niedziela, 19 czerwca 2016

Próba złowienia nocnego sandacza na spinning - nr 3

Wczoraj zaliczyłem trzecią nockę spinningową w tym roku z nastawieniem na sandacza. Postanowiłem dokładnie obłowić dość dobrze znaną mi odrzańską opaskę znajdującą się w okolicach miejscowości Nowa Sól. Nad wodą byłem dość wcześnie, aby z wieczora zapolować na klenie i ewentualnie bolenie. Ostrogi powyżej wspomnianej opaski chyba w tym roku nie były wcale "deptane" przez wędkarzy, bo musiałem pokonać dosłownie dżunglę, aby dostać się na szczyt i obłowić kleniowy przelew. Po zdobyciu z wielkim trudem pierwszej ostrogi i zaliczeniu tylko dwóch delikatnych pstryknięć prawdopodobnie kleników. Zdecydowałem odpuścić dalsze przedzieranie się w chaszczach i pójść od razu na początek opaski i tam połowić do nastania zmroku. Przy samej opasce było bardzo dużo drobnych rybek, które od czasu do czasu były płoszone chyba przez małe klenie i bolki. Słońce jeszcze wysoko, więc próbowałem wydłubać jakiegoś klenia na małe woblerki, a mocniejszą wędkę zostawić na późniejsze łowienie. Po którymś rzucie i przytrzymywaniu woblera firmy Siek-M (tego, na którego sumka złowiłem ostatnio) około metr od kamieni. Poczułem, że chyba utkwił w kamieniach. Już miałem szarpnąć wędką, aby spróbować go uwolnić z zawady. Gdy nagle jak w książkach piszą "zaczep ożył", a Ja z wygiętą w pałąk wędką zobaczyłem i usłyszałem po chwili jak żyłka zrywa się. Na tak cienkiej żyłeczce i tak na pewno bym nie podjął walki z tym co skusiło się na mój woblerek. Co nie zmienia faktu, że zachowałem się jak amator i przed przystąpieniem do łowienia nie sprawdziłem, czy mam prawidłowo wyregulowany hamulec w kołowrotku, a to jest cholernie ważne przy spinningowaniu z żyłeczką, o średnicy 0,14mm. Dłuższą chwile stałem jak wryty z wędką w dłoni i obserwowałem powiewającą na wietrze urwaną żyłkę. Słońce powoli chowało się za horyzontem, a Ja rozpocząłem łowienie na mój mocniejszy zestaw, na który liczyłem, że tej nocy wyjmę jakiegoś sandacza.
...
Na takiej opasce planowałem łowić w nocy. Szablonowe miejsce dla wszystkich odrzańskich drapieżników.
Tak dżungla zniechęciła mnie do łowienia z główek przed opaską.
Nastał mrok, a z nim narodziły się u mnie wielkie nadzieje na spotkanie z okazałą rybą. Plecionka 0,16mm, wędką 2,7m i do 40g oraz nowy kołowrotek od firmy RYOBI, który miał swój debiut nad wodą. Dawały pewność równej walki nawet z największym sandaczem czy boleniem. Było bezwietrznie i ciepło, a do północy nie miałem żadnego brania. Strasznie mnie nietoperze denerwowały, które notorycznie trafiały w locie na moją plecionkę i robiły przez to "fałszywe brania". Parę minut po północy zobaczyłem kilka ataków przy powierzchni. Posyłałem w te miejsca smukły wobler firmy GLOOG model Nike. Starałem się prowadzić go możliwie wolno przy powierzchni z częstymi przystankami oraz podszarpywaniami. Gdy pracował on w nurcie i dość gwałtownie szarpnąłem wędką. Poczułem bardzo mocne branie. Ryba pewnie była zapięta, a że była pełnia to nawet latarki nie musiałem za często używać. Niestety zamiast sandacza, wyholowałem bolenia. Zrobiłem jak zwykle szybkie zdjęcie "z ręki" i wypuściłem rybkę z powrotem do wody. Nie po bolenie przyjechałem i dlatego prawie wcale złowienie tej ryby mnie nie cieszyło...
...
Nocny boleń - złowiony na wobler firmy GLOOG
Na stanowisku jakieś 20 metrów niżej podczas łowienia zacząłem wyczuwać jakiś dziwny smród. Po zapaleniu latarki i poświeceniu przy brzegu zobaczyłem... Olbrzymie cielsko zdechłego suma, który miał na oko 1,8m długości. Z początku aż dreszcze mi przeszły po plecach. Szybko poszedłem łowić w inne miejsce tej "ściany". Co ciekawe nie tak dawno temu mój brat na rybach miał podobne znalezisko. Ciekawe jakie są przyczyny zdychania tak dużych sumów. "Sekcji zwłok" nie zamierzałem robić, ale podejrzewam, że powodem może być np. przynęta lub hak, który został w gardle takiej ryby po zdawałoby się zwycięskiej dla niej walce z wędkarzem.
...
Zdechły sum był aż tak duży, że ciężko było uchwycić go całego na zdjęciu.
Tej nocy miałem jeszcze tylko jedno mocne branie koło 2 godziny, którego nie zaciąłem, i po którym postanowiłem zakończyć łowienie i wracać do domu. Szkoda, że nadal jestem bez wymiarowego sandacza złowionego w tym roku. Jeszcze wiele wypadów wędkarskich przede mną w tym sezonie i na pewno uda mi się poprawić ten wynik...

1 komentarz:

  1. https://wedkarskieprzygodyiporady.blogspot.com/

    Zapraszam na moją strone i pomysły o tym jak złowić sandacza.

    OdpowiedzUsuń