuściłem. Rybka zrobiła mi "do widzenia" agresywnym machnięciem płetwą ogonową i zniknęła w Odrze. Może w lipcu spotkam się z jej pokaźniejszych rozmiarów rodzinką. Całą tą akcje widziało kilka osób, które łowiły też przy ujściu Obrzycy, ale z drugiej strony. Gratulowali mi udanego holu i żartowali (chyba), abym zabrał tą rybę i nie przejmował się okresem ochronnym, bo szkoda tyle mięsa wypuścić. Ja oczywiście takich ludzi nigdy nie słucham. Rybę oceniłem "na oko" na jakieś 90 centymetrów.
...
A miał być kleń :) Sumek mały, ale hol na delikatnym zestawie bardzo emocjonujący.
Hehe mój "sumowy" wobler tego dnia :)
Jak emocje trochę opadły. Wróciłem do łowienia. Po zapadnięciu zmroku bardzo sumiennie obławiałem krótką opaskę. Moimi sprawdzonymi woblerami. Widziałem, że drobnica w bardzo dużej ilości oczkuje na powierzchni, a ja oczami wyobraźnie widziałem jak w te miejsce niebawem przypłyną nocni drapieżnicy, a ja na nie już czekam. Niestety nie doczekałem się żadnego brania i nie zaobserwowałem też żadnych ataków na stada uklei nocą. Najwyraźniej Odra tym razem postanowiła nauczyć mnie pokory i zadowolić się tym przyłowem w postaci sumka oraz kilkoma fajnymi braniami kleni i tym bliskim spotkaniem z dużym boleniem. Szkoda, że przez ostatnie 30lat tak bardzo zmniejszył się rybostan w naszych wodach. Jak nastawiam się na większe ryby to muszę przyjąć, że wiele wypraw zakończy się niestety "o kiju", ale dla spotkania z okazem. Jestem gotów zarwać kilka nocy i cierpliwie czekać na to jedno branie, po którym wszystkie wyprawy zakończone niepowodzeniem. Pójdą w niepamięć. Takie jest wędkarstwo spinningowe, że często uczy pokory i cierpliwości nad wodą. Sezon na sandacze dopiero się zaczął, a za kilka tygodni popróbuje swoich sił także z odrzańskimi sumami. Zachęcam moich czytelników do regularnych odwiedzin tego bloga oraz konta na Facebook.com, na którym można polubić stronę i komentować moje posty.

Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz